Koń to zwierzę przestrzeni. W naturze każdego dnia przemierza kilkanaście kilometrów w poszukiwaniu pokarmu i robi to bez względu na pogodę. Dzięki temu sam reguluje swój poziom energii i utrzymuje niezbędną dla zdrowia kondycję. Chów stajenny jest zaprzeczeniem naturalnych warunków życia konia, a szczególnie nieprzyjazne pod tym względem w wielu stajniach są zima i przedwiośnie. Krótszy dzień, dodatkowy posiłek w środku dnia, śnieg i mróz są dla wielu osób pretekstem do niewypuszczania koni na padoki lub znacznego skrócenia czasu padokowania w imię rzekomego zapewnienia im lepszych warunków bytowych. Ten kilkumiesięczny okres skróconego padokowania nie pozostaje bez wpływu na zachowanie koni, a nadchodząca wiosna z jej zmienną aurą, roztopami i niespodziewanymi wahaniami temperatury nie tylko nie poprawia sytuacji, lecz ją pogarsza. Problem skumulowanej przez kilka miesięcy energii w wyniku niedostatecznego ruchu, nierzadko w połączeniu z nieskorygowaną dawką żywieniową, wybucha (nierzadko w dosłownym tego słowa znaczeniu) właśnie w okresie przedwiośnia. Czy wówczas można coś jeszcze zrobić, aby poprawić jakość życia koni i bezpieczeństwo jazdy?

 

Krótszy dzień – ludzki zegar

Zima i wczesna wiosna to czas szczególnie nieprzyjazny dla koniarzy. Poranna i popołudniowa szarówka zniechęcają zarówno do wstania z łóżka i wypuszczenia koni na padoki wcześnie rano, jak również do ściągania ich z padoków po ciemku. W wielu stajniach skrócenie czasu padokowania tłumaczy się „zimą” (bez dalszego wyjaśnienia) i bezpieczeństwem, choć przecież gdy jest widno, nikt nie stoi przy każdym padoku, pilnując, żeby konie się nie pokopały. Trudno też zgodzić się z wyjaśnieniem, że sprowadzanie koni z padoku oddalonego od boksów nierzadko o 50 czy 100 metrów jest po ciemku aż tak niebezpieczne, zwłaszcza że zazwyczaj teren większości stajni jest dobrze oświetlony. Czy po ciemku konie trudniej złapać? Pewnie tak, ale tylko wtedy, jeśli w ciągu dnia jest z tym problem. Rozwiązaniem nie jest więc łapanie koni „za widoku”, tylko nauczenie ich, by same podchodziły do człowieka. W przypadku problemów z łapaniem koni mamy do czynienia z brakami w wyszkoleniu koni z ziemi i wysokość słońca nad widnokręgiem nie ma tu nic do rzeczy. Znam wiele stajni, gdzie ani wypuszczenie koni na padok zimą o godzinie 5 rano, ani też sprowadzenie ich do boksów wieczorem nie stanowi problemu, nie mówiąc o chowie bezstajennym, gdzie problem wyprowadzania i sprowadzania w ogóle nie istnieje. Niestety stajni, w których czas padokowania zostaje skrócony pod pretekstem krótszego zimowego dnia, znam znacznie więcej. Konie nie mają jednak rytmu dnia i nocy tak jak ludzie i to my, w imię naszej wygody, zmuszamy je do życia według ludzkiego zegarka. Zimą i wczesną wiosną również potrzebują ruchu i aktywności. Jeśli więc nie udało się przed zimą wynegocjować dłuższego padokowania, zadbajmy o nie przynajmniej wczesną wiosną. Wydłużając czas padokowania, umożliwiamy działanie naturalnych mechanizmów termoregulacji u koni, dzięki którym zwierzęta nie marzną zimą, a latem się nie przegrzewają.

 

Biedne konie marzną

Wielu właścicieli koni, jak również szefów pensjonatów dla koni uważa, że konie zimą i wczesną wiosną marzną i dlatego należy skrócić im czas padokowania. Z pewnością dotyczy to koni golonych, u których naturalny mechanizm termoregulacji został już zaburzony poprzez golenie i derkowanie. Może to dotyczyć koni starszych, zwłaszcza jeśli nie są wypuszczane na tyle często i na tak długi czas, by ich mechanizmy termoregulacyjne działały sprawnie mimo bardziej zaawansowanego wieku. Jednak warto pamiętać, że natura wyposażyła konie w mechanizm termoregulacji zapobiegający utracie ciepła w miesiącach chłodniejszych i przegrzaniu w cieplejszych. Sierść, podszerstek, skóra to trzy warstwy izolacyjne zapobiegające wychłodzeniu. W naturze u konia zaczyna wyrastać zimowa sierść, gdy tylko dzień staje się krótszy. Jest to tzw. zjawisko fotoperiodyzmu i jeśli chcemy przejść na chów bezstajenny, musimy to zrobić podczas ciepłych miesięcy, aby organizm konia naturalnie przystosował się do zmieniających się warunków środowiskowych. Zarówno zmniejszająca się ilość światła, jak i spadająca temperatura, to sygnały dla konia, by cieplej się ubrać. Koń może regulować stopień izolacji termicznej poprzez mechanizm stroszenia włosa, czyli ustawiania włosów w różnych kierunkach i pod różnym kątem. Może to zwiększyć głębokość okrywy włosowej nawet o 30% – pod warunkiem, że mięśnie prostowniki włosa są regularnie przez konia używane właśnie do tego celu. U koni trzymanych w cieplarnianych warunkach te mięśnie często nie pracują prawidłowo lub nawet zanikają, nie mówiąc o tym, że konie golone nie mają czego stroszyć. Sierść konia pokryta jest oleistą substancją, która zapobiega jej przemaczaniu podczas deszczu lub śnieżycy. Naczynia krwionośne mogą się zwężać lub rozszerzać, regulując ocieplanie powierzchni skóry. Większa zimą ilość tkanki tłuszczowej to również naturalny izolator zimna. Konie potrafią się ustawić od wiatru tak, by zminimalizować chłód. A gdy zimą koniowi jest naprawdę zimno, zaczyna się ruszać. Wszystkie te mechanizmy działają jednak prawidłowo tylko wtedy, gdy koń jest utrzymywany w chowie bezstajennym – z dostępnymi wiatami, do których może się schronić. Natomiast oczywistym jest, że wypuszczenie golonego konia na kilkunastostopniowy mróz czy wiosenny porywisty wiatr, jest proszeniem się o chorobę. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że natura zapewniła koniom skuteczny mechanizm termoregulacji zapobiegający utracie ciepła, tylko że należy pozwolić im go wykorzystywać. Długie, zimowe wieczory, które my lubimy spędzać w domowych pieleszach, faktycznie stają się długie dla koni zamkniętych w boksach. I o ile my wiosną zwykle zaczynamy więcej się ruszać, to w wielu stajniach tzw. „zimowe karmienie” (z którym wiąże się późniejsze wyprowadzanie koni na padoki ok. 9-10 i ich wcześniejsze sprowadzanie do boksów ok. 13-14) trwa co najmniej do końca marca, albo i dłużej. Jeśli wprowadzono je w listopadzie, to oznacza to, że koń przez ok. 5 miesięcy ok. 20 godzin stoi w boksie każdego dnia. Jest to absolutne pogwałcenie jego natury i szkodzenie jego zdrowiu: fizycznemu i psychicznemu. Takiego sposobu utrzymania uprzyjemni koniom nawet najsmaczniejsza pasza, zbożowa lizawka, ani zabawka w boksie. Koni tak utrzymywanych, nierzadko w ocieplanych stajniach, w których „nie wolno” otwierać okien, nie możemy oczywiście wyrzucić z boksów na padoki na 24h bez względu na pogodę. Możemy jednak zadbać o to, by wychodziły na dłużej przynajmniej w te dni, kiedy na dworze jest cieplej, a przed kolejną zimą zadbać o dłuższy czas padokowania. Nasze pragnienie, by koniowi było ciepło, bardzo często wynika po prostu z ze śle pojętej troski i antropomorfizowania tego zwierzęcia, tzn. przypisywania mu potrzeb ludzkich. Te są jednak diametralnie różne od potrzeb konia, który w każdej porze roku potrzebuje ruchu, kontaktu ze stadem i otwartych przestrzeni.

 

Koń w chowie bezstajennym ma odpowiednio długą sierść i nie marznie.
Fot. S. Buga

 

Konie uwielbiają tarzać się w śniegu.
Fot. z archiwum Bereniki Bratny

 


Źrebak po zabawie odpoczywa w śniegu i nie marznie dzięki grubej sierści.
Fot. z archiwum E. Rot-Bugi

 

Konie chętnie wracają do boksów?

Gdy czasem wyrażam zdziwienie, że konie są krótko padokowane, słyszę wytłumaczenie, że przecież konie chętnie wracają do boksów. Ale to tylko pół prawdy. Konie, które nie mają na padokach siana i stoją na nich kilka godzin, nie mając dostępu do paszy objętościowej (a zimą i wczesną wiosną zdarza się to w wielu stajniach), faktycznie „chętnie” wracają do boksów. Czasami nawet wracają nazbyt chętnie, wyprzedzając stajennych i wyciągając uwiązy. Zresztą już w porze poprzedzającej sprowadzanie prezentują zachowania, które pokazują ich „pragnienie” powrotu do boksów [sic!]: kręcą się nerwowo, przepychają się i podgryzają w kolejce do wyjścia. A dlaczego tak im śpieszno do boksów? Bo są głodne! Jak również są przyzwyczajone do tego, że w boksie jest już dla nich przygotowane siano, a niebawem będzie jeszcze kolacja w postaci paszy treściwej. Oczywiście, czasem konie mogą zmarznąć na padoku, ale to głód i nawyki, a nie zimowa szarówka, są podstawowymi przyczynami, dla których konie chętnie wracają do boksów. Ta nieprawdopodobna chęć powrotu do stajni ustępuje zwykle po kilku tygodniach od wprowadzenia koniom na padoki siatek z sianem. Siatki rozwiązują także problem wdeptywania siana w ziemię (wiosną: w błoto na padoki) oraz rozwiewania go przez wiosenne wiatry. Wprowadzenie siatek skutkuje poprawą zachowania koni, które, mając paszę objętościową do dyspozycji przez cały czas, nie muszą już rywalizować o miejsce w kolejce do stajni, ani też nie muszą się do niej spieszyć, bo i po co? Zastanawiające jest jednak to, że wielu koniarzy nie widzi lub może nie chce zobaczyć związku między sposobem utrzymania koni a ich zachowaniem.

 

Konie mające stały dostęp do siana na padokach są dużo spokojniejsze i bezpieczniejsze.
Fot. Piece of Hay

 

Zimowe żywienie, wiosenne problemy

Czy konie zimą potrzebują specjalnego żywienia? Bez wątpienia brak padoków i przejście na siano powoduje, że mogą się u nich pojawić niedobory żywieniowe. W wielu stajniach, w obawie przed tym, że konie schudną, zimą wprowadzany jest kilka razy w tygodniu mesz – posiłek uwielbiany przez większość koni. Są konie, które faktycznie zimą łatwiej tracą na wadze i ten dodatkowy posiłek jest dla nich bardzo wskazany. Są jednak i takie, które – zwłaszcza gdy zostaje ograniczony czas padokowania – łatwo przybierają na wadze ze względu na brak ruchu i zwiększoną konsumpcję słomy. O ile w pierwszym przypadku podawanie meszu jest jak najbardziej zasadne, o tyle w drugim warto się zastanowić, czy koń ma dostawać pełną porcję czy może raczej porcyjkę, głównie po to, by się nie denerwował, że sąsiedzi jedzą, a on nie. Jeśli trzymamy konia w stajni, gdzie zimą i wiosną skrócony jest czas padokowania, może być potrzeba skorygowania porcji żywieniowej. Jeśli konie zimą głównie stoją w zamknięciu, to normalna porcja paszy zazwyczaj okazuje się zbyt kaloryczna. Dodatkowy posiłek lub posiłki (mesz, obiad), żeby konie „nie schudły” zazwyczaj prowadzi do zwiększenia problemu. Dlatego przed zimą, a jeśli tego nie zrobiliśmy, to wczesną wiosnę, warto zrewidować dawkę pokarmową i w przypadku chowu stajennego, i w przypadku chowu bezstajennego. Czasami trzeba znacząco zmniejszyć dawkę paszy energetycznej lub ją zmodyfikować, ale warto to zrobić po konsultacji z dietetykiem, aby zmniejszanie ilości jedzenia nie odbiło się na kondycji i zdrowiu konia. Ale co zrobić, gdy konia roznosi? Tu dochodzimy do kolejnego problemu, który pojawia się w zimie i po zimie – tzw. nadmiaru energii.

 

Zimowy nadmiar energii

Koń jest zwierzęciem przestrzeni i potrzebuje ruchu dla zachowania zdrowia fizycznego i psychicznej równowagi. Wypuszczanie koni zimną i w okresie przedwiośnia zaledwie na kilka godzin dziennie to stanowczo za mało i odbija się to zarówno na jego zdrowiu fizycznym, jak i na jego umyśle. U koni stojących nawet kilka godzin w boksie rozpoczynają się procesy osteoporozy. Koniom stojącym w boksach puchną nogi, gniją strzałki i zawężają się kopyta. Takie konie często cierpią również na dolegliwości układu oddechowego, np. kaszlą lub mają alergie. Brak ruchu sprzyja także otyłości i insulinooporności. Skrócony przed zimą czas padokowania nie pozostaje bez wpływu na zachowanie koni. Często faktycznie rozpiera je energia, czemu trudno się dziwić – skoro stoją większą część doby w stajni, to kiedy z niej wyjdą, myślą przede wszystkim o tym, żeby się wybiegać, zwłaszcza że czują nadchodzącą wiosnę. Podczas treningów nie grzeszą więc skupieniem, szukają sobie pretekstu do spłoszenia się, są rozkojarzone. Niechęć do pracy w skupieniu może mieć również przyczynę w fizyczności, ponieważ takie konie mają zastane kości i mięśnie, praca może im sprawiać co najmniej dyskomfort i bronią się przed nią. Takie konie stają się nerwowe i niebezpieczne – często jeździec ma wrażenie, że siedzi na beczce prochu, która w każdej chwili może wybuchnąć. Lonżowanie konia przed jazdą jest w tej sytuacji tylko półśrodkiem – oczywiście lepiej konia wylonżować, by choć trochę „spuścił pary” niż wsiadać, jeśli wiemy, że nie jesteśmy w stanie zapanować nad zwierzęciem. Takie lonżowanie, czy raczej: wybieganie konia, jest jednak tylko połowicznym sposobem na poprawę sytuacji, a rozwiązanie problemu jest co innego: wypuszczenie koni na padoki i zapewnienie im naturalnego ruchu. Konie, którym go zapewnimy, mają spokojną głowę i dużo chętniej pracują na ujeżdżalni. Konie stojące w boksach znacznie trudniej zainteresować pracą i wymaganie od nich skupienia w takiej sytuacji jest wręcz nieuczciwe, choć konieczne dla bezpieczeństwa jeźdźca.

 


Koń tryska energią – wreszcie ma możliwość się wybiegać!
Fot. M. Lech

 

Wiosenne zmartwienia właścicieli

Wielu właścicieli koni nie chce wypuszczać koni na padoki w okresie przedwiośnia w obawie przed kontuzjami. Co będzie, jeśli koń się pośliźnie? A jak zerwie sobie ścięgno? Bez wątpienia, nie da się wykluczyć takich sytuacji i złe podłoże (lód, błoto), zwiększa ryzyko wypadków. Warto jednak zwrócić uwagę na jedną oczywistą rzecz: konie naprawdę nie są głupie. Konie, które mają szansę chodzić po każdym podłożu i w każdych warunkach, potrafią to robić. Dobrze wiedzą, kiedy na padokach czy w terenie jest lód, i że wówczas należy poruszać się ostrożnie. Wiedzą również, co to jest wiosenne błoto i nie urządzają sobie po nim galopad. Takie konie gdy podłoże nie sprzyja ruchowi, zazwyczaj po prostu stoją lub poruszają się ostrożnym stępem. Ryzyko kontuzji zwiększa się natomiast dramatycznie u koni trzymanych kilkanaście godzin w boksach, które kipią energią i wypuszczone wiosną na padok przestają panować nad emocjami. To przede wszystkim takie konie zaczynają „wariować” na padokach, nie patrzą pod nogi, zatracają jakby część instynktu samozachowawczego, zwłaszcza jeśli nie mają zajęcia w postaci siana. Niewypuszczanie konie na padoki czy rezygnacja z jazdy w terenie z uwagi na niesprzyjające podłoże, wiatr, kałuże to jednak błędne koło i maskowanie prawdziwego problemu: sprzecznych z naturą konia warunków jego utrzymania i braków w wyszkoleniu. Konie, które są padokowane kilkanaście godzin na dobę, a zwłaszcza takie, które są w chowie bezstajennym, nawet po kilku tygodniach bez pracy, są skupione, chętne do pracy pod jeźdźcem i spokojne podczas jazdy w terenie – w każdych warunkach. Pora roku nie ma dla nich znaczenia. Nie wierzycie? Spróbujcie!

 

Koń, na którym wyjeżdża się w teren w każdych warunkach,
potrafi chodzić po każdym podłożu.Także po lodzie – niepodkuty.
Fot. z archiwum E. Rot-Bugi

 


Im więcej jazd zimą, tym koń bardziej wybiegany i spokojny.
Fot. S. Buga

 

Zima i wczesna wiosna to trudny czas dla właścicieli stajni i właścicieli koni. Często jednak zapominamy, że jest to także trudny czas dla koni. Zamknięte w boksach, często znudzone, czasem przekarmione, nierzadko kipiące energią – cierpią. Nie potrafią nam tego powiedzieć inaczej, jak tylko swoim zachowaniem. Takim zachowaniem, które uznajemy za niewłaściwe i za które nierzadko je każemy. Zachowań takich jak ponoszenie, uskakiwanie, brak skupienia, niechęć do pracy, kręcenie się przy siodłaniu, ciągnięcie się na uwiązie, nie możemy oczywiście tłumaczyć wyłącznie niedostatecznym padokowaniem czy nieprawidłowym żywieniem. Bez wątpienia świadczą one o brakach w wyszkoleniu, czasem o niedopasowanym siodle czy problemach zdrowotnych, nie możemy jednak – w zestawieniu z tymi problemami – lekceważyć niedostatecznego czasu padokowania. Nie można też udawać, że nie ma związku pomiędzy ciągnięciem konia do stajni podczas sprowadzania z padoku a sposobem żywienia, jeśli na padoku nie ma siana, a w boksie jest. Nie jest też fair wymagać od konia pracy w skupieniu, jeśli nie może się on wybiegać na padoku, a na pewno nie jest uczciwe karanie go za to. Często albo dla własnej wygody, albo przeciwnie – mając najlepsze intencje, nie pozwalamy koniom żyć w taki sposób, jaki zaplanowała to dla nich natura. Zamiast utyskiwać nad objawami, warto poszukać przyczyn, bo to je należy zlikwidować, aby cieszyć się bezpiecznym, szczęśliwym i chętnym do pracy wierzchowcem. Najlepiej zacząć właśnie teraz – wiosną.