Bezkresne połacie białego puchu, który niczym pierzyna otula zmarznięte łąki, a na kamienistych drogach rozwija skrzący się dywan - taki obraz, pomimo towarzyszącego mu chłodu, kusi wielu jeźdźców, by wybrać się zimą w teren. Jazda w takich warunkach różni się jednak znacznie od jazdy o innej porze roku. Choć biały puch wygląda beztrosko, to niekiedy może również być przyczyną niebezpiecznych sytuacji. Na co więc uważać, by z zimowych wyjazdów w teren zachować same dobre wspomnienia?

 

 

Lód

O ile śnieg sam w sobie nie jest zwykle śliski dla końskich kopyt, to znacząco zwiększa on ryzyko poślizgu. Po pierwsze, mogą pod nim skrywać się zmarznięte kałuże. Jeśli są one dostatecznie mocno zmrożone, to tafla lodu nie pęknie nawet pod ciężarem stąpającego po niej konia. Pokryta grubą warstwą śniegu raczej będzie niegroźna. Wystarczy jednak, że jej fragment przebije spod białego puchu, który na przykład zwieje wiatr, i ryzyko poślizgu dla końskiego kopyta będzie bardzo wysokie. Co gorsze, takie kałuże często nie są wcale widoczne. Przyprószone cienką warstwą śniegu, zdają się nie istnieć wcale. O ich obecności dowiadujemy się czasem dopiero leżąc z koniem na śniegu. Takie kałuże mogą kryć się zarówno na polnych, mało lub wcale uczęszczanych miedzach, jak i na drogach przejezdnych nawet dla samochodów. Czasem przez jedno miejsce może przejść bez problemu kilka koni, a jeden niefortunnie się poślizgnie i przewróci. Podobnym zagrożeniem bywa mocno ubity i zmarznięty śnieg, wyślizgany zarówno przez pojazdy jak i intensywniejszy ruch pieszy czy konny. Z pozoru wygląda niegroźnie – ot, biała droga, w rzeczywistości jednak jest to nawierzchnia bardzo śliska również dla końskich kopyt.

 


1.      Widiowe, ostro zakończone hacele wbijają się nawet w lód, zapobiegając poślizgnięciu się konia zimą.

 

W każdym przypadku poślizgnięcie może zakończyć się upadkiem konia. Może być on bardzo brzemienny w skutki zarówno dla człowieka, jak i zwierzęcia. Pierwszy może zostać przygnieciony przez wierzchowca, a także może doznać urazu od samego gwałtownego i niespodziewanego kontaktu z ziemią, drugi natomiast może doznać poważnej kontuzji, z zerwaniem ścięgien i złamaniami kości włącznie. Z tego względu powinniśmy z dużym respektem traktować śnieżne podłoże. Osoby udające się konno w teren sporadycznie, które jeżdżą na bosych koniach, powinny zachować szczególną ostrożność, pozwalając sobie na poruszanie się wyższymi chodami tylko wtedy, gdy pod śniegiem znajduje się dobrze znane podłoże i ryzyko, że może tkwić tam kałuża jest niewielkie. Unikajmy natomiast szybszej jazdy po drogach, również tych polnych, gdyż to właśnie na nich najłatwiej trafić na ukrytą pod śniegiem zamarzniętą taflę wody. Jeśli mamy wątpliwości co do podłoża, lepiej zsiądźmy z konia i przeprowadźmy go w ręku. Osoby bywające w terenie częściej powinny natomiast odpowiednio uzbroić końskie kopyta. Mamy do dyspozycji tradycyjne podkowy oraz buty dla koni, które wchodzą do coraz szerszego użytku. Pamiętajmy jednak, że oba rozwiązania muszą cechować się zimą możliwie największą przyczepnością i twardością. W przypadku podków postawmy na podkowy z gwintami na hacele. Same hacele powinny być ostro zakończone, z drutem widiowym w środku. Dzięki temu wbiją się one nawet w grubą pokrywę lodu, zapewniając koniowi pewność stąpania i znacznie minimalizując ryzyko upadku. Pamiętajmy, że hacele po jeździe powinny być bezwzględnie wykręcane! Szukając butów, stawiajmy również na analogiczne rozwiązania, dające porównywalny poziom bezpieczeństwa i komfortu. Na rynku dostępne są również buty z możliwością wkręcania do nich specjalnie zaprojektowanych haceli. Zabezpieczmy również za pomocą ochraniaczy nogi konia przed kontaktem z hacelami, który może zakończyć się zranieniami.

 

Jeśli koń jest podkuty, to w żadnym wypadku nie wybierajmy się na nim w teren zimą bez wkręconych haceli. O ile bose kopyto ma dzięki swojemu kształtowi i strukturze dosyć dobrą przyczepność i tylko na wyjątkowo niesprzyjającym podłożu, jak wspomniany wcześniej lód, może ona zawieść, to kopyto podkute, ale niezaopatrzone w hacele, jest znacznie bardziej narażone na poślizg na każdym zimowym podłożu. Nie dajmy się też zwieść niektórym osobom radzącym: „Podkuj tylko na przód. To wystarczy, żeby się nie ślizgał.” Doświadczenie pokazuje, że jednak nie wystarczy. Koniowu zabezpieczonemu hacelami tylko na przód, może się poślizgnąć zadnia kończyna, co bywa przyczyną kontuzji, w wielu przypadkach poprzedzonej nawet wywróceniem się zwierzęcia.

 

Szczególną odmianą zimowej nawierzchni jest gołoledź. Jest tym groźniejsza, że niekiedy wcale nie widać, gdy cienką warstwą pokrywa na przykład asfalt. Niestety taka nawierzchnia śliska jest nie tylko dla samochodów, ale również dla koni. W tym przypadku nie pomogą nawet najlepsze hacele. Dlatego przy takich warunkach nie ryzykujmy wcale zdrowia i życia swojego i konia. Nawet krótki przejazd asfaltową lub betonową drogą pokrytą gołoledzią może się bowiem skończyć dla obojga tragicznie.

 

 

Problemy ze śniegiem pod podkowami

Choć odpowiednio uzbrojone podkowy potrafią świetnie się sprawdzić na bardzo śliskim, pokrytym lodem lub ubitym, zmarzniętym śniegiem podłożu, to mają też swoje wady w kontekście zimy. Jeśli bowiem spadnie mokry śnieg, może on łatwo przymarzać do metalowych podków. Co gorsze, do takiego śniegu przylepiają się kolejne jego porcje i już po chwili koń porusza się jak w butach na koturnach, mając pod kopytami wielkie śniegowe kule, wielkością niekiedy dorównujące kopytu. Zwierzęciu jest niezwykle trudno chodzić, a nawet stać w ten sposób, co wiąże się z potencjalnym ryzykiem kontuzji i dopóki te śnieżne twory tkwią pod kopytami, jazda konna jest niemożliwa. Na szczęście po jakimś czasie takiej katorgi zwykle problem samoistnie znika i można kontynuować jazdę. Jak już wspomniano, najczęściej problemy tego typu pojawiają się w związku z mokrym śniegiem. Gdy jest on zmrożony i sypki, ryzyko formowania się „śniegowych koturnów” jest zdecydowanie mniejsze. Co sezon pojawiają się pytania o to jak sobie radzić z takimi przypadłościami. Pada zwykle wiele rad, żeby podkowy nacierać kremem, maścią, smarem, olejem, świecą, parafiną, wazeliną i innymi specyfikami. Niestety żaden z nich nie jest zwykle zadowalająco skuteczny. W wielu przypadkach najlepiej sprawdzają się specjalne wkładki śniegowe do podków, które kowal wkłada podczas kucia pomiędzy kopyto a podkowę i łącznie montuje za pomocą podkowiaków. Jeśli więc jeździmy zimą na podkutym koniu, warto rozważyć tę opcję.

 


Wkładka śniegowa do podków.

 

 

Śnieżne zaspy

Choć galop przez zaśnieżoną łąkę wydaje się być prawdziwie beztroskim i pełnym radości momentem, a napotykane zaspy tylko potęgują wrażenie bajkowości, mogą być one również przyczyną niebezpiecznych sytuacji. Zdarzają się bowiem i takie zaspy, które są wyższe od konia. I te właśnie są niebezpieczne, przede wszystkim dla jeźdźca. Zwierzę, które wpada w tak głęboki śnieg, jest zdezorientowane i ma wrażenie, że się topi. Wykonuje wtedy odruchowo szereg gwałtownych ruchów, mających na celu silne odbicie się z dna zaspy i wyskoczenie z niej. W takiej sytuacji bardzo łatwo o wypadek. Jeździec może bowiem spaść z konia i dostać się w zasięg jego kończyn, co grozi ryzykiem bardzo poważnych urazów. Człowiek może zostać również przygnieciony przez szamocącego się wierzchowca. W śniegu niewiele widzi zarówno koń, jak i jeździec, ciężko zapanować nad sytuacją w trakcie takiej kotłowaniny. Niewielkie zaspy nie stanowią większego problemu, ale te wyjątkowo głębokie powinny skłonić nas do daleko posuniętej ostrożności. Co gorsze, czasem wcale nie spodziewamy się ich wystąpienia. Im szybciej się poruszamy, tym z większym impetem możemy wpaść w taką pułapkę. Czasem całe zajście wygląda tak, że jeździec galopuje na koniu polną miedzą i nagle, ni stąd, ni zowąd, znika z powierzchni ziemi. Zwykle wszystko kończy się dobrze, ale mimo wszystko o wypadek w takiej sytuacji nie jest trudno. Uważajmy szczególnie na polnych, odsłoniętych drogach, w wąwozach, a także przy ścianie lasu. Wiatr potrafi w takich miejscach usypać prawdziwe śnieżne góry. Poruszając się w takim terenie zachowajmy ostrożność, wybierzmy raczej stęp, a jeśli czujemy, że ryzyko głębokiej zaspy jest bardzo duże, zsiądźmy z konia i prowadźmy go kawałek w ręce. Najlepiej iść wtedy w sporej odległości przed koniem, trzymając za końcówkę wodzy tak, aby mieć miejsce do wycofania się w razie zbyt głębokiego śniegu i żeby w ewentualną zaspę nie wpadł od razu z nami koń. Każdy krok stawiajmy ze świadomością, że możemy się zapaść. Idźmy więc powoli i w gotowości do szybkiego odwrotu.

 


Uważajmy na zimowe drogi. Pod warstwą śniegu mogą kryć się zamarznięte kałuże.

 

 

Rowy, studnie, szamba

Śnieg potrafi skutecznie zamaskować różne zagłębienia terenu, które w innych warunkach i my, i konie omijalibyśmy szerokim łukiem. Możemy na przykład chcieć zjechać z drogi na pobocze, a tu nagle okaże się, że pod grubą warstwą śniegu jest głęboki rów. Gorzej jeśli trafimy na niezabezpieczoną studnię lub szambo, których głębokość sięga wielu metrów. Uważajmy więc szczególnie przejeżdżając w okolicy zabudowań lub ich ruin, bowiem tam mogą przede wszystkim czaić się takie właśnie niespodzianki. Zawsze w miejscach wątpliwych lepiej zsiąść z konia i ostrożnie sprawdzić podłoże.

 


1.      Przydrożny rów może być wcale niewidoczny, gdy pokryje go śnieg.

 

Zima może być fantastyczną porą na zimowe spacery, a także dłuższe nawet wędrówki. Pamiętajmy jednak, że zimowe warunki bywają kłopotliwe nie tylko dla kierowców, ale również dla jeźdźców i koni. Uważajmy zatem i z dużą dozą rozsądku podchodźmy do śnieżnych eskapad. Mogą one dostarczyć nam wielu wspaniałych wrażeń, jeśli tylko właściwie przygotujemy do nich siebie i konia, a w trakcie drogi nie stracimy rozwagi i czujności.

 

Ilu zimowych jeźdźców, tyle doświadczeń i płynących z nich cennych mądrości. Zachęcamy do dzielenia się w komentarzach swoimi doświadczeniami z innymi miłośnikami śnieżnych wędrówek na końskim grzbiecie.