Zima to jedna z trudniejszych pór roku dla jeźdźców. Jeżeli nie mamy dostępu do zadaszenia w postaci hali lub krytego lonżownika, jazda konna bywa najczęściej niemożliwa.

 


Opady deszczu czy śniegu potrafią nie tylko utrudnić samą jazdę, ale konsekwentnie zamieniać czworobok bądź parkur w muliste jezioro. Jest to czas, kiedy znajdujemy wiele wymówek, aby nie jechać do stajni. Tracimy zapał i chęci do pracy. Krótsze dni i wczesne ściemnianie również mają niekorzystny wpływ na naszą psychikę.
Co zrobić, aby się zmotywować?

 


Dobry plan dnia

Od tego powinniśmy tak naprawdę zacząć. Jak się do tego zabrać sprawdzonym sposobem? Po pierwsze – najlepiej planuje się z dnia na dzień. Owszem, możemy zorganizować sobie czas na przestrzeni całego tygodnia, ale nie powinniśmy robić tego szczegółowo. Los lubi płatać psikusy każdemu, przez co nigdy nie wiemy, czy np. w środę nie będziemy musieli gdzieś wyjechać lub coś załatwić. Sens ma szczegółowe planowanie tylko w przypadku jednego, maksymalnie dwóch dni. Ja lubię zająć się tym dzień przed. Kiedyś usłyszałam pewną mądrą opowiastkę o zapełnianiu słoika różnymi istotnymi i nieistotnymi rzeczami. Do wypełnienia były dostępne piach, kamienie i żwir. Wszystkie powinny mieścić się naraz w jednym naczyniu, ale pod warunkiem, że wsypaliśmy je w odpowiedniej kolejności. Tak samo działa planowanie dnia. W pierwszym etapie wypisujemy obowiązki. z jakimi idzie nam się zmierzyć i czas, jaki nam to zajmie, w którym uwzględniamy również dojazd do celu. Do każdego zadania należy doliczyć 15% tzw. „obsuwy”, bo nie jesteśmy w stanie przewidzieć korków bądź przedłużenia danej czynności. Następnie nadajemy rangę zadaniom od ważnych do mniej ważnych lub dodatkowych. Bardzo dokładnie rozplanowujemy te najważniejsze czynności, później ważne, a na sam koniec, w wolne przestrzenie upychamy najmniej istotne. Jeżeli możemy gdzieś zaoszczędzić na czasie, np. ktoś może wykonać coś za nas i ma do tego chęci – wykorzystajmy to. Zyskamy cenne minuty w całym intensywnym dniu. Pamiętajcie też, że nigdy nie planujemy na styk ani za dużo na jeden dzień. Nic tak bardziej nie demotywuje jak niewykonane lub nieukończone zadanie. Spada morale i coraz łatwiej jest nam powiedzieć „jutro”. Zakładam, że w każdym Waszym planie znajdzie się kluczowe słowo „stajnia”.

 

 

Plan treningów

I tutaj powinniśmy zdać się na specjalistów bądź poszukać rozsądnego rozwiązania w prasie. Jeżeli kiedykolwiek ktoś z Was coś ćwiczył, dobrze wiecie, że jak nie ma regularności, to nie ma efektów. Konsekwencja i sumienność to klucz do budowania formy. To samo tyczy się naszego konia. Jeżeli chcemy, aby wpajana weń wiedza zostawała, a nie wypadała ogonem, to powinniśmy zadbać o regularność pracy.
Oczywiście uwzględniając też dzień wolny.
Bardzo dobrze sprawdza się stopniowanie wysiłku i to oferują niektóre gotowe plany treningowe. Przeszukując ogólnodostępną wiedzę googlową (niestety często bzdurną) powinniście pamiętać, że każdy zwierzak potrzebuje indywidualnego podejścia. Nie można konia chodzącego raz w tygodniu (znam takie!) od razu wrzucić na target 6 dni w tygodniu po 75 minut pracy. Dodatkowo powinniśmy modelować wedle potrzeb gotowe rozwiązania. Jeżeli mamy stałe dni pracy z koniem, bardzo polecam system 3–1–2–1, czyli trzy dni pracy, jeden dzień wolny, dwa dni pracy, jeden dzień wolny. Wolny dzień to taki, kiedy zwierzę nie wykonuje ćwiczeń pod siodłem bądź na lonży, a ma zapewniony swobodny ruch. Ma odpoczywać zarówno fizycznie, jak i psychicznie i tylko w ten sposób się regenerować. Pierwszy dzień pracy powinien być zawsze lekki, kolejny średni, a ostatni najbardziej intensywny. Kiedy mamy do czynienia z dwoma treningami, to rozpoczynamy od średniego i kończymy mocnym.

 

W sytuacji, gdy nie mamy unormowanych na stałe dni, bezbłędnie sprawdza się system 3–1–3–1, czyli trzy dni pracy i jeden dzień przerwy. Treningi również stopniujemy intensywnością. Ja lubię raz w tygodniu z koniem popracować na dwóch linach. Nie ma nic lepszego na rozbudowę muskulatury oraz poprawę ruchu bez obciążenia. Służą też genialnie do szkolenia wyższych elementów ujeżdżenia, a umiejętnie stosowane poprawiają pracę na kontakcie.

 

Konsekwencja

To kolejna ważna składowa. W sumie bez niej nie ma trenowania. Bardzo dobrze znam to uczucie, kiedy w styczniowy ciemny poranek kołdra jest dużo milsza, cieplejsza i namawia nas na pozostanie, a powieki są tak ciężkie jak 50-kilogramowe sztangi. Każdy ma ten dylemat: wstać czy nie wstać. Jeżeli podejmiecie bój i podniesiecie się z przyjemnego łóżka, już wygraliście. W ten sposób pokonujecie sami siebie. Wygrywacie z wewnętrznym leniem. To daje niezłego kopa na początek dnia. Oczywiście w połowie doby przychodzi pierwsze zmęczenie, a żeby było ciekawiej – każdy odczuwa to o konkretnej porze, także warto wówczas zaplanować w swoim grafiku tzw. przerwę na odpoczynek, posiłek lub drzemkę. Dobra, 20–30 minutowa drzemka zregeneruje nasze akumulatorki. Jeżeli zamierzamy spać dłużej, trzeba wybudzić się po całym cyklu snu – tak aby nie być śniętym do końca dnia, a tylko przez pierwsze 15–20 minut.

 

Najtrudniej jest zacząć, a pierwszy kryzys z reguły przychodzi po pierwszych 3 tygodniach. Wtedy najbardziej nam się NIE CHCE i najtrudniej wstaje się z łóżka i mobilizuje do działania. Trzeba znaleźć wtedy sposób na siebie. Zadziałać tak, aby nam się chciało. Mnie pomaga ustawienie celu. Takiego małego, do którego mam dążyć. Jeżeli będzie za odległy, wówczas łatwiej będzie rzucić rękawicę i się poddać. Powinien być niby na wyciągnięcie ręki. Wtedy „króliczka” chce się gonić. Także mamy cel i mamy powód, dla którego wstajemy. Można też wylewać wiadro wody, ale myślę, że zdrowszy jest pierwszy pomysł.

 

Warunki lub ich brak

Są takie rzeczy, których nie przeskoczymy. Należą do nich: zalany plac, błoto, deszcz, śnieg, wiatr, zimno, gorąco, twardo, ślisko itd. itp. Zauważcie, że najczęściej problem tkwi przede wszystkim w Waszej głowie. Oczywiście, jeżeli czworobokowi bliżej do jeziora niż do obiektu olimpijskiego, a my jeździmy na wyższym poziomie, to jazda jest bez sensu. Wówczas z pomocą przychodzi teren, a w nim wykonanie kilku niezbędnych w treningu elementów. No dobra, to co zrobić, jak nie ma terenu oraz placu? To ja się zapytam, to co Wy robicie w takiej stajni? Zawsze jest jakieś miejsce, gdzie można ćwiczyć. Może jest blisko inna stajnia, gdzie za dodatkową opłatą można skorzystać z infrastruktury? Może to być też łąka. Zamiast piętrzyć problemy i tworzyć wymówki zacznijcie szukać rozwiązania. Już dawno zauważyłam pewną prawidłowość. Jak ktoś czegoś nie chce, zawsze znajdzie dobre wytłumaczenie. Wiatr i śnieg to zmora hal namiotowych. Trzeba zwierzęta dobrze oswoić z odgłosami, aby spokojnie ćwiczyć, ale da się. Na wszystko z reguły potrzeba czasu i chęci, a tych ostatnich nierzadko brak.

 

 

Poczucie winy

Jeżeli je czujecie, nie jesteście jeszcze przegrani. Kiedy nie jedziecie do konia i macie kaca moralnego, to ostatni dzwonek, aby coś w sobie zmienić. Jeżeli nic nie zrobicie, w krótkim czasie zobojętnicie się zupełnie na to odczucie i bardzo trudno będzie się zmobilizować do pracy. Człowiek z natury jest leniwy. Lubimy marnotrawić czas na głupoty i nie dostrzegamy, jak szybko nam ucieka pomiędzy palcami. Dlatego, zamiast spędzać kolejny dzień przed komputerem, telefonem czy na fejsie, zaplanujcie sobie kreatywnie czas.
Wasz koń to nie rower, który może stać pół roku w kącie i być „użyty” jak najdzie nas ochota. Jeżeli nie macie siły wsiadać i jeździć, to chociaż wyczyśćcie i spędźcie wspólnie chwilę. Zwykła lonża czy spacer w ręku daje komfort psychiczny i poczucie spełnionego obowiązku. I tak małymi kroczkami osiągajcie kolejne cele na Waszej mapie. Dodatkowo nic tak nie pomaga jak wspólne motywowanie, a koleżanki po „fachu” bardzo chętnie pomogą. Na treningi możecie umawiać się wspólnie. Praca w kilka osób zawsze jest ciekawym doświadczeniem. Lekka (zdrowa!) rywalizacja nie zaszkodzi, a zmobilizuje do wytężonej pracy.

 

Pamiętajcie, że dla wielu stajni „złoty” klient to taki, który regularnie płaci i nie przyjeżdża. Proponuje być „złotym” opiekunem, a „brązowym” właścicielem pensjonariusza. Każdy czas spędzony ze zwierzakiem buduje i jest cenny.

 

Koniec roku to czas postanowień noworocznych. Każdy je robi i przeważnie nic z niego nie wynika. Jak widzicie, problem motywowania nie jest tylko Waszym kamieniem milowym. Boryka się z nim każdy, kto czynnie uprawia sport. Dlatego w tym roku postanówcie być lepszymi „planerami” własnego czasu i kupcie sobie kalendarz! Na Nowy Rok życzę Wam przede wszystkim pomyślności, dobrej organizacji i samorealizacji!