Litera „W” w nazwie zawodów oznacza, że w jednym z rozgrywanych konkursów będzie można zdobyć punkty liczone do rankingu Pucharu Świata FEI w skokach przez przeszkody. W ramach tej indywidualnej rywalizacji świat został podzielony na 17 Lig, w zależności od regionu geograficznego. Ta, w której startują polscy zawodnicy to Liga Europy Centralnej, która decyzją FEI została podzielona na dwie sub-ligi: Północna i Południową.

Rywalizacja w sezonie 2013/2014 w „naszej” Lidze Europy Centralnej, w sub-lidze Północnej rozpoczęła się już w maju 2013 roku zawodami na otwartym hipodromie w Vazgaikiemis na Litwie (Liga Europy Zachodniej rozgrywana jest wyłącznie na zawodach halowych i ruszyła zawodami w Oslo 10 – 13 października br.).
Kwalifikacje w sub-lidze Północnej i Południowej Ligi Europy Centralnej zakończone będą finałowymi zawodami jakie w terminie 13 – 15 marca rozegrane zostaną w hali warszawskiego Torwaru. Weźmie w nich udział po dwudziestu najlepszych zawodników z każdej sub-ligi. Stawką warszawskich zawodów będą 3 miejsca premiowane awansem do światowego finału, który zostanie rozegrany w ternie 17 – 21 kwietnia 2014 roku w Lyonie (FRA).

Zawody, które zostaną rozegrane na początku listopada 2013 roku w Lesznie będą 9. kwalifikacją PŚ LEC sub-ligi Północnej. Po poprzedniej kwalifikacji, jaka odbyła się w początkach września w Tallinie (EST) sytuacja w naszej lidze przedstawia się następująco: prowadzi z dużą przewagą doskonale znany i lubiany przez polską publiczność rosyjski skoczek Vladimir Bieletskiy. Najlepszy z Polaków – Krzysztof Ludwiczak w ostatnim notowaniu spadł z drugiej pozycji na czwarte miejsce. Po dobrym występie w Zagare (LTU) i Tallinie (EST) kolejny Polak Andrzej Głoskowski (zwycięstwo na Litwie i 3 miejsce w Estonii w konkursach zaliczanych do PŚ) awansował do pierwszej dziesiątki na 8. miejsce. Tuż za pierwszą dziesiątką, na 11. miejscu znajduje się kolejny Polak – Sławomir Uchwat. Biorąc pod uwagę fakt, że do zakończenia cyklu pozostały już tylko 3 zawody (Leszno, Budapeszt i Poznań) szanse na awans do 20 mogącej walczyć o awans w Warszawie ma niewielu naszych skoczków.

Najwyżej sklasyfikowany z naszych zawodników, Krzysztof Ludwiczak w rozmowie dla Świata Koni powiedział: „Szczerze mówiąc awans do Lyonu nie specjalnie leży w kręgu naszych zainteresowań. Byłem już na takich zawodach i mówiąc szczerze dzięki temu doświadczeniu wiem, że nie dysponuję w tej chwili stawką takich koni, które umożliwiałyby podjęcie równorzędnej walki w takich zawodach. Niemniej jednak moje plany startowe przewidują udział w obydwu polskich kwalifikacjach, czyli najbliższych zawodach w Lesznie i w grudniowych zawodach w Poznaniu. Będę miał więc okazję jeszcze dwa razy powalczyć o powiększenie swojego dorobku punktowego. W trakcie trwania zawodów w Budapeszcie zamierzam wystartować w Lesznie. Myślę, że pozwoli mi to na start na Torwarze.”

Andrzej Głoskowski o swoich szansach na światowy finał w rozmowie dla ŚK tak powiedział: „Oczywiście będę się starał by w klasyfikacji PŚ zająć jak najwyższe miejsce. Dlatego wystartuję we wszystkich trzech kwalifikacjach jakie pozostały do końca tego roku. Będę w Lesznie, Budapeszcie i Poznaniu. I w każdych tych zawodach będę walczył o komplet 20 punktów jakie dopisze do swojego konta zwycięzca konkursu kwalifikacyjnego Pucharu Świata. Również w Warszawie będę chciał wygrać rywalizację. Bo przecież po to się wyjeżdża na parkur. Czy jednak pojadę do Lyonu? Nie wiem. Szczerze mówiąc nie sądzę, żeby mój koń był gotowy na takie wyzwanie. Zresztą nie czas chyba by dzielić skórę na niedźwiedziu. Przede mną zawody w Lesznie i na tym chciałbym się teraz skupić.”

Nie ma się co dziwić, że atrakcyjność awansu do Finału Pucharu Świata dla polskich zawodników straciła od jakiegoś czasu dawny urok i powab. System w którym zawodnicy naszej Ligi Europy Centralnej kwalifikują się do światowo finału w zawodach dwu i trzy gwiazdkowych po czym jadą na finał rozgrywany na poziomie pięciu gwiazdek z góry skazuje ich tam na rolę „kelnerów”. Incydentalne starty na tym poziomie nie przynoszą nic ponad frustracje. Jednak FEI zdaje się jakby w ogóle nie dostrzegać tego problemu. Z wysokości „Olimpu” zawodów z wielomilionową pulą nagród chyba nie widać problemów z jakimi musi borykać się polskie jeździectwo.