Czy drugi dzień zawodów w Sopocie je spełnił?
Zaczęło się ponownie obiecująco. W serii A konkursu Rundy Młodych Koni, w grupie sześciolatków najlepszy był Cornwall dosiadany przez niemieckiego skoczka Christiana Kukuka. Tuż za nim finiszowała klacz Anastacia III dosiadana przez Łukasza Appela. Pozwoliło to jednak tym koniom na zajęcie miejsc 14 i 15 w konfrontacji z rok starszymi końmi prezentującymi się na parkurze w wieczornej serii B tego konkursu. Konkurs RMK wygrała polska para Limequyl i Jacek Zagor. Kolejny konkurs zwykły z przeszkodami o wysokości 135 cm. wygrał Hubert Kierznowski startujący na klaczy Valencia.

     Podbudowani dobra postawą i wynikami polskich zawodników kibice oczekiwali kolejnego sukcesu kiedy rozpoczął się główny konkurs dzisiejszego dnia, czyli  konkurs Pucharu Narodów. Rozpoczęliśmy w porywającym i pięknym stylu bezbłędnym przejazdem Jarosłąwa Skrzyczyńskiego i w pełni zasługującego na swoja nazwę Crazy Quicka. Potem był przejazd z 12 pkt. karnymi pary Abigej i Marek Lewicki. Kiedy trzeci w polskiej drużynie Piotr Morsztyn zjechał na swoim Osadkowski Van Halen z zerowym bagażem punktowym serca widowni zaczęły bić mocniej. Puknięcie i zrzutka na okserze w przedostatniej przeszkodzie – potrójnym szeregu Andrzeja Głoskowskiego i Crosa dały naszej ekipie prowadzenie po pierwszym nawrocie! Po zeszłorocznym braku awansu do drugiego nawrotu w Sopocie i takiej samej sytuacji w Odense (DEN) w maju 2014 roku to była wspaniała informacja.
     W drugim nawrocie Crazy Quick nie dał już swojemu jeźdźcowi szansy na powtórzenie bezbłędnego przejazdu. Jedna zrzutka i 4 pkt. karne nie przekreśliły jednak szansy na wygrana polskiego zespołu. Po drugim starcie Marka Lewickiego na Abigej konto polskiego zespołu wzbogaciło się o kolejne 8 pkt. karnych. Po pięknej, wyrachowanej wręcz jeździe Piotra Morsztyna na Osadkowski Van Halen dopisaliśmy do wyniku jeden punkt za niewielkie przekroczenie normy czasu. Kiedy zespół turecki zakończył starty z wynikiem 12 pkt. karnych (polski w tym momencie miał ich 17) do wygrania potrzebny był nam bezbłędny przejazd Andrzeja Głoskowskiego (odrzucony by został wtedy wynik Marka Lewickiego). Mimo pięknej stylowo jazdy, mimo mocno zaciśniętych kciuków widzów, drągi dwa razy spadły na piaskowe podłoże.
Po walce zajęliśmy w najważniejszym konkursie drugie miejsce wzbogacając nasze konto punktowe w klasyfikacji łącznej o 90 punków rankingowych. Dzięki temu na półmetku rywalizacji w Furusiyya FEI Nations Cup Europejskiej Dywizji 2 powróciliśmy na pozycje lidera z dorobkiem 230 pkt..
Czy jednak osiągnięty wynik spełnił i oczekiwania i marzenia trenera Rudigera Wassibauera?
Przekonajmy się: „Sądzę, że osiągnięty przez polską drużynę wynik jest bardzo dobry. Oczywiście mogliśmy wygrać. Zwycięstwo było bardzo blisko. Tak jak mówiłem wczoraj mamy naprawdę dobrą ekipę z naprawdę dobrymi końmi. Byliśmy dzisiaj z pewnością jednym z faworytów do zwycięstwa. Jestem jednak bardzo szczęśliwy z osiągniętego wyniku. Jasne, mogło być lepiej, jeden więcej bezbłędny przejazd, choćby naszego ostatniego jeźdźca. Ale oczywiście każdy z drużyny mógł to zrobić jak również każdy ze startujących mógł przejechać ten niełatwy wcale parkur na czysto. Jednak na 40 przejazdów w pierwszym nawrocie było ich tylko siedem a w drugim na 32 przejazdy czystych było sześć. Jestem też bardzo szczęśliwy, bo cały zespół mimo błędów zaprezentował naprawdę dobrą jazdę i uzyskał dobry wynik. Sopot już za nami i trzeba patrzeć do przodu. Sądzę, że mamy naprawdę dobrych jeźdźców i niezłe konie. Oczywiście z drugiej strony nie czuję się zbyt dobrze, bo był to mój ostatni start z drużyna polską w konkursie Pucharu Narodów.  Polska federacja jeździecka rozwiązała ze mną umowę, o czym pewnie wszyscy wiedzą. Nie jestem więc szczęśliwy z powodu tego rozstania po 6 czy niemal 7 latach pracy z polską drużyną. To chyba naturalne. Jak jednak powiedziałem, trzeba patrzeć w przyszłość. Sądzę, że mamy w tej chwili solidne podstawy do budowania przyszłych sukcesów. Oczywiście nie zawsze wszystko będzie układało w perfekcyjny sposób. To niemożliwe. Ale trzeba robić swoje. Sport jeździecki to specyficzny sport. Nie chce porównywać go do Formuły 1, ale w światowym jeździectwie zaangażowane są niezwykle duże środki finansowe. Co jednak kocham w polskim jeździectwie to fakt, że polscy jeźdźcy dosiadają swoich dobrych konie nie dzięki pieniądzom a dzięki wiedzy jak z końmi pracować by to osiągnąć. Większość polskich jeźdźców dosiada koni przygotowanych do startów przez samych siebie. Dlatego sądzę, że przyszłość Polski w jeździectwie jest dobra.” powiedział po zakończonym konkursie Pucharu Narodów trener polskiej drużyny.

     Były więc w Sopocie wielkie emocje, były wielkie nadzieje i wielka, sportowa walka. I chyba mimo faktu, że konkurs wygrała drużyna turecka, to nikt nie powinien formułować w kierunku polskich zawodników nawet cienia zarzutów. Dali z siebie wszystko.

     Menadżer konkurencji skoków przez przeszkody, Krzysztof Koziarowski po zakończonym konkursie powiedział w rozmowie dla Świata Koni: „Mówiłem wczoraj o trzech zerowych przejazdach. Dzisiaj jakby zabrakło jednego. Czuję więc niedosyt. Była wielka szansa wygrać ten Puchar. Wreszcie po tylu latach. Było naprawdę bardzo blisko. Ale cóż. Była dramaturgia a sport nie jest sprawiedliwy. Popełniliśmy naprawdę drobne błędy. Rozmawiałem już z Jarkiem Skrzyczyńskim. Powiedział, że po triplebarze miał do wyboru albo zaryzykować 6 foule, albo przytrzymać. Wybrał przytrzymanie a koń mu nie zareagował. To naprawdę niełatwy koń. Świetne dwa przejazdy Piotra. Dobra jazda Andrzeja Głoskowskiego. Jego koń nie ma jeszcze takiego obycia i doświadczenia w tak trudnych startach. Ale to naprawdę bardzo rozwojowa para. Koń ma na pewno potencjał i myślimy o tej parze w aspekcie Mistrzostw Świata i Igrzysk Olimpijskich. Spokojnie realizujemy przyjęty na początku program i dzisiejszy wynik jest tego efektem. Jak widać wszystko się w jakiś sposób układa w logiczna całość. W Linz i w Odense wyniki nie były na miarę zaprezentowanej przez polski zespół jazdy. Tak to czasem bywa. Wierzę jednak mocno, że włożona w tym sezonie praca zacznie przynosić oczekiwane efekty.”.

     Z kronikarskiego obowiązku należy dodać, że w piątkowym konkursie 140 cm. zwyciężył Sorem Pedersen z Dani, dosiadający wałacha Tailormade Quinnus. Duńczyk wyprzedził dwójkę naszych reprezentantów: startującego na Urbane Mściwoja Kieconia oraz dosiadającego wałacha Inferno Jarosłąwa Skrzyczyńskiego.