Nazywam się Katarzyna (...), mam 18 lat a konno jeżdżę już 6 lat. Ostatnie 2 lata jeżdżę w stajni u pana Zdzisia (...). W tej chwili jeżdżę 3 razy w tygodniu na 8-letnim wałachu Krater, którego dała mi do jazdy jego właścicielka. W naszej stajni wielu jeźdźców, którzy startują w zawodach cofa konia po wjeździe na parkur. Podczas treningów zresztą też. Kiedy ja próbuję zrobić to samo na Kraterze, to on się bardzo buntuje i wspina się i nie chce w ogóle cofać. Bardzo proszę pomóżcie mi rozwiązać ten problem (...).

Czy możesz doradzić rozwiązanie problemu kolejnej Czytelniczki? Wskazać, co i jak ma zrobić, żeby poprawić wykonanie cofania przez dosiadanego przez nią konia?

Czytanie listów przysłanych do redakcji stało się naprawdę, jak w kultowym filmie Barei „Miś”, taką „świecką tradycją” naszych spotkań. Nie ma więc chyba sensu powtarzać, że to bardzo niekomfortowe warunki do udzielania komuś pomocy. Zostawmy jednak te dywagacje, bo od nich problem Kasi z cofaniem Kratera z pewnością się nie rozwiąże. Tym razem zacznę może nietypowo, bo powiem, że szkoda, że Kasia nie czytała w archiwalnych numerach Świata Koni artykułu o cofaniu koni. Było w nim zawarte sporo cennych informacji pomocnych przy pracy nad tym elementem. Skoro jednak tak się nie stało,  czego dowodem jest przysłany do redakcji list, to spróbujmy jakoś pomóc jego autorce. Oczywiście dobrze by było, gdyby Kasia dotarła do archiwalnego numeru i przeczytała wspomniany tekst. Ale to taka uwaga na marginesie.

Cofanie z ziemi – ustępowanie przed nacisku ręki lub palca

Porzućmy jednak te marginalne wątki i skupmy się na tym, co powinna Kasia zrobić, żeby dosiadany przez nią koń zaczął prawidłowo cofać.

Nie poganiaj mnie tak bardzo. Już mówię, co Kasia powinna zrobić. Zacznę jednak od kilku słów na temat samego cofania. Uważam bowiem, że jest to bardzo ważne i bardzo niedoceniane ćwiczenie, które w pracy z koniem przynosi wiele korzyści. Pomaga wydatnie we wzmocnieniu mięśni końskiego grzbietu oraz w uzyskaniu właściwej jego pozycji. Ponadto w przypadku pracy z końmi-skoczkami poprawia pracę stawów kończyn tylnych konia, tak istotnych w odbiciu do skoku bez mocnych obciążeń tych stawów. Wszystkie mądre książki poświęcone jeździe konnej mówią o tym, że cofanie nie jest naturalnym chodem konia. Samo cofanie jest przemieszczaniem się konia w przeciwnym niż w stępie kierunku, czyli do tyłu. Nie jest to jednak „stęp do tyłu”, jak niestety uważa wielu młodych czy raczej świeżych adeptów jeździectwa. Nie jest chodem czterotaktowym jak stęp, a dwutaktowym tak jak kłus. Brakuje mu jednak typowego dla kłusa zawieszenia, czyli tak zwanej „kadencji”. Wykonując cofanie koń stawia nogi po przekątnej. Wykrokowi prawej przedniej kończyny towarzyszy lewa tylna, a lewej przedniej – prawa tylna. W prawidłowo wykonanym cofaniu koń wyraźnie odrywa nogi od podłoża, nie ciągnąc ich po nim i przy ugiętych stawach skokowych osadza swoją kłodę na zadzie. Dlatego też kolejną korzyścią wypływającą ze stosowania tego ćwiczenia jest poprawa u konia podstawienia zadnich kończyn pod kłodę w ruchu do przodu, czyli pomaga w prawidłowym zrównoważeniu konia.


Cofanie z ziemi – przy pomocy lekkich puknięć palcatem

Faktycznie w książkach można znaleźć informację o tym, że cofanie nie należy do naturalnych chodów konia. Jednakże przyglądając się koniom na padokach można zaobserwować bez trudu, jak konie cofają czy to podczas wspólnych zabaw, kiedy się czegoś wystraszą lub podczas prezentowania się młodych ogierków. To jakby trochę przeczyło tym informacjom.

To prawda, takie zachowania nie należą do rzadkości. Ogiery znaczące na padokach teren swoim kałem dosyć często cofają się, by sprawdzić, czy ich zapach przykrył zapach poprzedniego użytkownika padoku. Być może są to konie, które na drodze treningu poznały i zaakceptowały cofanie, a może po prostu przez tysiące lat udomowienia udało nam się „dopisać” do repertuaru końskich ruchów cofanie. Zostawmy jednak te dywagacje i wróćmy do Kasi i tego, co powinna zrobić. Otóż, powinna ona przede wszystkim na razie zaprzestać jakichkolwiek prób cofania. Musi po prostu zaprzestać działania, które wywołuje bunt Kratera. Póki zachowanie takie nie utrwaliło się u niego zbyt mocno. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, co wobec tego Kasia powinna robić? Otóż, powinna sprawdzić, czy dosiadany przez nią koń prawidłowo reaguje na sygnały  przekazywane mu przy pomocy łydki jeźdźca. Bez względu bowiem na uprawianą dyscyplinę jeździecką oraz wiek czy zaangażowanie techniczne konia, minimalne wymagania w stosunku do konia wierzchowego to jego właściwa reakcja na sygnał do ruszenia, wykonanie zmiany kierunku zgodnie z wolą jeźdźca oraz zatrzymanie. Jeśli nie ma z tym specjalnych problemów, to na zakończenie każdej jazdy, kiedy koń jest dobrze rozgrzany i rozluźniony, Kasia powinna zejść z siodła i pracować z koniem w ręku. Na początek powinna zatrzymać Kratera i gdy będzie już stał spokojnie, próbować go cofnąć choć jeden krok poprzez wywieranie nacisku ręką na jego klatkę piersiową. Dobrze jest wtedy spokojnym głosem zachęcać konia do cofnięcia, mówiąc „do tyłu” czy „cofnij”. Każdy krok cofnięcia powinien być nagrodzony.  


Nie zapominaj o nagrodzie, nawet 1 krok do tyłu wymaga nagrody

A co ma zrobić, jeśli Krater nie spełnia tych minimalnych wymagań i nie reaguje prawidłowo na przykład na łydkę?

No cóż, wtedy sprawa jest naprawdę prosta. Powinna wrócić do podstaw i absolutnie nie myśląc o cofaniu wypracować te właściwe reakcje Kratera. Skupienie się nad nauką cofania ma sens jedynie wtedy, kiedy koń przyjął już pomoce jeźdźca i prawidłowo na nie reaguje podążając do przodu we względnej równowadze. Nie wydaje mi się jednak, żeby tego typu dywagacje miały jakiś większy sens. Po prostu nie widząc konkretnej pary musimy zrobić pewne założenie, że Krater spełnia te minimalne wymagania. Wtedy możemy spróbować pomóc Kasi. Pozwól więc, że przyjmując założenie, o którym przed chwilą powiedziałem, wrócę do cofania Kratera. Po uzyskaniu pozytywnego efektu, czyli cofnięciu się konia pod wpływem nacisku ręki, powinna przejść do kolejnego ćwiczenia z ziemi wykonywanego na koniec jazdy. Tym razem jednak efekt cofnięcia konia Kasia powinna osiągnąć poprzez naprzemienne, delikatne puknięcia palcatem w koronkę przednich kończyn. Ponownie na początku powinniśmy zadowolić się wykonaniem jednego kroku do tyłu i koniecznie nagrodzić takie zachowanie. Jeśli nie ma problemów z jednym krokiem, to można oczywiście próbować poprosić konia o cofnięcie kilku kroków. Trzeba jednak pamiętać, że pośpiech w pracy z końmi nigdy nie jest dobrym doradcą. Każdej próbie cofnięcia powinna towarzyszyć zachęta głosem, czyli mówienie spokojnym głosem „cofnij” lub „do tyłu”. Z całą pewnością Krater nie zrozumie tego, co do niego będzie mówić Kasia. Jednak spokojny głos amazonki pomoże mu uspokoić się przy wykonywaniu stresującego do tej pory zadania. Takie dobre skojarzenia pomogą w późniejszym czasie, kiedy Kasia będzie uczyła konia cofać z siodła.


Cofanie z siodła z pomocnikiem – przy pomocy lekkich puknięć batem w okolicach koronki

Kiedy tak opowiadasz o tej podstawowej pracy z ziemi, o użyciu palcata, brzmi to bardzo sielankowo. Tymczasem jest to posługiwanie się, jakby nie było batem, a więc czy nie jest zadawanie koniowi bólu?

Ojoj, coś mi się wydaje, że trochę mnie prowokujesz. Doskonale przecież zdajesz sobie sprawę, że nie mówię tutaj o karaniu konia przy pomocy palcata. Owszem, ten przedmiot i do tego służy. Ale nie tylko. Jest to jedna z pomocy jeździeckich i chcąc być dobrym i świadomym jeźdźcem musimy się nauczyć patrzenia na wszystkie pomoce jeździeckie widząc całe spektrum ich stosowania. Nie wolno się ograniczać do jakiegoś wąskiego wycinka możliwości. To niepotrzebne i szkodliwe ograniczenie. Jeśli więc pytanie to miało na celu sprowokowanie, by nasza rozmowa poszła w kierunku systemu nagród i kar, to myślę, że całkiem niepotrzebnie, bo nie zamknęliśmy jeszcze kwestii pomocy Kasi w przedstawionym w liście problemie. Myślę też, że temat nagród i kar zasługuje na naszą oddzielną rozmowę.



Cofanie z siodła z pomocnikiem – ustępowanie konia przed naciskiem ręki

Trzymam Cię wobec tego za słowo i liczę na to, że przy naszym kolejnym spotkaniu porozmawiamy właśnie o tym.

Bardzo proszę. Jeśli jednak pozwolisz, to wrócę teraz do problemu Kasi i Kratera. Przerwaliśmy wątek na etapie pracy nad cofaniem z ziemi z koniem w reku, kiedy Kasia cofa konia wspomagając się puknięciami palcatem w okolicach koronek przednich kończyn. Kiedy Krater bez strachu i oporów będzie cofał się 3-4 kroki, można pomyśleć, by rozpocząć pracę nad cofaniem z siodła. Przy ocenie dotychczasowych postępów cofania w ręku nie należy przykładać większej wagi do poprawności samego ruchu cofania. Nie ma sensu na tym etapie wymagać, by koń wykonał cofanie z jakością wymaganą w programach ujeżdżeniowych. Akceptacja samego ruchu do tyłu bez oporów i walki jest wystarczająca na tym etapie.
W pierwszych próbach, kiedy Kasia będzie siedzieć w siodle, powinien wspomagać ją ktoś z ziemi. Ćwiczenie należy wykonywać w tym samym miejscu, gdzie ktoś pracował z koniem w ręku.  To prosty zabieg pozwalający łatwiej skojarzyć rumakowi, o co nam chodzi. Bardzo ważne jest, żeby amazonka przy pierwszych cofaniach w z siodła nie próbowała wymuszać ruchu konia do tyłu przez ciągnięcie za wodze. To byłby najgorszy z możliwych scenariuszy i powrót do problemów przedstawionych w liście do redakcji. Jej zadaniem będzie odciążenie zadu i grzbietu konia poprzez lekkie pochylenie swojego ciała do przodu i niewielkie przesunięcie łydek do tyłu. Samo cofanie konia wynikało będzie z działania pomocnika, czyli na początku wywieranie nacisku na jego klatkę piersiową przez rękę pomocnika i później przez lekkie puknięcia palcatem w okolicach koronek przednich nóg konia. Niektórzy trenerzy stosują lekkie puknięcia palcatem w okolice nadgarstków. Bywa i tak, że niektórzy trenerzy stosują przy nauce cofania puknięcia w okolice koronek nóg zadnich. Można dołożyć to do nóg przednich, bo o zastąpieniu nie może być mowy. Tu jednak zalecałbym znacznie większą ostrożność w naśladownictwie tej metody.  Niektóre konie mogą na takie sygnały reagować bardzo gwałtownie, uciekać czy brykać. Mam jeszcze jedną uwagę dotyczącą nauki cofania u konia. Pierwsze próby w pracy z ziemi z koniem w reku i pierwsze próby cofania konia z siodła zarówno z pomocą kogoś z ziemi, jak i przy samodzielnej pracy, dobrze jest robić przy ścianie czy nawet w narożniku ujeżdżalni. Wtedy koń nie będzie miał szansy, by ruszyć do przodu.


Czy możemy zakreślić jakiś harmonogram poszczególnych etapów w pracy z koniem? Chodzi mi o określenie, jak długo powinna trwać praca z koniem w ręku, jak długo z siodła przy pomocy kogoś z ziemi itd.

Wielokrotnie w naszych rozmowach podkreślam, że nie ma dwóch takich samych koni. One różnią się nie tylko maścią czy pochodzeniem. Każdy z nich ma swoją unikalną budowę, która w oczywisty sposób determinuje pewne możliwości czy wręcz predyspozycje. Ale też każdy z nich ma inny charakter, inną psychikę. Jedne są odważne czy nawet buńczuczne, inne płochliwe, można by nawet powiedzieć, że odwagą nie grzeszą. Jedne uczą się szybko i chętnie, a inne wszelkie nowości przyswajają bardzo wolno i z problemami. Na tempo nauki duży wpływ ma również sam człowiek. Od jego charakteru będzie też dużo zależało. Od tego, czy potrafi on w układzie z koniem postawić się w roli przewodnika stada czy da się zdominować przez swojego wierzchowca. Dlatego bardzo proszę, nie oczekuj ode mnie, żebym powiedział, że cofanie w ręku będzie trwało tydzień czy dwa, a inny etap kilka dni czy miesiąc. Tak się po prostu nie da. Mogę jedynie powiedzieć, że do kolejnego etapu Kasia może przejść dopiero wtedy, kiedy Krater bez wahania, bez oporów czy buntu będzie kilkukrotnie cofał co najmniej 3-4 kroki. Jak już mówiłem, nie należy na tym etapie nauki wymagać zbyt wiele, jeśli idzie o styl tego cofania. Zadowalamy się samym faktem cofnięcia bez oporów i nie zapominamy o nagrodzie. O poprawność formy cofania, poruszania się po linii prostej i właściwe podnoszenie nóg będziemy mogli starać się w trakcie treningów doskonalących.


Cofanie z siodła z pomocnikiem – sygnały batem w okolicach koronki zadnich nóg. Nie wszystkie konie tolerują tę metodę

Pora chyba na krótkie podsumowanie tematu naszej dzisiejszej rozmowy. Czy chciałbyś w nim jeszcze coś dodać do tego, co już zostało powiedziane?

 Tak, pora chyba już kończyć naszą rozmowę. Zanim jednak pokuszę o jakieś podsumowanie, chciałbym powiedzieć, że takie listy jak ten od Kasi bardzo mnie cieszą. Widzę w tym liście kilka pozytywnych spraw i o tym chciałbym powiedzieć. Pozytywne jest to, że Kasia jeżdżąc podpatruje, jak robią to inni, że jest otwarta i stara się czerpać wzorce od dobrych jeźdźców, by poprawiać swoją jazdę. Również fakt, że nie mogąc się z czymś uporać, jak w przypadku cofania, nie poddała się i nie odpuściła, tylko szuka pomocy, by rozwiązać problem. To naprawdę bardzo cenne. Co do samego cofania, to z mojego doświadczenia i częstych wizyt w przeróżnych stajniach wynika, że niestety cofanie jako element pracy z koniem jest zaniedbywany. Widzę w tych stajniach konie startujące w konkursach 120-130 cm, które nie potrafią cofać. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Wszystkie konie, z którymi pracuję w mojej stajni, cofają bez żadnego problemu. Po prostu pracujemy z nimi nad tym. Nie ma w zasadzie treningu, żeby te elementy nie były w niego wplatane. Jak już mówiłem, cofanie jest ćwiczeniem szalenie pomocnym w pracy z koniem, a szczególnie w pracy z koniem-skoczkiem. Choć są z pewnością takie konie, które zaakceptują naukę cofania z pominięciem etapu pracy w ręku z ziemi. Ja jednak namawiałbym do tego, by nie zaniechać go. Najczęstszym powodem problemów koni z cofaniem jest pośpiech ich jeźdźców w próbie wykonywania tych ćwiczeń. Porzucenie etapu pracy z ziemi z koniem w ręku to właśnie przejaw tego pośpiechu. Przy samym wykonywaniu tego ćwiczenia należy pamiętać o podstawowej zasadzie: to koń się ma cofać, a nie ręka jeźdźca! Ważne jest też, że łydka jeźdźca przy cofaniu powinna działać trochę inaczej niż w  przypadku ruchu do przodu. Powinna znaleźć się nieco bardziej z tyłu, tuż za popręgiem, tak żeby koń mógł skojarzyć jej działanie, rozróżniając działanie wysyłające, ograniczające i przesuwające. Ucisk łydek powinien być impulsowy, a sygnały krótkie. Najgorszą z rzeczy jest, kiedy jeździec inicjuje cofanie ciągnięciem za wodze. Dłonie jeźdźca powinny być zamknięte na wodzach i jedynie nie pozwalać koniowi na ruch do przodu. Zanim zaczniemy ćwiczyć z jakimś koniem cofanie, powinniśmy wcześniej opanować podstawowe kwestie jak przyjęcie wędzidła i łydki jeźdźca. Kwestia podstawowego ujeżdżenia konia jest tutaj warunkiem wstępnym. Przy cofaniu jeździec nie może ciężarem swojego ciała dociążać końskiego grzbietu. Dlatego właśnie w trakcie inicjowania cofania powinien lekko pochylić się do przodu. Myślę, że Kasia po lekturze naszej rozmowy będzie mogła wrócić do ćwiczeń z cofaniem jeżdżonego przez nią konia i tym razem będą to próby udane. Ważne, żeby się przy tym wszystkim nie spieszyła. Bo pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł. W jeździectwie jest to bardzo zły doradca.

No cóż, tym optymistycznym akcentem zakończymy dzisiejszą rozmowę, za którą serdecznie dziękuję. Przypominam jednocześnie, że umówiliśmy się już na kolejną, której temat jest znany.

Ja również dziękuję i do zobaczenia. Kolejne spotkanie poświęcimy zagadnieniom systemu kar i nagród w pracy z końmi. To bardzo ważny temat, wokół którego narosło trochę nieporozumień.


* Stanisław Marchwicki – absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, dyplomowany trener jeździectwa II klasy, Halowy Mistrz Polski z 1995 r., Halowy I Wicemistrz Polski z 1996 r., zwycięzca rankingu PZJ w skokach w 1996 r., trener wychowawca wielu medalistów MP oraz członków Kadry Narodowej MP Juniorów. Jeździec doskonale pracujący z młodymi końmi, czego efektem są zwycięstwa podczas finałów MPMK w skokach we wszystkich kategoriach wiekowych.