Piękne, jesienne barwy, w które ubrały się korony drzew przypominają nam, że z każdym, jesiennym dniem zbliżamy się do końca bieżącego roku. Oznacza to również, że walka o indywidualne kwalifikacje olimpijskie jeźdźców do IO Tokio 2020 wkracza w decydującą fazę.

 

Jak wiemy olimpijski awans polskiej drużyny do Tokio zagwarantowali sobie zawodnicy dyscypliny WKKW. Niestety nie udało się powtórzyć tego sukcesu polskim skoczkom, którzy po bardzo dobrej postawie na specjalnych zawodach kwalifikacyjnych w Moskwie byli o krok od olimpijskiego awansu.

Niestety, w stolicy Rosji się nie udało i „na pocieszenie” pozostała nam i polskim skoczkom walka o indywidualny awans jednego lub dwóch naszych reprezentantów.
Czy nadzieje te mają szanse na spełnienie? Zobaczmy jak się sprawy mają.

W tabeli olimpijskiej Grupy C, z której bilet do Tokio zdobędzie dwóch najwyżej sklasyfikowanych jeźdźców, prowadzi w tej chwili z dorobkiem 892 punktów Kristaps Neretnieks (LAT) startujący na Moon Ray. Na miejscu drugim z 602 punktami na koncie znajduje się nasz reprezentant Wojciech Wojcianiec startujący na Chintablue. Trzeci jest Omer Karaevli (TUR) na Cheston del La Pomme D’Or Z z 513 punktami. Na miejscu 4. sklasyfikowany jest Krzysztof Ludwiczak, który startując na Nordwind zgromadził na swoim koncie 469 punktów.
Miejsca od 7 do 10 zajmują kolejni Polacy:  

  • Andrzej Opłatek na Stakattan – 429 pkt.
  • Jan Bobik na Chacco Amicor – 417 pkt.
  • Jarosław Skrzyczyński na Chaclana – 392 pkt.
  • Maksymilian Wechta na Quinchella – 385 pkt.


Robert Sydow, Przewodniczący Komisji Skoków PZJ powiedział nam w krótkiej rozmowie:

 

Polscy skoczkowie po pechowych startach w Moskwie i Atenach walczą w tej chwili o indywidualne kwalifikacje do Tokio. Patrząc realnie na tabelę naszej grupy oceniamy, że realne szanse na sukces w tym zakresie mają Wojciech Wojcianiec oraz Andrzej Oplatek i Jan Bobik. Trójka tych jeźdźców pojechała szukać punktów do rankingu do Maroka i mamy nadzieję, że dwa rozgrane tam turnieje pozwolą im na mocny awans w tabeli. Szczytem szczęścia byłoby w tej sytuacji, żeby nasza trójka reprezentantów w nieco „bratobójczej walce” wyłoniła dwóch olimpijczyków i trzeciego rezerwowego.

 

Niektórych może zdziwić brak w wymienionej przez Roberta Sydowa grupie Krzysztofa Ludwiczaka. Wyjaśnieniem tej sytuacji będą słowa samego zawodnika:

 

Nigdy nie planowałem swojej walki o indywidualny awans do IO w Tokio ze względu na to, że taki start byłby poza możliwościami mojego konia. Moje stosunkowo wysokie miejsce w olimpijskim rankingu wynika z faktu,  że zdobywałem punkty w trakcie moich startów w polskiej drużynie. Startując na rzecz naszego zespołu siłą rzeczy zdobywałem punkty. Nigdy jednak ich ilość na moim koncie nie była priorytetem moich startów. Zawsze priorytetem był interes polskiego zespołu.

 

Praktycznie w tej chwili nie mam już żadnej szansy na skuteczne włączenie się do walki o indywidualny awans do IO Tokio 2020. W naszym sporcie tego typu sytuacje jak moja niestety się zdarzają. Wszystko idzie dobrze i nagle jakaś nawet drobna kontuzja może przekreślić każde plany. Trzeba dalej robić swoje. Innej drogi nie ma. Życzę chłopakom, żeby im się powiodło i zdobyli wymarzoną kwalifikację olimpijską – powiedział nam najwyżej sklasyfikowany w Longines Rankings Polak, Jarosław Skrzyczyński.

 

Nie miałem i nie mam ciśnienia na start na Igrzyskach Olimpijskich. Jeździłem swoje i w ten sposób zdobywałem punkty w olimpijskim rankingu. W tej chwili powoli przygotowuję się do sezonu halowego. Właśnie pakuję się na wyjazd do Austrii - powiedział nam Maksymilian Wechta.

 

Jeszcze przed Mistrzostwami Polski Wojciech Wojcianiec potwierdził nam w rozmowie swoje olimpijskie aspiracje. Dzisiaj potwierdza to jego sponsor, pan Grzegorz Maleńczuk:

 

Robimy wszystko, żeby Wojtek zdobył bilet do Tokio. W tej chwili są to zawody CSI i CSIO w Maroku. Liczymy, że uda się dzięki temu wyjazdowi poważnie zwiększyć pulę punktów Wojtka. Jak dobrze nam pójdzie to konie odpoczną do poznańskiej Cavaliady. Jeśli nie, to będziemy szukać jeszcze kolejnej szansy. Może Samorin czy jakieś zawody w Austrii.

 

Czy jednak różnice punktowe pomiędzy poszczególnymi zawodnikami a liderem olimpijskiego rankingu Grupy C nie są zbyt duże, żeby marzyć o podwójnej kwalifikacji olimpijskiej polskich reprezentantów?
Trudno dzisiaj ryzykować jakieś mocno kategoryczne proroctwa. System olimpijskich kwalifikacji, daleki od idealnego, czy choćby nawet od sprawiedliwego, jest trochę zagmatwany. W pewnym uproszczeniu można go jednak skrócić do tego, że każdy jeździec indywidualny zbiera punkty rankingowe do rankingu olimpijskiego w zawodach od 3* w górę startując w konkursach, których suma premii finansowych przekracza podany pułap. System przyznawanych punktów jest podobny do systemu stosowanego w Longines Rankings. A więc ilość punktów rankingowych do zdobycia uzależniona jest od wielkości premii finansowych i wysokości na jakiej zawieszono drągi przeszkód. Do rankingu zalicza się 15 najlepszych wyników zawodnika. Czy zatem różnica kilkuset punktów jest możliwa do zniwelowania? Teoretycznie tak. Oczywiście musiałoby zagrać wtedy kilka co najmniej czynników. Takich jak wysokie lokaty polskich skoczków w wysoko opłacanych konkursach i brak startu w takich konkursach lidera tabeli. Teoretycznych możliwości jest tutaj naprawdę dużo. Ale jak to zwykle w życiu bywa, teoria i praktyka chodzą często zupełnie różnymi ścieżkami. Trzymajmy zatem kciuki za dobre starty naszych pretendentów do olimpijskiego startu i czekajmy na rozwój sytuacji.