Jak informowaliśmy w newsie z dnia 7 kwietnia 2014 roku, na „placu boju” pozostały tylko dwie oferty zgłoszone przez Komitety Organizacyjne z Kanady (Bromont/Montreal ) oraz z USA (Lexington – Kentucky). Zgodnie z tamtą informacją na początku czerwca w siedzibie FEI w Lozannie (SUI) doszło do spotkania członków specjalnej Komisji FEI powołanej do oceny ofert kandydatów na gospodarzy tak ważnej imprezy z członkami Prezydium FEI. Po złożeniu sprawozdania przez Komisję FEI członkowie Prezydium FEI FEI jednogłośnie na gospodarza ósmej edycji WEG wybrali kanadyjskie Bromont/Montreal jako ofertę mocniejszą ze stawki dwóch dobrych.

Kompleks Bromont Olympic Equestrian Park, to miejsce doskonale znane z Igrzysk Olimpijskich Montreal 1976. To właśnie ten ośrodek stał się wtedy światowym sercem imprez jeździeckich. W roku 2018 stanie się to ponownie za sprawą organizacji World Equestrian Games, czyli rywalizacji o tytuły Mistrzów Świata w siedmiu jeździeckich konkurencjach.

Warto dodać, że będzie to drugi przypadek rozgrywania tej ważnej imprezy poza kontynentem europejskim. Czy jest to dobre dla sportu jeździeckiego? Trudno o jednoznaczną odpowiedź.
Szacuje się, że tegoroczne zmagania podczas WEG Normandia 2014 obejrzy z trybun około 500 tysięcy widzów. Z pewnością dołączą do nich miliony kibiców oglądających przebieg wydarzeń na ekranach swoich telewizorów.
„Za cztery lata spodziewamy się jeszcze więcej widzów na trybunach i więcej widzów relacji telewizyjnych, chcących podziwiać dwutygodniową walkę o tytuły najlepszych na świecie jeźdźców i ich koni.” zapewniają przedstawiciele kanadyjskiego Komitetu Organizacyjnego. Czy jednak będzie to realne? Wysokie koszty transportu koni, który nie jest już refundowany przez organizatorów, stosunkowo wysokie koszty związane z transportem kibiców każą patrzeć na te zapewnienia z pewną dozą sceptycyzmu. Wydaje się, że z powodów ekonomicznych dla wielu federacji narodowych, choćby takich jak PZJ, dźwignięcie tak dużego ciężaru finansowego może okazać się przeszkodą nie do pokonania. Podobnie wygląda sprawa z kibicami. W dobie zataczającego coraz większe kręgi kryzysu finansów krajów europejskich może skazać to organizatorów na widzów kanadyjskich i z USA. Czy jednak jeździectwo zdoła wygrać batalię o widza z „narodowymi” sportami, takimi choćby jak rozgrywki amerykańsko – kanadyjskiej ligi NHL (obowiązuje w niej układ rozgrywek jesień – wiosna)? Trudno dzisiaj przewidzieć jak to będzie za cztery lata. Wydaje się jednak, że lokowanie tak ważnych imprez powinno być bardziej przemyślane przez FEI. Choć z drugiej strony, nawet bogate kraje europejskie nie bardzo garna się do składania ofert na organizację WEG. Być może potencjalny sukces komercyjny WEG Normandia 2014 zmieni tą tendencję. Za europejską lokalizacją WEG przemawia fakt, że praktycznie prawie cała czołówka światowego jeździectwa trenuje i startuje na kontynencie europejskim. Większość klasowych zawodników z krajów zza oceanu czy Azji mieszka na stałe i pracuje w krajach Europy Zachodniej. Wydaje się jednak, że księżniczka Haya preferuje pozaeuropejskie inicjatywy w światowych wydarzeniach jeździeckich. Niedługo jednak jej druga kadencja dobiegnie końca. Czy rozstanie się ona z FEI jak wielokrotnie zapowiadała, czy może zgodnie z zasadą głoszoną przez jednego z Prezydentów III RP powie: „ nie chcę, ale ...”. zobaczymy. Czas pokaże.