Podczas spotkania Zarządu PZJ z członkami Kadry Narodowej i trenerami, prezes PZJ pan Łukasz Abgarowicz poinformował zebranych, że od poniedziałku 16 czerwca 2014 roku koordynatorem opiekującym się Kadrą Narodową seniorów w skokach przez przeszkody będzie pan Zbigniew Kaczorowski. Większość obecnych na spotkaniu zawodników i ich trenerów podeszła do tej informacji bez optymizmu, postulując by do zakończenia Mistrzostw Świata obowiązki te wykonywał dalej Rugiger Wassibauer. Padały argumenty mówiące o tym, że zna on doskonale konie i zawodników Kadry, co jest gwarantem właściwego doboru składu drużyny narodowej do najważniejszego w tym roku startu podczas WEG Normandia 2014. Prezes kontrargumentował informując zebranych, że z roku na rok zmieniają się warunki pozyskiwania funduszy z Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz PKOL co wymaga spełnienia przez trenera Kadry Narodowej określonych obowiązków. Spotkanie zakończyło się informacją, że decyzja Zarządu jest już podjęta i nie podlega ona żadnym zmianom. Rozpoczynający się kolejny konkurs zawodów spowodował, że strony rozeszły się trwając przy swoich stanowiskach a Prezes Abgarowicz zapewnił, że członkowie Zarządu są gotowi do dalszych rozmów z każdym, kto będzie chciał lepiej zrozumieć powody podjęcia tej decyzji.
Poproszony przez nas o komentarz do tej sprawy, w specjalnej rozmowie dla Świata Koni Prezes PZJ powiedział: „Dzisiaj bez wcześniej przedłożonych planów startowych oraz analiz z ich wykonania szalenie trudno skutecznie zabiegać o środki finansowe. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że finansowanie przez państwo, a więc Ministerstwo Sportu i Turystyki sportu wyczynowego to temat trudny. Coraz bardziej trudny. Nakłady te w zastraszającym tempie zmniejszają się. W sytuacji braku wymaganych dokumentów wnioski są odrzucane i na ich miejsce realizowane są wnioski tych dyscyplin, których przedstawiciele potrafią w terminie sprostać „papierkowym” wymaganiom. Chyba oczywiste jest dla każdego zainteresowanego, że nie możemy sobie pozwolić na taką rozrzutność by nasze wnioski odrzucano. Dlatego musieliśmy podjąć kroki, które pozwolą nam wszystkich na sprawne działanie i pozyskiwanie środków finansowych. Ponadto zabiegając o sponsorów dla konkurencji skoków i poszczególnych zawodników kadrowych nie możemy chodzić na rozmowy z pustymi rękoma. Musimy wszyscy zrozumieć, że dzisiaj takie rozmowy prowadzone są w oparciu o profesjonalne analizy potencjalnych zysków, kosztów i możliwości. To już nie te czasy, że ktoś bogaty dla kaprysu podpisze kontrakt sponsorski. Wszędzie gdzie do tej pory trafialiśmy oczekiwano od nas rzetelnych analiz stanu posiadania i potencjalnych możliwości uzyskania klasowego wyniku. Podpisując kontrakt z Rudigerem Wassibaerem zawarliśmy umowę, że będzie on dostarczał materiały do tworzenia tych dokumentów. Tak się nie stało. Nie szukając winnych po prostu nie możemy ciągle czekać na coś co jak się okazało jest niemożliwe. Musieliśmy podjąć skuteczne działania by osiągnąć zamierzony cel. Przecież właśnie z tego będzie nas środowisko skoczków rozliczać na koniec kadencji. Rozmowy z zainteresowanymi więc trwają dalej. Wyjaśniamy w nich powody naszego zachowania oraz rozwiewamy niepokoje, które były w podtekstach wielu pytań padających ze strony zawodników i ich trenerów na spotkaniu. Rozmawiałem również z autorem listu otwartego, panem Ludwiczakiem. Wyjaśniliśmy sobie wiele kwestii i myślę, że nie będziemy więcej rozmawiać przez portale internetowe, tylko w rozmowie osobistej wyjaśnimy na bieżąco wszelkie wymagającego tego kwestie. Rozumiem doskonale wszelkie niepokoje związane z tym trudnym tematem. Trudnych rozmów też nie unikniemy. One muszą się odbywać, bo wszystkim nam zależy by było lepiej.”
Nie ma co ukrywać, że mający koordynować wszystkie działania związane z Kadrą Narodową seniorów w skokach przez przeszkody Zbigniew Kaczorowski został postawiony w niezwykle trudnej sytuacji. Niejeden człowiek o słabszej konstrukcji psychicznej „rzuciłby wszystko w diabły” i zająłby się się swoimi sprawami. Zapraszamy do lektury krótkiego wywiadu z nowym trenerem koordynatorem Kadry Narodowej seniorów w skokach:
Czy mamy składać gratulacje czy kondolencje?
ZK – Myślę, że jednak powinniśmy patrzeć w przyszłość optymistycznie. A więc przyjmuję raczej gratulacje niż kondolencje. Na te drugie może przyjdzie czas kiedyś w przyszłości. A może i nie.
Co wobec tego może nam powiedzieć koordynator Kadry Narodowej?
ZK – Chciałbym powiedzieć przede wszystkim, że przed nikim nie zamykam drogi do współpracy. Nie zamierzam być stricte trenerem zawodników Kadry. Zamierzam skoordynować wysiłki wszystkich zawodników, tak by wiedzieli gdzie, po co, dlaczego i jak będą startować. To do tej pory troszeczkę szwankowało. Chciałbym po sobie zostawić materiał dotyczący reprezentantów kraju, który pomoże kolejnym trenerom na podejmowanie racjonalnych kroków. Postęp we współczesnym sporcie osiąga się między innymi dzięki olbrzymiej pracy analitycznej opartej o odpowiednią dokumentację. To po pierwsze, a zna to każdy chyba absolwent AWF, czyli człowiek odpowiednio przygotowany merytorycznie do pracy szkoleniowej w sporcie. Po drugie, warunki finansowania w sporcie zmieniły się w ostatnich kilkunastu latach i dzisiaj bez tej całej buchalterii można się jedynie bawić w sport amatorski i to taki o bardzo ograniczonym polu działania. Ponadto chciałbym już na samym początku mojej pracy podkreślić tą kwestię, tak aby było to należycie zrozumiane: powierzenie mi obowiązków koordynacji działań Kadry Narodowej w skokach nie wynikało z działań podjętych przez mnie. Nigdy i w żadnym stopniu nie zabiegałem o ten zaszczyt. Nigdy i nikomu nie mówiłem, że należy odwołać trenera Wassibaura bo ja zrobię to lepiej. Zwrócono się do mnie z konkretną propozycją i ja po analizie własnych możliwości podjąłem się konkretnego działania. Czas pokaże, czy miałem rację.
Sytuacja podczas oficjalnego przedstawienia zawodnikom Kadry Narodowej nowego koordynatora nie była jednak komfortowa.
ZK – Tak, to było bardzo przykre. Przez lata kiedy byłem związany kontraktem z KJ Garo obowiązywały mnie dosyć ścisłe ograniczenia, które wpłynęły na moją pewną izolację ze środowiska. Warunki te mocno ograniczały moje możliwości komentowania ówczesnej rzeczywistości jeździeckiej w Polsce czy współdziałania w jej ramach. Taki był kontrakt. Sytuacja nie pozbawiła mnie możliwości obserwowania wszystkiego co działo się w tym środowisku. To było jednak kiedyś. Dzisiaj chciałbym powiedzieć wszystkim, którzy nie mają zaufania do mojego przygotowania merytorycznego, którzy traktują mnie jak „człowieka znikąd”, że jestem trenerem I klasy i przez 14 pracy u pana Gudzowatego nie narzekał on na moje merytoryczne przygotowanie.
No właśnie, skoro jesteśmy już przy sprawie Garo, to narosło wokół tego tematu sporo mitów. Może czas by je obalić lub potwierdzić?
ZK – To już historia i nie za bardzo chciałbym do niej wracać. I to nie dlatego, że wiąże się ten temat z jakimiś przykrościami. Przeciwnie, był to dla mnie bardzo dobry czas. Jestem jednak zdania, że nie potrzebujemy teraz patrzenia do tyłu i życia sprawami niegdysiejszymi. By myśleć o rozwoju polskiego jeździectwa, a ja to robię, trzeba patrzeć rzeczowo do przodu. Do tego co nas czeka i co musimy zrobić by zrealizować swoje zamierzenia czy marzenia. Patrzeniem w tył tego nie zrobimy. Wrócę jednak do sprawy Garo, mam nadzieję, że tylko ten jeden raz, i że to wystarczy. Proszę mi wierzyć, że tam naprawdę potrafiło się liczyć pieniądze i wydawać je w racjonalny sposób. Nie miałem tam takiego pola manewru jak się większości ludziom wydaje. Nie mogłem robić co chcę, kiedy chcę i jak chcę i to bez właścicielskiej kontroli. Wszystko musiało być wcześniej zaplanowane, uzasadnione i po realizacji przeanalizowane. Wbrew też niektórym opiniom moja przygoda z KJ Garo zakończyła się w całkowitej zgodzie z właścicielem. Po 12 latach działalności w naprawdę wysokim sporcie właściciel doszedł do wniosku, że osiągnął już wszystko co mógł osiągnąć. Chciałbym zaznaczyć, że tworzyliśmy w Polsce podwaliny pod jeździecki sport zawodowy. Wiele późniejszych klubów czerpało z KJ Garo przykład. Myślę więc, że okresu Garo nie mam się co wstydzić. Udało mi się tam doprowadzić do siedmiokrotnego udziału zawodników klubu w finałach Pucharu Świata, do olimpijskiego startu Grzegorza. To nie stało się samo, ktoś pisał plany przygotowań, analizy startów, ktoś zajmował się całą buchalterią z FEI itd. To nie była tylko kwestia pieniędzy, choć bez nich nie byłoby to oczywiście możliwe. To polegało na racjonalnym ich wykorzystaniu. Z właścicielem łączy nas dalej dobra znajomość i mamy ze sobą dobry kontakt. Zawsze mogę sięgnąć po telefon i zadzwonić do pana Tomasza Gudzowatego. Czy w podobny sposób zakończyli swoje przygody z ludźmi poważnego biznesu wszyscy związani z polskimi skokami przez przeszkody? Może niech to pytanie posłuży za swoistą puentę tego tematu i da do myślenia pewnym osobom.
Zostawmy więc przeszłość i zajmijmy się dniem jutrzejszym. Może zajmiemy się tematem pracy koordynatora i tego jak ona będzie wyglądać?
ZK – Oczywiście. Jestem otwarty na rozmowy z każdym. Chciałbym wprowadzić coś co nie do końca było do tej pory w tym sporcie obecne, czyli planowanie. Chciałbym uniknąć sytuacji, że zawodnicy objęci Kadrą startują w sposób nie do końca zaplanowany. Pojawiają się wyjazdy ad hoc, nie wiadomo dlaczego i po co. Oczywiście nie odbieram nikomu prawa do samostanowienia i wyboru startów. Jednak we wszystkich sportach jest to zorganizowane tak, że są terminy Kadry i poza nimi zawodnik może dowolnie planować swoje starty. Jednak informacja na ich temat powinna przepływać między koordynatorem i zawodnikiem. To kwestia choćby informacji dla społeczności jeździeckiej, że jakiś zawodnik gdzieś pojechał, osiągnął jakiś sukces. To ważne kwestie. Koordynator, czy powiedzmy selekcjoner, żeby złożyć optymalny skład na ważne zawody musi wiedzieć również jak startował zawodnik na zawodach poza terminami kadrowymi. To pozwala na zbudowanie realnego obrazu możliwości.
Rozmawiamy w połowie czerwca, a pod koniec sierpnia rozpoczną się Światowe Igrzyska Jeździeckie. Czy starczy czasu na realne wprowadzenie zmian? Co nas czeka w najbliższej przyszłości?
ZK – Mam nadzieję, że 30 sierpnia zameldujemy się w Normandii pełnym składem polskiej drużyny. Do 21 lipca możemy zgłosić wszystkich tych zawodników, którzy uzyskali kwalifikację do MŚ, czyli inaczej osiągnęli poziom zdolności startu w tej imprezie. Mamy potem kolejny miesiąc do 21 sierpnia by z tej grupy wybrać i podać piątkę zawodników stanowiących drużynę. W tej pracy nie zamierzam działać samodzielnie czy arbitralnie. Będę się posiłkował poradami Krzysztofa Koziarowskiego jak również Rudolfa Mrugały, z którym od jakiegoś czasu współpracuję na płaszczyźnie organizacyjnej by kadry młodzieżowe miały jak najlepiej. Chciałbym też zaprosić do współpracy Janusza Bobika. Bardzo go cenię za trafne spostrzeżenia i wyważony, stonowany charakter. Chciałbym zaproponować kadrowiczom współprace z ludźmi, którzy wprowadzą do niej spokój a nie nikomu nie służącą i niepotrzebną nerwowość. Musimy zdawać sobie sprawę, że to jest sport indywidualny i każdy trenuje sam. Potrzebny jest w tej pracy spokój i nie ma potrzeby podkręcać sprężyny nerwów. Co do samych wyborów dotyczących składów, byłbym niemądry gdybym kierował się przy tym faktem czy kogoś lubię czy nie lubię. Te aspekty nie mogą stanowić żadnego kryterium wyboru. To przecież jest oczywiste. Na koniec już chciałbym podziękować trenerowi Wassibauerowi, że doprowadził do kwalifikacji na MŚ tak szeroka grupę zawodników. Dzięki temu nie mamy przysłowiowego „bólu głowy” skąd skompletować skład drużyny. Przeciwnie, mamy „ból głowy” kogo wybrać spośród 14 nazwisk zawodników posiadających minimum kwalifikacyjne. Musimy zapytać jak do tego będą podchodzili właściciele koni i sami zawodnicy. Musimy bowiem pamiętać, że udany start na MŚ może wypromować konia. Nieudany może przynieść efekt całkowicie przeciwny. Tą świadomość trzeba mieć przed podjęciem decyzji. Jednak jak się nie walczy, to się nie wywalczy. To stara prawda. Rozmawiając dzisiaj z wieloma zawodnikami widzę, że wielu chce jechać na pięciogwiazdkowe zwody do Gijon. Co prawda odpuściliśmy ten start, ale będę się starał by wrócić do sprawy i doprowadzić do niego. Podobnie ma się sprawą z zawodami w Bratysławie. Nie zgłosiliśmy tam swojego udziału. Myślę, że warto wrócić do tematu i powalczyć tam nie o same punkty do klasyfikacji Furusiyya FEI Nations Cup, ale o to by odebrać ich trochę konkurentom. Zobaczymy co uda się w tej sprawie zdziałać. Czeka więc nas sporo pracy, która należy wykonać jak najstaranniej. Czas więc kończyć słowa i przejść do czynów
To chyba też dobry czas by zakończyć naszą rozmowę, za którą dziękuję.
ZK – Ja również dziękuję i obiecuję, że będę zawsze do dyspozycji i chętnie odpowiem na każde pytania dotyczące Kadry Narodowej.
Szukaj
Zaloguj się








