Trener Kadry Narodowej PZJ seniorów w WKKW, Marcin Konarski zrezygnował ze swojego stanowiska.
Marcin Konarski trenerem Kadry Narodowej seniorów w WKKW został 1 stycznia 2019 roku. Pod jego okiem polskie WKKW osiągnęło to, na co kibice tej konkurencji czekali od dawna: polska drużyna zakwalifikowała się do Igrzysk Olimpijskich. Ale nie tylko. Dobre występy naszej ekipy w konkursach Pucharu Narodów w roku 2020 i 2021 oraz dobre wyniki uzyskiwane przez polskich reprezentantów na międzynarodowych arenach to kolejny powód do zadowolenia. Poszerzyła się Kadra Narodowa do takiego stanu, że nie ma problemów z obsadami na 4-gwiazdkowe zawody ani z zestawieniem drużyny na konkursy Pucharu Narodów. Skąd więc rezygnacja trenera KN w tej sytuacji?
Oto co na temat swojej rezygnacji powiedział nam Marcin Konarski:
ŚK – Co stało się powodem złożonej przez Pana rezygnacji z funkcji trenera KN?
MK - Po zakończeniu startów naszych zawodników, jeszcze w Tokio, wysłałem do Zarządu PZJ swoją rezygnację z funkcji trenera KN seniorów w WKKW. Rezygnacja ta wynika z tego, że kiedy obejmowałem od 1 stycznia 2019 roku swoją funkcję, umówiłem się ze środowiskiem, że głównym celem mojego działania będzie wywalczenie awansu drużyny do IO Tokio 2020. Cel został osiągnięty na zawodach w Baborówku w roku 2019 i w tym roku, w Tokio zrealizowany. Zrobiłem więc swoje i zgodnie z wcześniejszą deklaracją rezygnuję. To w zasadzie wszystko, co chcę powiedzieć na ten temat.
ŚK – Panie trenerze, pozwoli Pan jednak, że dopytam o kilka jeszcze aspektów tej decyzji?
MK – Proszę pytać, ale od razu mówię, że nie ma innych aspektów.
ŚK – Czy kwestia perturbacji z wyjazdem do Tokio Pawła Warszawskiego nie była jednym z powodów Pana decyzji?
MK – Nie była. Powiedziałem jeszcze przed wyjazdem do Tokio, że w tym temacie biorę odpowiedzialność za to wydarzenie „na klatę”. Tak, w ferworze wielu spraw, które absorbowały mnie przed Tokio nie dopatrzyłem należycie tej kwestii. Choć winnych w tej sprawie jest więcej osób, choćby z racji swoich obowiązków służbowych w PZJ, to pochylam głowę i przepraszam za moje niedopatrzenie. Powtórzę jednak raz jeszcze, że moja rezygnacja wypływa jedynie z faktu zakończenia misji, której się podjąłem.
ŚK – No dobrze. Pozwoli Pan jednak, że zapytam o ocenę naszego olimpijskiego startu? Czy jest Pan z niego zadowolony?
MK – Będzie to krótka ocena, taka robiona na świeżo, kiedy jeszcze nie wszystkie emocje do końca opadły. Czy jestem zadowolony? Odpowiedź na to pytanie nie może być prosta, tak lub nie. Bo z jednej strony nie jestem, a z drugiej jestem. Nie jestem bo uważam, że mogliśmy uzyskać lepszy wynik. Nie jestem, bo uważam, że byliśmy dobrze przygotowani, by uzyskać lepszy wynik. Nie jestem, bo mamy potencjał na lepszy wynik. A teraz jestem zadowolony, bo wszyscy członkowie polskiej ekipy zrobili wszystko, żeby wynik był jak najlepszy. Jestem zadowolony, bo stworzyliśmy prawdziwy team, który wspierał się wzajemnie by osiągnąć sukces. Jestem zadowolony, bo w trudnej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy już w Tokio, kiedy para naszych rutyniarzy olimpijskich wypadła na pierwszym przeglądzie weterynaryjnym, trójka naszych debiutantów pokazała olbrzymi hart ducha i odporność. Janek Kamiński, rezerwowy w ekipie, zrobił od pamiętnego dla nas startu w Seulu w 1988 roku 5. wynik. Drużyna ukończyła igrzyska i choć zajęła 13. miejsce, to po latach olimpijskiej posuchy trzeba patrzeć na ten wynik w kategorii sukcesu. Poprzednio polska ekipa w WKKW startowała na igrzyskach w 2004 roku, w Atenach, gdzie zajęła 14. miejsce. Teraz, po 17 latach nieobecności jesteśmy na 13. pozycji. Oczywiście czuję po zakończeniu naszego udziału w IO Tokio 2020 niedosyt i mam wewnętrzne przekonanie, że zasłużyliśmy na lepszy wynik sportowy. Byliśmy lepiej przygotowani do tych igrzysk niż miejsca, które zajęliśmy. Potencjał naszego zespołu był taki, że mogliby oczekiwać przynajmniej trzech takich przejazdów jak Janka. Ale takie są oblicza naszego sportu. Wielu wyżej notowanych zawodników, czy wyżej notowanych ekip uzyskało wyniki poniżej swoich oczekiwań. Mam nadzieję, a nawet jestem tego pewien, że na kolejnych igrzyskach w Paryżu pójdzie nam lepiej.
ŚK – Czy jeszcze chciałby Pan coś dopowiedzieć o swojej rezygnacji?
MK – Tu naprawdę nie ma co za dużo mówić. Zrobiłem swoje i zgodnie z moją deklaracją przy obejmowaniu stanowiska trenera KN odchodzę.
Przed nami wrześniowe wybory nowych władz Polskiego Związku Jeździeckiego. A przed nowym Zarządem PZJ i Komisją WKKW oraz nowym trenerem Kadry Narodowej wyzwanie, żeby potencjału olimpijskiego, który mamy w WKKW nie zmarnować.
Czy to się uda? Czy nowi sternicy polskiego sportu jeździeckiego będą potrafili stworzyć odpowiednie warunki i rozwiązania, żeby ten potencjał należycie wykorzystać? Zobaczymy.
A trzeba pamiętać, że tym razem do IO Paryż 2024 mamy tylko 3 lata. Czasu więc nie jest za dużo.
Szukaj
Zaloguj się








