Jak się dowiedzieliśmy, we wtorek 13 lipca 2021 roku swoją rezygnację z pełnienia funkcji członka Zarządu PZJ złożył Oskar Szrajer. W zakresie jego obowiązków leżały wszelkie kwestie związane ze sprawami sportu młodzieżowego.

 

Po rezygnacji z członkostwa w pięcioosobowym Zarządzie PZJ, jaką złożyła 4 lipca 2021 roku wiceprezes Zarządu PZJ ds. szkoleniowych, Marta Polaczek-Bigaj, skład tego ciała skurczył się do tylko 3 osób. Zgodnie z obowiązującym obecnie Statutem, jest to minimalna ilość członków w jakim Zarząd PZJ może pracować.

 

Jednakże, ponieważ ustalenie liczebności Zarządu w każdej kadencji (z przedziału - 7 osób) jest kompetencją Walnego Zjazdu Delegatów, a ten ustalił liczebność Zarządu na 5 osób, podczas najbliższego Zjazdu Sprawozdawczego musi dojść do uzupełnienia składu Zarządu do 5 osób.

 

Ale o tych komplikacjach będzie jeszcze okazja napisać.

 

Tymczasem o potwierdzenie informacji o kolejnej rezygnacji w Zarządzie PZJ poprosiliśmy u źródła, czyli poprosiliśmy o rozmowę Oskara Szrajera:

 


ŚK – Czy prawdą jest, że złożył Pan w dniu wczorajszym rezygnację z dalszej pracy w Zarządzie PZJ?

 


O Sz – Tak, to prawda. W dniu wczorajszym, to jest we wtorek 13 lipca 2021 roku wysłałem drogą mailową do Związku takie oświadczenie mojej woli. W dniu dzisiejszym pismo z moim odręcznym podpisem zostało wysłane tradycyjną pocztą. Wymaga tego zapis w Statucie PZJ.

 


ŚK – Co stało się powodem tak radykalnej i niespodziewanej decyzji? I drugie pytanie, czy rezygnacja ma obowiązywać w jakimś ściśle określonym terminie?

 


O Sz – Odpowiem najpierw na drugie pytanie. Moja rezygnacja jest natychmiastowa. Nie wyznaczałem jakiegokolwiek terminu od kiedy miałoby to nastąpić. Co do powodów, to mogę powiedzieć, że jest ich bardzo dużo. W sumie mój sprzeciw przeciw takiej formie prowadzenia Związku narastał od dłuższego czasu. W wielu głosowaniach nie podzielałem stanowiska pana Prezesa Sołtysiaka i Pani Wice Prezes Maciejak. Wiele razy ulegałem naciskom w imię prezentacji jednego stanowiska licząc, że w kwestiach zasadniczych uda nam się wyszukać sensowny kompromis. Niestety tak się jednak nie działo. Coraz więcej decyzji w kluczowych sprawach było podejmowanych jednoosobowo przez Prezesa lub co najwyżej jeszcze przez panią Wice Prezes Iwonę. Kiedyś to musiało pęknąć. I pękło. Czy moja decyzja jest niespodziewana dla środowiska? Chyba nie do końca tak jest. Zaryzykowałbym w tej kwestii stwierdzenie, że większość tak zwanego środowiska doskonale zdawała sobie sprawę z faktu że od dłuższego czasu jestem w Prezesem Sołtysiakiem skonfliktowany. Sądzę zatem, że dla tej części środowiska moja decyzja jest nie tyle zaskoczeniem co spełnieniem ich oczekiwań.

 


ŚK – Czy jednak Pana wypowiedź o powodach rezygnacji nie jest zbyt ogólna? Przecież to chyba nie był łatwa decyzja? Trochę nie wypada ją zbywać tak ogólnymi stwierdzeniami o pobudkach przy jej podejmowaniu.

 

 

O Sz - Dobrze, możemy trochę konkretniej. Na pierwszym zebraniu Zarządu, w którym uczestniczyłem jeden z członków Zarządu zadał mi pytanie: „czy jesteś z nami, czy przeciw nam?” Byłem zszokowany tym pytaniem, nie po to bowiem zdecydowałem się na pracę w Zarządzie PZJ, żeby działać przeciwko komukolwiek. Niestety upływający czas potwierdził zasadność tego pytania. Wielokrotnie przez Prezesa Sołtysiaka były podejmowane działania przeciwko konkretnym zawodnikom, czy organizatorom zawodów. W tym roku odbyły się 4 zebrania Zarządu. Terminu dwóch z nich zostały przez Prezesa wyznaczone w takich dniach, w których ani pani Marta Polaczek – Bigaj ani ja nie mogliśmy wziąć udziału, o czym Prezes doskonale wiedział. Tego typu działanie moim zdaniem jest świadomą manipulacją. Na ostatnim takim zebraniu jakie odbyło się 1 lipca w Jakubowicach przegłosowano między innymi cennik na nowy, 2022 rok. Cennik, który przewiduje kolejne nieuzasadnione podwyżki i dalej zawiera pozycje takie jak wydawanie licencji w terminach ekspresowym i super expresowym. Moim zdaniem funkcjonowanie licencji super expres jest skandalicznym przerzucaniem niewydolności biura na barki zawodników, której Związek nie może dalej praktykować. Wiele razy się głośno na ten temat wypowiadałem.

Kolejna sprawa to nierozpatrywanie na zebraniach Zarządu pewnych zgłaszanych przeze mnie punktów. Prowadzący zebranie Prezes może swoją decyzją je zakończyć i nieomówione sprawy przechodzą na kolejne zebranie. W tym roku nie było zebrania Zarządu, na którym cały jego program zostałby wyczerpany. Większość decyzji zapada drogą głosowań elektronicznych, bez żadnych dyskusji, a praktyka jest taka, że Prezes uzgadnia głosowania z Iwoną Maciejak i Bogdanem Kuchejdą a głosowania są formalnością. Moje, czy Marty Polaczek-Bigaj odmienne zdanie przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Tak naprawdę nie da się w ten sposób pracować. Od samego początku byłem przeciwnikiem wprowadzenia umów trójstronnych. Moim zdaniem z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że wprowadziły one do naszego sportowego życia więcej złego niż dobrego. Po stronie minusów mamy przecież nie wystawienie Adama Grzegorzewskiego na ME. Mamy Jarosława Skrzyczyńskiego przez 3 lata poza Kadrą Narodową. Mamy w ubiegłym roku poza Kadrą Aleksandrę Kierznowską. Również po stronie minusów mamy coroczne opóźnienia w składaniu dokumentów do ministerstwa i w konsekwencji późniejsze otrzymywanie ministerialnych dotacji. Umowy trójstronne w przypadku Kadr młodzieżowych nie maja żadnego sensu. Przecież rodzice, którzy najczęściej są właścicielami kadrowych koni nie sprzedadzą ich przed najważniejszą dla ich dziecka imprezą. W przypadku seniorów przypadki takiej sprzedaży też są mało prawdopodobne. Generalnie uważam, że jeśli umowy miałyby być utrzymane dla seniorów to takie umowy powinny być mniej restrykcyjne a bardziej równoprawne dla każdej ze stron.

 


ŚK – No dobrze, ale zastanawiam się nad tym, czy taki styl prowadzenia prac Zarządu PZJ to jest kwestia nagłej zmiany w ostatnim okresie? Czy może od początku prezesury Prezesa Sołtysiaka pracowaliście w taki sposób? Skąd więc teraz ta niezgoda i złożoną rezygnacja? Czy to nie jest czasem inauguracja Pana kampanii wyborczej przed tegoroczni wyborami w Związku?

 


O Sz – Różnice w spojrzeniu na kwestię stylu prowadzenia zarówno Zarządu jak i Związku na początku naszej pracy nie były aż tak duże i aż tak drastyczne. To zróżnicowanie postępowało z upływem czasu coraz mocniej. W mojej opinii, przez pierwsze dwa lata naszej kadencji mniej widoczny był konflikt interesów pana Prezesa. Z czasem to wszystko zaczęło narastać. Zaczęło coraz bardziej wychodzić na wierzch nierówne traktowanie organizatorów zawodów i zawodników. Pierwsza kwestia, która poróżniła mnie mocno z Prezesem to była sprawa opracowana przez panią Iwonę Maciejak tendencyjnych warunków konkursu na organizację Pucharu Polski dzieci. Warunki tego konkursu zostały tak napisane, że Leszno musiało ten konkurs wygrać. Kiedy tak się stało podniosłem na tyle mocne argumenty, że Prezes podjął decyzję o unieważnieniu tego konkursu i jego ponownym ogłoszeniu. I wygrał go Sopot. Od tego momentu moje drogi z Prezesem się rozeszły. Zostałem wpisany na coraz dłuższą z czasem listę jego wrogów. W tym roku jednoosobowa decyzją pana Prezesa odwołano zgrupowanie młodzieżowej KN w Zakrzowie. Powód to za mała ilość uczestników takiego zgrupowania, bo finalnie miało to dotyczyć czwórki kadrowiczów. A jednak dwa tygodnie później w Lesznie odbyło się zgrupowanie młodzieżowej KN w WKKW, w którym uczestniczyło czterech kadrowiczów. Tego typu zachowania z biegiem czasu narastały. Suma tych wszystkich spraw doprowadziła do sytuacji kiedy po prostu już dalej nie mogę identyfikować się ze stylem i sposobem prowadzenia Związku. Z tym, że kolegialne ciało jakim zgodnie ze Statutem powinien być Zarząd PZJ takie w istocie nie jest.

Aby działać zgodnie z Regulaminem Pracy Zarządu będąc jego członkiem nie mogę krytycznie wypowiadać o jego decyzjach. Mogę w glosowaniach oddawać głos przeciwko i to jest wszystko. By móc głośno mówić co mi się nie podoba musiałem przestać być członkiem tego Zarządu. Wydaje mi się, że jestem człowiekiem środka, który do końca stara się osiągnąć rozsądny kompromis. Kiedy jednak okazuje się, że moje zdanie jest marginalizowane i nie mam wpływu na nic, to nie ma sensu tego kontynuować. Mam całkowicie odmienną od obecnej wizję Polskiego Związku Jeździeckiego. Związku przyjaznego dla zawodników, współpracującego z WZJ-tami, a nie związku, którego misją jest ściąganie należności finansowych i wymyślanie kolejnych kar i sankcji. Jest za wcześnie by mówić o jakiejkolwiek kampanii wyborczej z mojej strony. Dla obecnych władz PZJ czas coraz mocniej się kurczy. Przedłużona przez Covid kadencja musi się tej jesieni zakończyć. Wydaje się, że Pan Prezes i Pani Wice Prezes są pewni ponownej elekcji na Zjeździe Sprawozdawczo-Wyborczym. W moje opinii kontynuacja tej drogi, tej formy prowadzenia Związku jest złym rozwiązaniem.

 


ŚK – Zdaje Pan sobie jednak sprawę, że decyzja o rezygnacji może być komentowana jako gest rozpoczynający pańską kampanie wyborczą? Że padną zarzuty o „ucieczce szczura z tonącego okrętu”?

 


O Sz – Widzę, że Pan Redaktor jest optymistą mówiąc o tonącym okręcie. Będący u władzy starają się ją utrzymać wszelkimi sposobami. Jak można się było dowiedzieć z mediów społecznościowych sprawozdawczo wyborczy zjazd delegatów w Wielkopolsce został wyznaczony na sobotę, w którą odbywają się w samej Wielkopolsce zawody w skokach w 4 miejscach. Termin ten skutecznie eliminuje z udziału w zjeździe zawodników. W dniu dzisiejszym Zarząd PZJ podjął uchwałę o terminie i miejscu Walnego Zjazdu Delegatów. Ma się on odbyć 21 września w Boszkowie, w Wielkopolsce. Miejsce wybrane tak, aby potencjalni zwolennicy Prezesa Sołtysiaka z Wielkopolski, Zachodniopomorskiego, czy Lubuskiego mieli blisko, czyli żeby stawili się w komplecie, a potencjalni oponenci np. z Podkarpacia, czy województwa lubelskiego maja do przejechania ok. 600 km. Może część z nich nie dojedzie. Zdaję sobie sprawę, że moja decyzja będzie mocno krytykowana przez „drugą stronę”. Zapewne środki i metody z którymi przyjdzie mi się zmierzyć nie będą „salonowe”. Jestem jednak człowiekiem odpowiedzialnym za swoje decyzje i liczę się z różnymi reakcjami. Co do ucieczki z „tonącego okrętu”, to wydaje mi się, że jego obecny kapitan i jego zastępca są zdania, że ten okręt wcale nie tonie. Że jest w najlepszej kondycji i właściwie sterowany. Ja jestem przeciwnego zdania. Polski Związek Jeździecki musi zacząć działać jak związek sportowy, a nie jak kancelaria komornicza.

 


ŚK – Dziękuję za rozmowę.

 


O Sz – I ja dziękuję. Dziękują za możliwość krótkiego uzasadnienia mojej decyzji i przedstawienia środowisku mojego stanowiska. Być może podczas najbliższego Zjazdu będę szerzej opowiadał o wszelkich okolicznościach odpowiadając na pytania Delegatów. Nie zapominajmy, że to właśnie Zjazd Delegatów jest najwyższym organem władzy naszego Związku. Choć ostatnia kadencja wydaje się temu przeczyć.