Nasz „Wehikuł czasu” ruszył w kolejną podróż. Tym razem maszyneria zatrzymała się w niedzielę 22 sierpnia 2010 roku, w ośrodku Farma Sielanka pod Warką, gdzie rozgrywane były Mistrzostwa Polski w Skokach przez Przeszkody, w trzech kategoriach wiekowych. Po mokrych od deszczu imprezach w roku 2008 i 2009, tym razem o medale walczono podczas letnich upałów.

 


Materiał pozaparkurowy - 10 lat później... poznajecie wszystkich jego bohaterów? 

 


W najmłodszej kategorii juniorów przyjechało do Warki 41 kandydatów do mistrzowskich tytułów. Rywalizację ukończyło 34 spośród nich, a poziom jaki na placu konkursowym zaprezentowali najmłodsi był bardzo zróżnicowany.
Tytuł mistrzowski wywalczyła amazonka z CH Jaszkowo – Klara Kostrzewa.
Srebrny medal i tytuł I-go Wicemistrza zdobył Antoni Strzałkowski, reprezentujący barwy KJ Strzała Krubiczew. Na najniższym miejscu podium stanął zawodnik z KJ Agro Handel Śrem – Arkadiusz Fimmel.

 

 

W kategorii młodych jeźdźców spośród 19 startujących, zawody mistrzowskie ukończyło 13 zawodników. Na najwyższym miejscu podium, ze złotym medalem na piersi stanęła amazonka z JKS Czanki Międzyrzecze – Alicja Grygier. Nieco niżej, na stopniu z numerem 2 i srebrnym medalem stanął Jarosław Koziarowski z WLKS Krakus Swoszowice. Miejsce trzecie i brązowy medal wywalczyła amazonka z WKJ Warszawa – Anna Szlezinger.

 

 

 

W kategorii seniorów na starcie stanęło 30 jeźdźców. To sporo. Nie zawsze w tej najtrudniejszej grupie bywało aż tylu pretendentów. Jednak 9 z nich nie ukończyło Mistrzostw. W grupie tej znaleźli się medaliści z Warki z poprzedniego, 2009 roku, Łukasz Jończyk oraz Jacek Bobik.

Tytuł Mistrza Polski wywalczył w pięknym stylu, debiutujący w najstarszej kategorii wiekowej, 23-letni Mściwoj Kiecoń reprezentujący barwy KJ Agro-Handel Śrem. Srebro stało się udziałem doświadczonego Andrzeja Lemańskiego z KJ Jantar Stryków. Medal brązowy zdobył kolejny zawodnik z KJ Agro-Handel Śrem – Jarosław Skrzyczyński.

 

 

Złoty medal Mistrzostw Polski zdobyty przez debiutującego w tej kategorii, choć utytułowanego już w młodszych kategoriach wiekowych, aczkolwiek bardzo młodego jeszcze jeźdźca odbiło się w 2010 roku szerokim echem.

 

 

Co z tamtych chwil zapisał w swojej pamięci główny bohater – Mściwoj Kiecoń?

Zapytaliśmy go o to, a oto co nam odpowiedział:

Nie wiem kiedy minęło niemal 10 lat od tamtej chwili. Cóż, wracając myślą do tych wydarzeń mogę powiedzieć tyle, że było to niesamowite przeżycie. Niesamowicie wspaniałe. W piątek, po konkursie szybkości byłem piąty. Byłem podekscytowany, szczęśliwy, ale nie marzyłem nawet o tym, że wygram te Mistrzostwa. Będąc na kolacji ze znajomymi, innym zawodnikiem i jego tatą, trenerem, usłyszałem, że po pierwszym dniu mam wspaniałe miejsce, ale dalej będzie trudniej i nie mam co liczyć na to, że coś z tego dalej będzie. W rozmowie grzecznie przytaknąłem, ale w środku pomyślałem troszkę inaczej. Po prostu wiedziałem, że zacisnę zęby i zrobię wszystko, żeby było inaczej. Kiedy w niedzielę pokonałem parkur pierwszego nawrotu bezbłędnie, poczułem, że miałem rację. Nie można dać się przyciskać do dołu stereotypom. Stereotypom, które mówią, że debiutant w kategorii seniorów ma jedynie patrzeć na starszych i bardziej doświadczonych kolegów z należytą pokorą i szacunkiem, i nie marzyć o wygraniu z nimi. Ja z całym dla nich szacunkiem, takim prawdziwym, nie udawanym, postanowiłem powalczyć o jak najlepszy wynik. Po pierwszym nawrocie jak pamiętam miałem nad drugim zawodnikiem zapas chyba 3 zrzutek. Dalej jednak byłem bardzo skoncentrowany i w drugim nawrocie, co prawda przydarzył mi się błąd, ale nie zmieniło to końcowej klasyfikacji. Zwyciężyłem i przeżyłem jeden z najlepszych dni w moim życiu. Warto tu chyba dodać, że parkury na tych Mistrzostwach były bardzo wymagające. W 2010 roku udało się nam, to znaczy polskiej drużynie, zakwalifikować do rozgrywek Europejskiej Dywizji 1 Mayden FEI Nations Cup, popularnie zwanej SuperLigą. Na Mistrzostwach Polski startowały pary startujące w tej serii. Parkury musiały być więc adekwatne do tego faktu. Przed wyjazdem do Warki marzyłem o miejscu w pierwszej piątce. I tutaj chcę od rau powiedzieć, że nie były to marzenia z serii baśni tysiąca i jednej nocy. Ja moje marzenia oparłem o wtedy naprawdę dobrą formę Urbane i moją, prezentowane na zawodach międzynarodowych. Jak choćby w konkursie PN w Bratysławie, gdzie zajęliśmy ekipą 2 miejsce, a w konkursie GP byłem indywidualnie 5. Podczas przygotowań do Mistrzostw trenowaliśmy z Urbane w godzinach 12 – 13, tak żeby przygotować się do startów w upale. Poza tym miałem już w swoim dorobku wszystkie kolory medali z Mistrzostw Polski, w kategoriach młodzieżowych. Byłem więc do tych Mistrzostw dobrze przygotowany i w trakcie startów bardzo skupiony. Po prostu czułem się mocnym zawodnikiem. No i nie zapominajmy, że miałem kolejny atut, niesamowitą Urbane. W pierwszym nawrocie niedzielnego finału były dwa spektakularne wypadki, Dawida Kubiaka i Antoniego Tomaszewskiego. Czekając na start widziałem co przydarzyło się Dawidowi. Powiem szczerze, że zrobiło to na mnie duże wrażenie oraz bardzo mnie to zmotywowało i pomogło się mocniej skupić na celu. Tak chyba jest, że zawodnicy czekając na swój start i widząc gładkie i czyste przejazdy w jakiś sposób usypiają swoją czujność. Przejazdy z problemami, czy dużymi wynikami wzmagają ich czujność na placu konkursowym. Skończyło się tak, że zdobyłem złoto i byłem bardzo, bardzo szczęśliwy. Tej atmosfery nie zapomnę do końca życia.

 


A co zapamiętał z tego dnia inny jego bohater, który być może bezwiednie przyczynił się trochę do sukcesu Mściwoja Kieconia, wzmacniając jego koncentrację przed startem w pierwszym nawrocie finału, Dawid Kubiak?

Owszem pamiętam ten dzień. Ciężko raczej zapomnieć taką „glebę” (śmiech). To były moje pierwsze seniorskie Mistrzostwa. Startowałem na Limbo 130. Zapłaciłem konkretne frycowe i zakończyłem je grubo konkretnym upadkiem. Limbo to był duży, mocny i odważny koń. Nie pamiętam wszystkich szczegółów za dokładnie. Wydaje mi się, że było to na potrójnym szeregu. Wejście było nawet dobre. Stacjonata do oksera na 1 foule i do oksera na 2 foule. Niestety Limbo zerwał się na jedną i wylądowaliśmy w środku. Wcześniej zdarzyło nam się to w Sopocie na CSI, gdzie limbo zerwał mi się foule wcześniej na triplebar. Tam jednak nic specjalnego się nie stało. W Warce wykonaliśmy naprawdę spektakularny upadek, ale na szczęście bez konsekwencji zdrowotnych dla konia i dla mnie. Myślę, że trochę przemotywowałem tego ambitnego i mocnego konia. Byłem wtedy młody i większość swoich braków chciałem przykryć ambicją. Zdarzyło się więc, co się zdarzyło. Pamiętam, że po finałach seniorów były w Warce jeszcze konkursy pocieszenia i wszyscy wprost błagali mnie, żebym nie startował. Ja się jednak uparłem i Omenem od taty wystartowałem. Byłem bardzo obolały ale uparłem się, że muszę na szybko przełamać się i pojechałem te 130 cm, co prawda w poniedziałek obolałe ciało nie dało i się ruszyć, ale psychika wyszła z tego wypadku zwycięsko.

 

 

Na zakończenie tej podróży do roku 2010 zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć:

Galeria piątek: TUTAJ

Galeria sobota: TUTAJ

Galeria niedziela juniorzy: TUTAJ

Galeria niedziela młodzi jeźdźcy i seniorzy: TUTAJ