O tym, że wszystko w naszym życiu jest zmienne przekonywał jeszcze w czasach antycznych Heraklit z Efez, który jest autorem powiedzenia panta rhei, czyli wszystko płynie. Nieustannym zmianom podlega też polskie jeździectwo sportowe.

 

Kiedy się ono rodziło sportowcy startujący na hipodromach w mundurach wojskowych byli codziennością. Złoty medal olimpijski w dyscyplinie skoków przez przeszkody Jan Kowalczyk zdobywał w mundurze Wojska Polskiego. Przez wiele lat w mundurach Wojska Polskiego przewinęła się przez polskie i światowe hipodromy cała plejada doskonałych jeźdźców. W ostatnim okresie byli to Eugeniusz Koczorski, Piotr Morsztyn, Jarosław Skrzyczyński i ostatni, polski skoczek startujący w wojskowym mundurze, Krzysztof Mazur.
Ale to już historia. I nic chyba nie zapowiada, żeby to się zmieniło. Nie mamy już w polskich dyscyplinach sportowych reprezentantów armii.

 

O krótką wypowiedź na ten temat poprosiliśmy Krzysztofa Mazura, który nam powiedział:

Cóż tu można powiedzieć. Od lutego tego roku przestałem być żołnierzem i jestem już cywilem. Jednak zmiana ta nie spowodowała, że przestałem współpracować ze Stowarzyszeniem Legia Kozielska. Mam w dalszym ciągu możliwość startowania w barwach tego klubu. To tam jest cały czas moja baza, gdzie pracuję z końmi. Między innymi z tymi, które powierzają mi w trening prywatni hodowcy czy prywatni właściciele.
Pomimo tego, że moje drogi rozeszły się z zawodową służbą wojskową, to można powiedzieć, że dalej pcham ten jeździecki wózek tak jak to było poprzednio.
Co do samych powodów, dla których przestałem być zawodowym żołnierzem, to chcę powiedzieć, że nie był to jakiś spontan. Przeciwnie, decyzja ta narastała we mnie od jakiegoś czasu. Po prostu godzenie obowiązków zawodowego żołnierza po przeniesieniu mojego pododdziału, Szwadronu Kawalerii Wojska Polskiego, z obiektu na Kozielskiej do obiektu w Starej Miłosnej, stała się w pewnym momencie dużym problemem. Codziennie od domu do pracy pokonywałem prawie 80 kilometrów w jedną stronę. Normalnie nie dawałem już rady fizycznie. Chcę też powiedzieć, że decyzja o odejściu z wojska jest tylko moją, świadomą decyzją. Nikt mnie do niej nie zmuszał, nie wywierał presji. Uznałem, że to jest właśnie ten czas, kiedy muszę się zdecydować czy realizować się dalej w jeździectwie, czy wybrać inną drogę. Ponieważ dla mnie zawsze na pierwszym miejscu były konie, wybrałem jeździectwo i wywiązanie się z moich zobowiązań wobec trenera i klubu. Zapraszam wszystkich chętnych do współpracy. Zarówno ja, jak i klub jesteśmy otwarci na wszelkie formy jeździeckiej współpracy.

 

Życzymy więc na „nowej, cywilnej” drodze wielu sukcesów i sportowego zadowolenia.