Przemysław Konopacki to jeden z trójki polskich zawodników, który w odwołanych zawodach Finału LEC PŚ w Krakowie miał szansę podjąć walkę o zakwalifikowanie się do odwołanego również światowego Finału Pucharu Świata FEI. Co myśli o ubiegłorocznym sezonie i jakie ma plany na rok 2021? Przeczytajcie co nam powiedział.

 

 

Jak oceniasz sezon roku 2020?

Myślę, że ogólna ocena zeszłorocznego sezonu jest pozytywna. Rok 2020 otworzyłem kilkoma bardzo dobrymi wynikami uzyskanymi razem z moim podstawowym koniem, wałachem Duke. Mam na myśli zawody w Opglabbeek w Belgii. Dobrze też skakały na tych zawodach moje młode konie. Potem z powodu Covida nastąpiła przerwa. To było z pewnością nie najlepsze. Ale nie tylko dla mnie. Dotknęło to wszystkich, a więc wszyscy mieliśmy równe szanse. Ja zresztą nie byłem w najgorszej sytuacji. Bo tak naprawdę to najwięcej na tym ucierpieli jeźdźcy jeżdżący tylko zawody pięciogwiazdkowe. Ponieważ moje konie dopiero dochodziły do takiego poziomu, to ograniczenia wprowadzone od wiosny ubiegłego roku nie zrobiły aż tak dużej różnicy. Po okresie kiedy nie było rozgrywanych żadnych zawodów dla nikogo, ja wciąż miałem do dyspozycji zawody na poziomie dwóch gwiazdek. Tak więc mimo tego, że faktycznie sam sezon był w ubiegłym roku skrócony, to dla moich koni był on ogólnie udany.

 

Jeśli dobrze pamiętam zacząłeś ubiegłoroczny sezon jako członek polskiej Kadry Narodowej i tak też go zakończyłeś. W tym roku zostałeś ponownie powołany do Kadry. Jakie są wobec tego Twoje plany na ten rok?

Tak faktycznie było i mam nadzieję, że tak już pozostanie. Co do tegorocznych planów. No cóż, tak naprawdę to do końca nie wiemy co będzie dalej z sezonem. Sytuacja jest trochę podobna do tego, co było w roku ubiegłym. Na 100 procent nie wiemy co się odbędzie a co nie. Skupiam się na kadrowych startach, które będą moimi podstawowymi startami w tym sezonie. W zasadzie można powiedzieć, że specjalnie nie wybiegam w swoich planach w przyszłość. Powiedzmy, że układam plan startów na jakiś miesiąc, sześć tygodni do przodu. Tak jest bezpieczniej. Jestem w stałym kontakcie z trenerem Krzysztofem Ludwiczakiem i czekam na jego sygnał. Na tej podstawie przygotowuję się do konkretnych wyjazdów. Zachowując zasadę podporządkowania się pod starty kadrowe myślę o tym, by zakwalifikować się na kluczowe imprezy tegorocznego sezonu. Najlepszym dowodem, że to dobra metoda jest kwestia Pucharu Świata. Na marzec planowaliśmy, że będę się starał by w Krakowie zająć miejsce premiowane wyjazdem na Finał Pucharu Świata w Göteborgu. Niestety, tym razem nie koronawirus a herpes wirus EHV-1 pokrzyżował te plany. Jak się uda, będę się chciał zakwalifikować na Mistrzostwa Europy. Choć tak do końca nie wiadomo, czy również i ta impreza zostanie w tym roku rozegrana. Jak już wcześniej powiedziałem, jest w tym roku sporo znaków zapytania. Pewnie trzeba będzie jeszcze wiele razy modyfikować wcześniej zaplanowaną listę startów. Nie zamierzam jednak z tego powodu specjalnie się użalać. Wszyscy mają taką samą sytuację i w związku z tym takie same szanse. To po pierwsze. Po drugie, decyzja o tym czy te, czy inne zawody nie zostaną odwołane, w tym tak prestiżowe i ważne imprezy jak Finał PŚ czy ME, nie należy do mnie. Nie mam więc powodu, żebym się tym specjalnie stresował. Będę czekał jak wszyscy na to, co przyniesie nam życie.

 

Czy możesz zdradzić z jakim planem, z jakim nastawieniem będziesz startował w Mistrzostwach Europy, zakładając, że zawody te odbędą się, a Ty się do nich zakwalifikujesz?

W sporcie tak duże wyprzedzanie wydarzeń nie jest chyba dobrym pomysłem. Za bardzo przypomina to dzielenie skóry na biegającym w puszczy niedźwiedziu. Wszyscy jesteśmy sportowcami i chyba zawsze celujemy w to, żeby przejechać parkur na zero i w jak najlepszym czasie. Jednak ja nigdy nie myślę wjeżdżając na parkur, żeby wygrać. Myślę o tym, żeby zjeżdżając zostawić drągi w kłódkach, a w ewentualnej rozgrywce zrobić to samo i pojechać najszybciej jak można na danym koniu. Nie myślę raczej o wyniku w kontekście zajętego miejsca. Tak naprawdę nie mamy nad tym specjalnej kontroli. Możemy kontrolować swoje przygotowanie do startu i przebieg samego startu. Zajęte miejsce uzależnione jest również od tego, jak pojadą inni zawodnicy. A na to ja żadnego wpływu nie mam. Koncentruję się więc na tym, co zależy ode mnie. Wracając więc do pytania, jeśli by się udało zakwalifikować z Vasco na ME, to będę chciał dać mu okazje do skoczenia dobrych parkurów.

 

Wydaje się, że to bardzo pragmatyczne podejście do sprawy. Powiedz jednak Przemku, w oparciu o jaką stawkę koni budujesz swoje tegoroczne plany?

Mój udział w zawodach Cavaliada Winter Tour oraz rozegrane wcześniej zawody w Salzburgu zaplanowałem jako etap podciągania Vasco do tego, by stał się moim pierwszym koniem. Myślę, że jest to koń z potencjałem na imprezy mistrzowskiej rangi i konkursy pucharowe. Jeśli ME będą rozgrywane w tym roku i uda mi się do nich zakwalifikować, to Vasco będzie moim podstawowym koniem na tę imprezę. Trzeba też pamiętać o tym, że jest to naprawdę spory koń. Ma 180 cm w kłębie. Dlatego docelowym dla niego jest sezon otwarty. Hala nie jest jego żywiołem. Potrzebuje on po prostu więcej przestrzeni, żeby pokazać pełnię swoich możliwości. Dużych możliwości. Mam też nową klacz, z wielkim potencjałem na najwyższe konkursy. Home-Run ma w tej chwili 9 lat. Ma jednak bardzo małe doświadczenie w wysokich konkursach. Jak ją dwa miesiące temu kupiłem miała za sobą zaledwie kilka startów w konkursach 140 cm. W styczniu, w Salzburgu wziąłem ją na 145 cm i miała dwa razy zerowe przejazdy oraz czołowe lokaty. Nie będę się jednak spieszył z obciążeniami dla niej. To bardzo dobra i przyszłościowa klacz o dużym potencjale. Trzeba na spokojnie dopracować u niej szczegóły techniczne. Jest oczywiście w tych planach również Duke. Mogę powiedzieć, że jest on w tej chwili dobrze przygotowany fizycznie i psychicznie do sezonu. Ma w tej chwili 13 lat. Sezon halowy był zawsze dla niego cięższy niż ten na otwartych hipodromach. To duży i ciężki wałach i ciężko mu nieraz w ciasnych halach. Będzie mnie więc wspierał w sezonie otwartym, ale powoli numerem jeden powinien robić się w tym sezonie Vasco, który ma większy od Duke'a potencjał i możliwości. Mam też oczywiście młode konie, z którymi będę pracował. Ale to jest, że tak powiem, codzienność każdego profesjonalnego jeźdźca.

 

W tym roku zostałeś członkiem polskiego klubu, Verso La Natura. Czy oznacza to, że zamierzasz wrócić do Polski i zamieszkać w niej na stałe?

To prawda. Jestem członkiem tego polskiego klubu. Myślę, że fakt ten będzie korzystnym rozwiązaniem dla obydwu stron. To znaczy i dla mnie jak zawodnika i dla klubu, którego barwy będę reprezentował. Zostawmy jednak szczegóły, bo nie wnoszą one nic do tematu moich planów startowych w obecnym sezonie. Nie wiążę faktu członkostwa w polskim klubie z faktem powrotu i zamieszkania na stałe w Polsce. Choć wyznaję zasadę by nigdy nie mówić „nigdy”, to nie planuję powrotu do Polski i zamieszkania tu na stałe. Jesteśmy z żoną otwarci na wszystko i z racji tego co robię, przyzwyczajeni do tego, że moje życie to życie „na walizkach”. Tak to wygląda u każdego profesjonalnego zawodnika skoków. Nasze życie wygląda w ten sposób, że nasz dom jest tam gdzie trenujemy. Zachowując więc zasadę otwartości, o której wspominałem, by przenieść się na stałe w jakiekolwiek inne miejsce musiałbym wyraźnie poprawić swoje warunki do pracy i treningu. Musiałby być to duży krok do przodu. A my jesteśmy bardzo zadowoleni z tego w jakich warunkach od 8 lat do dzisiaj pracujemy w Holandii. Chodzi mi o warunki do treningu, do mieszkania i codziennego życia.

 

Od dłuższego czasu mieszkasz i pracujesz poza Polską. Jak z tej perspektywy oceniasz to co dzieje się w polskim jeździectwie sportowym?

Nie chciałbym się wypowiadać o innych konkurencjach poza skokami przez przeszkody. W naturalny sposób obserwuję zmiany właśnie w tej konkurencji. Na pozostałe nie bardzo starcza już czasu. Moje opinie więc o innych poza skokami konkurencjach nie byłyby chyba specjalnie uprawnione. Muszę powiedzieć, że patrząc na to co dzieje się w Polsce z tej właśnie perspektywy widać olbrzymi progres jaki dokonał się w polskich skokach przez przeszkody. Widać to w poziomie polskich jeźdźców, w parkurach stawianych na zawodach w Polsce. W organizacji tych zawodów. Naprawdę patrzę na to wszystko z wielkim zadowoleniem i dumą. Miarą tego postępu jest fakt, że kiedyś na zawody w Polsce przejeżdżało naprawdę dużo zagranicznych zawodników z Europy Zachodniej. Przyjeżdżali po łatwe punkty do światowego rankingu. Warto było pojechać w trasę 1000 kilometrów lub więcej, by zdobyć sporo punktów i jakieś konkretne pieniądze. Dzisiaj już takich „turystów” na międzynarodowych zawodach rozgrywanych w Polsce nie widać. O punkty rankingowe i premie finansowe trzeba walczyć w Polakami, którzy łatwo punktów i kasy nie oddają (śmiech). Lepiej pojechać na zawody podobnej rangi rozgrywane znacznie bliżej. Obniża to znacznie koszty uprawiania profesjonalnego jeździectwa.

 

Kończąc zapytam o to jakie są Twoje marzenia związane z profesjonalnym uprawianiem jeździectwa? Czy są to medale z ME lub IO?

Marzenia? Nie, to nie są marzenia. To są cele. Oczywiście mam je. Jak chyba każdy zawodnik. A marzenia spełniłem już wszystkie.

 

Ale czy cele nie są nierozerwalnie związane z możliwościami? W marzeniach możliwości nas nie ograniczają. Możemy przecież w marzeniach wznosić się ponad nie. W celach raczej od możliwości się nie oderwiemy.

Absolutnie się z tym nie zgadzam. Stawiając sobie jakieś ambitne cele powinniśmy zawsze mierzyć wyżej niż nasze obecne możliwości. A potem na drodze do realizacji celu podnosić nasze możliwości. Wyznaję zasadę: skacz, a skrzydła ci wyrosną w trakcie lotu. Ale co bardzo ważne, zasada ta dotyczy wyłącznie mnie a nie dosiadanych przeze mnie koni. Moim obowiązkiem wobec nich jest odpowiednie dbanie o ich rozwój oraz ich bezpieczeństwo i komfort pracy oraz życia, które są dla mnie priorytetem. Dlatego do realizacji moich ambitnych celów potrzebuję jeszcze około 4 lat.

 

Czy w zestawie tych ambitnych celów znajdują się medale z kluczowych imprez sportowych takich jak Me czy IO?

Oczywiście, że tak. Chyba każdy sportowiec stawia sobie takie cele? Ja w każdym razie tak robię. Ale jak powiedziałem, droga do tych celów nie jest ani krótka, ani łatwa.

 

Dziękując za rozmowę życzę Ci wobec tego powodzenia w dążeniu do wyznaczonych celów.

Dziękuję bardzo. Mam nadzieję, że będziemy mogli o nich rozmawiać w miarę ich osiągania. Wiem, wymaga to cierpliwości i pokory. Myślę, że mam w sobie jedno i drugie.