Nie ma co ukrywać, że rok 2016 w konkurencji skoków przez przeszkody w jego międzynarodowym wydaniu jest rokiem ważnym, bowiem kluczową jego imprezą będą XXI Letnie Igrzyska Olimpijskie rozgrywane za oceanem w Brazylii, RIO 2016.
O krótką rozmowę na temat nadchodzącego sezonu poprosiliśmy menadżera konkurencji skoków przez przeszkody, Macieja Wojciechowskiego.
ŚK – Czas nieubłaganie leci do przodu i prawie dwa tygodnie temu minęło 100 dni Pańskich rządów w polskich skokach przez przeszkody. Jak by Pan krótko podsumował ten okres?
Maciej Wojciechowski – Faktycznie, minęło już ponad 100 dni. Przyznam się, że nie zauważyłem tego w ferworze codziennej pracy. I mimo, że pewnie tego jeszcze specjalnie nie widać to codziennie coś się dzieje. Jeśli jednak miałbym to ująć w krótkiej formie, to powiedziałbym, że minęło to szybko i pracowicie.
ŚK – Czy może Pan jednak rozwinąć nieco to krótkie podsumowanie do nieco szerszej formy?
MW – Oczywiście. Podejmując się tego wyzwania dałem sobie pierwsze pół roku na wdrożenie się w system, który mamy, w słuchanie ludzi i ich uwag. Dokształcam się, więc słuchając o największych bolączkach nas trapiących i o propozycjach rozwiązania. Na każdych zawodach, na których jestem rozmawiam z wieloma osobami. Z zawodnikami, trenerami, tymi starszymi i tymi młodszymi lub całkiem młodymi, z właścicielami koni i ośrodków jeździeckich. Wracając jednak do tematu chcę powiedzieć, że tak naprawdę na polskie skoki przez przeszkody składają się racje każdej ze stron tej skomplikowanej układanki. Moim zadaniem, jako menadżera jest godzenie tych racji. Racji czasami trudnych do pogodzenia. Dlatego bardzo dziękuję tym wszystkim, którzy ze mną rozmawiali i rozmawiają dalej, analizując obecny stan i proponują jakieś rozwiązania. Naprawdę bardzo cenię sobie takie postępowanie i jestem za to wdzięczny. To właśnie ci ludzie są najlepszymi obserwatorami i komentatorami realnych problemów polskiego jeździectwa. To z jednej strony. Z drugiej zaś, startując większość sezonu poza granicami kraju mają możliwość obserwowania innych rozwiązań. Lepszych i gorszych od tego, co mamy w Polsce. Ich uwagi mogą mi pomóc w opracowaniu niezbędnych zmian. Dałem więc sobie te pierwsze pół roku na wysłuchanie tego wszystkiego i drugie półrocze na przygotowanie zmian na rok przyszły, tak żeby wprowadzić je z głową w życie. Wszystko to chciałbym robić w stałym kontakcie z ludźmi, a zwłaszcza z zawodnikami. Myślę, że gdzieś w październiku lub listopadzie, kiedy będziemy mieli już za sobą starty w Furusiyya FEI Nations Cup, będę mógł wyjść z konkretnymi wnioskami.
ŚK – Brzmi to bardzo pięknie, ale co z tych rozmów wynika? Czy wyłania się z nich jakiś pozytywny i optymistyczny obraz?
MW – Może to, co teraz powiem będzie dla kogoś zaskoczeniem, ale według mnie obraz jest jak najbardziej optymistyczny. Na początek też chcę jeszcze raz podkreślić, że wiele efektów codziennej pracy będzie widoczne dopiero za jakiś czas. Wiele z nich pozostanie schowane, bo tymi wszystkimi drobnymi zagadnieniami, nazwijmy je technicznymi, nie interesują się ludzie ze środowiskami, bo i dlaczego mieliby to robić? To między innymi jest moją rolą. Wiele rozmów, jakie odbyłem dotykały prawdziwych problemów i kończyło się jakimiś wnioskami na temat ich rozwiązania. Oczywiście te propozycje rozwiązań, które padają z rożnych stron, z rożnych środowisk, jedne są lepsze, inne są gorsze. Ale wszystkie wymagają rzetelnej analizy, sensownej i wyważonej oceny słuszności ich wdrożenia. Posłużę się tutaj pewnym przykładem. Dostałem wniosek o tym, żeby wprowadzić przepisy obniżające koszty uczestnictwa w zawodach. No brzmi pięknie. Ale konia z rzędem temu, kto potrafi to zrobić bez uszczuplenia wpływów do kasy organizatorów, którzy zainwestowali nieraz ogromne fundusze by stworzyć doskonałą i chwaloną wszędzie, nie tylko w Polsce bazę do rozgrywania imprez jeździeckich. Mocno się więc zastanawiam, czy takie rozwiązanie w ogóle istnieje? Bo przecież z jednej strony każdy uczestnik chciałby startować jak najtaniej, a z drugiej chciałby wygrywać jak najwięcej i startować w jak najlepszych warunkach. Czy może jednak rynek nie powinien regulować tych kwestii? A może rozwiązaniem w tej sytuacji jest po prostu nie zmuszanie ludzi do udziału w tych drogich zawodach? Niech będzie to ich decyzja, gdzie wolą pojechać. Widzę tutaj rolę Związku i moją w próbie pogodzenia ognia i wody i znalezienia sensownego kompromisu w odniesieniu do kluczowych zawodów. Zawodów, uczestnictwa, których wymagamy od członków Kadry i uczestnictwo w nich odbywałoby się na powiedzmy, preferencyjnych warunkach. Wszystkie inne, jak już powiedziałem, powinny chyba podlegać normalnej grze rynkowej. Bo nie byłoby w porządku oczekiwanie, że organizator czyniąc wielkie inwestycje ma jeszcze dopłacać do organizowanych u siebie zawodów. Każda inwestycja musi się w jakiejś perspektywie czasowej zwrócić. Każda praca wymaga nakładów i wiąże się z kosztami. Nie można więc oczekiwać, że organizacja zawodów ma przynosić straty. Jest w tej kwestii kilka propozycji. Między innymi wprowadzenie podziału systemu gwiazdkowego od 1 do 5 gwiazdek. Każda gwiazdka oznaczałaby minimum 10 000 zł w puli nagród a opłata za zawody wynosiłaby 1% łącznej puli nagród. To jedna z propozycji, nad którą musimy się zastanowić. Przedyskutować w jak najszerszym gronie wszystkie za i przeciw. I potem spróbować znaleźć kompromisowe, możliwe do zaakceptowania dla wszystkich rozwiązanie. Ale to czeka mnie w drugiej połowie roku, bo nie ukrywam, że kwestia nowego sezonu otwartego jest w tej chwili głównym tematem mojej pracy, troski i zaangażowania. A czekający nas sezon do łatwych należeć nie będzie.
ŚK – No właśnie, skoro już jesteśmy przy nowym sezonie. W roku olimpijskim nie zobaczymy polskiego skoczka wśród uczestników tej prestiżowej imprezy. Jaki jest wobec tego główny cel polskiej Kadry Narodowej w konkurencji skoków przez przeszkody na ten sezon?
MW – No cóż, podczas Igrzysk w Rio nie będziemy przeżywać emocji związanych z występem polskiego skoczka. Wszyscy to wiemy, choć odnoszę wrażenie, że nie wszyscy wiedzą, dlaczego. Nie chciałbym jednak teraz rozwijać tego wątku, bo myślę, że moglibyśmy to zrobić w oddzielnej rozmowie poświęconej tylko temu zagadnieniu. Tymczasem wrócę do postawionego pytania. Naszym głównym celem na rok 2016 na którym się skupiamy jest udział polskiej ekipy w drużynowych rozgrywkach Furusiyya FEI Nations Cup. Na końcu tej drogi jest awans do finałowych zawodów rozgrywanych we wrześniu w Barcelonie. Rozpoczniemy mocnym uderzeniem w maju. Mówię o mocnym uderzeniu, bo w tym pierwszym miesiącu trwania rozgrywek dla naszej Europejskiej Dywizji 2 rozegrane zostaną aż 4 turnieje. Planuję udział polskiej drużyny, w co najmniej 3 z nich. Rozpoczniemy startem w drugi weekend maja 4-gwiazdkowymi zawodami w Linz. Do Austrii pojadą Krzysztof Ludwiczak i Zoweja, Michał Kaźmierczak i Que Passa 5, Sandra Piwowarczyk-Bałuk na Chabento, Jarosław Skrzyczyński na Crazy Quick oraz Łukasz Koza na Chito Blue. Startującą w drużynie czwórkę wybierzemy z tego składu na miejscu. Mamy jeszcze przed sobą kilka startów, więc będę chciał do podjęcia ostatecznej decyzji oprzeć się na możliwie dużej ilości przesłanek. Kolejnym startem naszej ekipy będą 3-gwiazdkowe zawody rozgrywane w Celje tydzień później. Do Słowenii na 100 procent pojadą Łukasz Koza i Krzysztof Ludwiczak. Czekam na potwierdzenie dobrej dyspozycji przez Marikę Antolak i Dawida Kubiaka. Stawkę zamknie najprawdopodobniej Jarosław Skrzyczyński. Poza tym są jeszcze zawodnicy, którzy przez najbliższe 2 tygodnie będą szlifowali formę w Linz, których obserwuję. Dzisiaj jest więc jeszcze za wcześnie, by rzucać konkretnymi nazwiskami. Podobnie sprawa wygląda ze startem w kolejny weekend maja, kiedy będą rozegrane również 3-gwiazdkowe zawody w Odense. Do Danii myślę, że pojadą Michał Kaźmierczak, Wojciech Wojcianiec na Casino Meloni, Maksymilian Wechta na Londonie 32 i Mściwoj Kiecoń. W tym przypadku biorę pod uwagę jego start na doświadczonej Urbane lub na obiecującej klaczy Celana Z, w którą bardzo wierzę. W ostatni weekend maja tego roku ekipy z Europejskiej Dywizji 2 walczyć o punkty będą w dalekiej Portugalii na 3-gwiazdkowych zawodach rozgrywanych w Lizbonie. Oczywistym jest to, że nie możemy tych samych par, a dokładniej tych samych koni eksploatować w każdy weekend. Dlatego daleki i w związku z tym również i drogi wyjazd do Portugalii nie jest dla nas głównym priorytetem. Niemniej jednak, jeśli kolejne pary, którym się przyglądam potwierdzą swoją dobrą dyspozycję, to będę się starał obsadzić również i te zawody, tak by zwiększyć szanse polskiej drużyny na dobry wynik w tegorocznej edycji Furusiyya FEI Nations Cup. Dzisiaj jest jeszcze za wcześnie by powiedzieć coś kategorycznego w tej kwestii. Polscy zawodnicy w tej chwili, co tydzień startują na zawodach międzynarodowych a ja z uwagą przyglądam się każdemu startowi. Patrzę i szukam alternatyw, bo tak naprawdę nie mamy wcale komfortowej sytuacji, jeśli chodzi o Kadrę Narodową. Jeśli okaże się, że będziemy mogli złożyć zespół rokujący dobry wynik w Portugalii, to podejmiemy to wyzwanie.
Kolejny występ polskiej drużyny będzie na naszym rodzimym podwórku, czyli zawody w Sopocie w czerwcu. Jak zawsze do tego startu przykładamy dużą uwagę, bo występ przed własną publicznością jest zawsze szczególny. Odniesienie w Sopocie spektakularnego sukcesu ma wielkie znaczenie nie tylko sportowe. Dlatego nie powiem teraz zupełnie nic o składzie naszej ekipy na te zawody. Zapewniam, że złożymy go optymalnie. Z najlepszych par. Dokładnie to samo mogę powiedzione o kolejnym występie w Budapeszcie, gdzie w lipcu polska ekipa będzie walczyła o punkty w Europejskiej Dywizji 2 Furusiyya FEI Nations Cup. W sierpniu będziemy mogli wystartować w Gijon. Jednak ten wyjazd do dalekiej Hiszpanii rozpatruję na razie w bardzo luźniej perspektywie. Jego koszty są z pewnością bardzo wysokie i tylko potencjalna możliwość zajęcia tam wysokiego miejsca może być uzasadnieniem dla takiej inwestycji.
ŚK – Wygląda na to, że nawet bez olimpijskiego startu czeka nas bardzo trudny i szalenie wymagający sezon.
MW – Zgadza się. Pomimo braku olimpijskiej kwalifikacji polskiego skoczka czeka nas naprawę trudny sezon i spore w nim wyzwania. Chciałbym zaznaczyć, bo może nie wszyscy to wiedzą, że w stosunku do poprzedniego sezonu, w tym roku mamy poważne braki w Kadrze Narodowej. W dalszym ciągu czekamy na pary Marek Lewicki i Abigej oraz Piotr Morsztyn i Osadkowski Van Halen. Emperio Van't Roosakker rozpoczął swoją przygodę pod nowym jeźdźcem a Zuzanna Gowin z Captainem progresuje bardzo dobrze, ale na ich udział w konkursach Pucharu Narodów musimy chyba jeszcze trochę poczekać. Oczywiście nie przesądzam tutaj niczego. Jak mówiłem bacznie przyglądam się wszystkim startom naszych reprezentantów na międzynarodowym poziomie i nie zamykam drogi do startów w ekipie żadnej parze, która na to będzie zasługiwała swoimi wynikami i postawą. Musimy sobie wszyscy zdawać sprawę, że możemy dzielić z tego, co mamy. Są nowe konie, które dobrze się pokazują i dobrze rokują a te starsze rozwijają się prawidłowo. Bardzo liczę w tym roku na Cassio Melloni pod Wojtkiem Wojciańcem. Ciekawie również wyglądają jego starty na Naccord Melloni. Sandra Piwowarczyk-Bałuk na Chabento buduje dobrą formę, która wydaje się być bardzo stabilna. Są w mojej ocenie bardzo obiecującą parą dla polskiej drużyny. Jest też w zasięgu moich zainteresowań grupa „młodych seniorów”, czyli jeźdźców mających duże sukcesy w młodszych kategoriach wiekowych a dzisiaj będących już seniorami i pokazujących się dobrze w pierwszych, tegorocznych startach na otwartych hipodromach. Po startach kontrolnych w San Giovani w Linz cieszy mnie dobra atmosfera w Kadrze. Cieszy mnie komunikacja z nimi, szczere informowanie o ewentualnych problemach, tak, że możemy interweniować na bieżąco oraz ich podejście do kwestii reprezentowania kraju.
ŚK – Na koniec naszej krótkiej rozmowy pytanie o to, czy jest Pan optymistą, jeśli chodzi o tegoroczne wyniki Kadry?
MW – Nie da się na to pytanie odpowiedzieć krótko tak lub nie. Bardzo wierzę jak mówiłem w nowe, młode pary. Wierzę w doświadczenie starszych zawodników i ich współpracę z młodszymi koleżankami czy kolegami. Tak jak już mówiłem, i mimo naprawdę trudnej sytuacji, jeśli chodzi o nasz główny, tegoroczny cel, to jestem optymistą. Mówiąc o tej trudnej sytuacji mam na myśli nie tylko kwestię kadrową, ale również o zmianie przepisów w tegorocznej edycji tego cyklu. W tym roku zabrakło jesiennych zawodów w Arezzo. Oprócz tego w każdych z zawodów kwalifikacyjnych ekipy z Europejskiej Dywizji 1, co prawda nie zdobywają punktów, ale odbierają je ekipom naszej Europejskiej Dywizji 2. Będziemy w tym roku zdobywać punkty przypisane do faktycznie zajętego miejsca. Kwalifikacja do udziału w barcelońskim finale będzie więc w tym roku niezwykle trudna. Co nie oznacza, że nie możliwa do osiągnięcia dla polskiej drużyny. Mamy wyznaczony na ten rok cel, jakim jest awans do Barcelony i zrobimy wszystko, żeby go osiągnąć. Czy uda nam się też zakwalifikować do Europejskiej Dywizji 1? Nie wiem. Wydaje mi się, że na razie jest to poza naszym zasięgiem. Podobnie jak kwestia olimpijskiego awansu do Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Już teraz bardzo dużo o tym rozmawiam z rożnymi ludźmi. Rozmawiam o tym, co trzeba zrobić by była realna szansa na taki awans. I tu pojawia się tylko jedna kwestia, a są nią finanse. Wierzę bardzo w to, że jeśli zaopatrzymy naszych najlepszych zawodników w konie porównywalne swoją klasą do tych, na jakich startuje światowa czołówka, to są oni w stanie walczyć jak równy z równym i wielokrotnie zwyciężać w tej walce. Potrzebujemy więc sponsora, który po pierwsze takiego konia może kupić i po drugie, takiego konia po pojawieniu się pierwszych, znaczących sukcesów nie sprzeda nawet w sytuacji pojawienia się oferty na naprawdę nieprzyzwoicie duże pieniądze. I w końcu po trzecie, który pozwoli naszym zawodnikom startować za granicą, ale nie tylko w Europie. Proszę zobaczyć jak zdobywali punkty rankingu olimpijskiego zawodnicy z krajów arabskich czy z Turcji. Startowali w konkursach obsadzonych powiedzmy 15 jeźdźcami na zawodach w krajach Bliskiego Wschodu. To są drogie starty, drogie wyjazdy. Ale w ten właśnie sposób we współczesnych skokach buduje się pozycję. Nie ma innej drogi. Nie ma więc sensu myślenie kategoriami programów Rio Plus czy Tokio Minus. Sprawa jest znacznie prostsza. Możemy konfrontować naszych najlepszych zawodników ze światową czołówką stwarzając im takie jak oni mają warunki. Mając tę świadomość jestem optymistą, bo wiem, że myśląc o sukcesie koncentruję się tylko na tym by znaleźć takich ludzi, którzy będą w stanie dźwignąć ten ciężar.
Ale jak mówiłem już wcześniej, kwestia olimpijskiej kwalifikacji to rozległy temat i omówienie wszystkich jego aspektów wymagałoby oddzielnej rozmowy.
Tymczasem chciałbym podziękować Ministerstwu Sportu i Turystyki za dotychczasowe sponsorowanie Kadry Polski, dzięki czemu możemy realizować tegoroczny plan startów. Patrząc w przyszłość musimy też widzieć dzień dzisiejszy.
ŚK – Dziękuje za rozmowę.
MW – Ja również i mam nadzieję, że w trakcie sezonu będziemy mieli wielokrotnie okazje do rozmów o sukcesach polskich zawodników.
Szukaj
Zaloguj się






