Ograniczenia wynikające z walki z pandemią COVID-19 zmieniły całe nasze dotychczasowe życie. Zamarła gospodarka, zamarło całe współzawodnictwo sportowe. Wygląda jednak na szczęście na to, że powoli zaczynamy powracać do stanu normalności.

 

A normalność dla sportowca, to z pewnością możliwość odbywania treningów oraz rozgrywania zawodów sportowych.

Rząd ogłosił minionej soboty program „odmrażania” sportu, czyli „Etapy przywracania aktywności sportowej”.

Pierwszy etap tego programu został już uruchomiony i dzięki temu możliwe stało się indywidualne trenowanie w sporcie amatorskim i zawodowym oraz rekreacyjne spacery w parkach i lasach.

Etap drugi przewiduje otwarcie od najbliższego poniedziałku (to jest 4 maja 2020 roku) obiektów infrastruktury sportowej o charakterze otwartym z możliwością jednoczesnej pracy maksymalnie do 6 osób.

Podczas korzystania z tych obiektów obowiązywać będą następujące zasady bezpieczeństwa:

  • ograniczona liczba osób – 6
  • zachowanie dystansu społecznego,
  • obowiązek zasłaniania twarzy podczas dotarcia na dany obiekt sportowy
  • przebywając na obiekcie nie będzie obowiązku zakrywania twarzy
  • weryfikacja uczestników (zgłoszenie do zarządcy osób wchodzących na obiekt),
  • brak możliwości korzystania z szatni i węzła sanitarnego poza WC
  • dezynfekcja urządzeń po każdym użyciu i po każdej grupie
  • obowiązkowa dezynfekcja rąk dla wchodzących i opuszczających obiekt,
  • korzystanie z osobistego sprzętu treningowego lub dezynfekcja po każdym użyciu.

 

To w najbliższej przyszłości. W tej nieco dalszej czeka nas etap trzeci, w którym z 6-osobowym ograniczeniem zostaną otwarte obiekty zamknięte, czyli sale szkolne czy hale sportowe.

W etapie czwartym otwarte zostaną obiekty, które kojarzą się z większą bliskością osób, takie jak różnego rodzaju siłownie, sale fitness, baseny i kręgielnie, czy innego rodzaju obiekty służące uprawianiu sportu lub rekreacji. W przestrzeni otwartej dopuszczone będzie organizowanie imprez sportowych bez publiczności, z udziałem maksymalnie 50 osób, najprawdopodobniej z zachowaniem podanych wcześniej dla etapu II warunków.

Spróbujmy przełożyć to na nasz, jeździecki język.

 

Czy możliwe jest z ekonomicznego punktu widzenia przeprowadzenie zawodów jeździeckich z udziałem 50 osób? Czy osoba to startujący uczestnik? Co w takim razie z niezbędna obsługą? Z sędziami, stewardami?

Oto jak widzi ten temat szef czołowego polskiego klubu jeździeckiego, KJ Agro-Handel, Jan Ludwiczak:

 

Wszyscy jesteśmy spragnieni sportowej rywalizacji. Nasz klub w podwójnej roli zarówno uczestnika zawodów jak i samego organizatora. Cały czas mamy nadzieję, że na hipodromie w Olszy wreszcie odbędą się zawody, chociażby w randze regionalnej. To co ogłosiło w sobotę Ministerstwo Sportu, to zaledwie słabe światełko w tunelu, ale światełko w kierunku którego należy podążać z nadzieją na choć zbliżenie się do normalności. Co wiemy na dzisiaj? Niewiele:

W czwartym etapie ma być możliwość organizacji imprez sportowych na otwartej przestrzeni do 50 osób, bez udziału publiczności.

Możemy też popatrzeć na to, jakie bardziej szczegółowe wytyczne przyjęto dla czołowych rozgrywek piłkarskich i żużlowych, które mają już sztywno określone daty wznowienia czy też inauguracji rozgrywek 2020. Widać, że są to obostrzenia bardzo duże względem wymogów epidemiologicznych. Jeśli przyszłoby nam spełniać takie wymogi, to wznowienie rywalizacji będzie bardzo trudne. W oczekiwaniu na konkretne decyzje Ministerstwa odnośnie wznowienia rywalizacji nasze środowisko nie może być bierne. Potrzebna jest współpraca wszystkich, którym zależy na uruchomieniu zawodów, zarówno przedstawicieli PZJ w postaci zarządu, kolegium sędziów, komisji sportowych (te powinny znać oczekiwania zawodników) jak i przedstawicieli organizatorów. Trzeba w ministerstwie jak najszybciej przedstawić nasze założenia poparte konkretnymi argumentami.

Jako jeździectwo mamy tu nie jeden bardzo istotny atut – nasze imprezy rozgrywane są na bardzo dużej przestrzeni i każdy z zawodników na arenie występuje samodzielnie. Dystans zawodnik - trener na rozprężalni już z samej natury jest bardzo duży, zdecydowanie pow. 2 metrów. To, że zgłoszonych do zawodów zostanie 100 jeźdźców wcale nie oznacza, że tych 100 wystartuje w jednym konkursie. Takich argumentów jest znacznie więcej.

Od razu pojawia się pytanie co na dziś oznacza 50 osób – uczestników czy wszystkich na obiekcie? Co możemy rozumieć jako obiekt, czy tylko hipodrom, czy też całe zaplecze? Tych pytań też jest znacznie więcej.

Można mieć tutaj wiele pomysłów. Oczywiście nie takich, które będą miały w zamyśle obejście obostrzeń, ale takich które pokażą Ministerstwu, że jesteśmy to w stanie zrobić profesjonalnie z zachowaniem reżimu ilości osób w czasie i zachowania dystansu społecznego. Co do spraw związanych z zabezpieczeniem sanitarnym czy dezynfekcji, to tu chyba nie ma powodów do zmartwień. Wiele ośrodków jest już teraz dobrze wyposażonych, a w innych można ten sprzęt domówić bo firmy tego typu, które normalnie żyją z dużych eventów teraz tylko czekają na jakiekolwiek zlecenie.

Jedno jest pewne, to wszystko musi mieć dobre podstawy organizacyjne i ekonomiczne.

 

Pan prezes Jan Ludwiczak z pewnością ma rację mówiąc, że środowisko jeździeckie nie może pozostać bierne i czekać na to, co „skapnie z ministerialnych stołów” ministerstwa zdrowia czy sportu i turystyki.

W tym zakresie już coś dobrego się zaczęło. W ostatni poniedziałek doszło do wirtualnego spotkania przedstawicieli organizatorów największych imprez jeździeckich organizowanych w Polsce z Zarządem PZJ. Powołano do życia zespoły robocze, których zadaniem jest opracowanie dokumentu określającego wszelkie procedury dotyczące organizacji zawodów jeździeckich po wprowadzeniu IV etapu programu przywracania aktywności sportowej.

Czy jednak, jak uważa Marcin Konarski, trener Kadry Narodowej w WKKW oraz doświadczony i ceniony na całym świecie organizator zawodów o najwyższej randze, nie powinno się do składu takiego zespołu powołać również pana Tomasza Chalimoniuka, pełnomocnika ministra rolnictwa i rozwoju wsi ds. hodowli koni oraz eksperta w dziedzinie epidemiologii?

 

Musimy w takim zespole jaki został powołany w poniedziałek dokładnie i precyzyjnie opisać wszelkie procedury jakie należy spełnić przy organizacji zawodów jeździeckich. Myślę, że do takiego zespołu warto by zaprosić epidemiologa oraz przedstawiciela ministra rolnictwa, pełnomocnika ds. hodowli koni, pana Tomasza Chalimoniuka. Ma on już olbrzymie sukcesy na swoim koncie we wdrażaniu wyścigów do ponownego startu na Torze Służewieckim. Jestem przekonany, że jeżeli tylko by się zgodził uczestniczyć w takim zespole, jego doświadczenie byłoby bezcenne również dla jeździectwa. Wierzę w to, że uda się opracować dokument akceptowalny dla Ministra Zdrowia i Minister Sportu. Dokument, który dopuszczałby przeprowadzenie zawodów kiedy na całym obiekcie przebywać będzie powiedzmy nawet i 200 uczestników, oczywiście przy zachowaniu odpowiedniego dystansu pomiędzy osobami. Zyskamy wtedy narzędzie, którym nie będzie lista pobożnych życzeń środowiska jeździeckiego, a zamiast tego będzie rzeczowym i kompetentnym zestawem niezbędnych procedur zapewniających bezpieczne z punktu widzenia epidemiologicznego przeprowadzenie zawodów - wyjaśnia Marcin Konarski.

 

Brzmi to bardzo logicznie bowiem jak wszyscy wiemy, jeździectwo jest sportem bezkontaktowym. Nie mamy w przypadku zawodów jeździeckich takiej sytuacji, jaka występuje w grach zespołowych, takich jak koszykówka, piłka ręczna czy piłka nożna. Jeźdźcy starują na placu konkursowym indywidualnie.

Być może jednak, zamiast próby zwiększenia ogólnego limitu 50 osób można by wykorzystując specyfikę sportu jeździeckiego i specyfikę ośrodków jeździeckich jako miejsc rozgrywania zawodów zachować podany limit w każdej ze stref imprezy?

Przecież miejsca takie jak plac konkursowy, plac treningowy, czyli rozprężalnia, stajnie oraz pomieszczenia socjalne dla ludzi (sanitariaty) mogą być w przypadku zawodów jeździeckich autonomicznymi strefami z kontrolowanym przepływem ludzi między nimi.

 

Brzmi to interesująco, ale obawiam się, że przemnożenie ilości stref i limitu 50 osób w każdej, da liczbę uczestników, która będzie nie do zaakceptowania przez ministerstwo i pomysł spali na panewce - tak widzi ten problem Daniel Karpiński z LKJ Lewada Zakrzów.

 

Czy wobec tego liczba 50 osób na zawodach jeździeckich może być akceptowalną dla organizatorów zawodów jeździeckich alternatywą?

 

Przede wszystkim należy wiedzieć dobrze co oznacza te 50 osób i jakie to ma powiązanie z ilością startujących zawodników. Jest więc problem konkretnej interpretacji tej wartości. Poza tym według mnie można przy zachowaniu rozsądnych procedur zorganizować zawody na 200 koni w sytuacji, kiedy na terenie hipodromu nie będzie więcej niż 50 osób - powiedział Marcin Konarski.

 

Naszym zadaniem jest przedstawić w odpowiednich ministerstwach pomysł na to, jak bezpiecznie przeprowadzić zawody z zachowaniem wszelkich rozsądnych zasad bezpieczeństwa. Nawet wtedy jeśli limitem będzie te 50 osób. Nie mamy specjalnie czasu na budowanie zbyt zawiłych rozwiązań. Moim zdaniem powołany zespół musi w terminie najbliższych dwóch tygodni opracować końcowy, sensowny dokument. Dokument, który na kilku stronach w przejrzysty sposób opisze całą procedurę organizacji zawodów. To nie może być byle co. To musi przekonać ministra zdrowia i sportu, że otwierając takie dyscypliny jak piłka nożna dla 50 osób, dostrzegają też takie dyscypliny jak jeździectwo, gdzie rywalizacja rozgrywana jest na takim terenie i opracowano takie procedury, że umożliwia to przeprowadzenie zawodów - dodał Marcin Konarski.

 

Myślę, że w przypadku ujeżdżenia liczba 50 zawodników na hipodromie w jednym czasie daje możliwość przeprowadzenia zawodów z zachowaniem „opłacalności” ekonomicznej. Biorąc pod uwagę dwa starty części koni w niskich klasach oraz więcej niż jednego wierzchowca u części zawodników, daje to około 70 przejazdów dziennie, a to normalna liczba na ujeżdżeniu. Organizator będzie mógł spiąć budżet bez dokładania do zawodów, o ile oczywiście specjalne warunki panujące ze względu na pandemię, nie nałożą na niego dodatkowych kosztów. Jednak możliwe jest to dzięki specyfice rozgrywania zawodów w ujeżdżeniu. W przypadku skoków przez przeszkody czy WKKW obawiam się, że nie jest to takie oczywiste. Lepiej aby w tej kwestii wypowiedzieli się ludzie związani z tymi konkurencjami - tak ocenił ten temat Daniel Karpiński.

 

Z organizacją zawodów jeździeckich, oprócz wspólnego opracowania sensownych procedur wiąże się jeszcze jeden aspekt, który może okazać się wielkim problemem.

Chodzi o zabezpieczenie medyczne zwodów. Przed wstrzymaniem sportu było to już rutynowo opanowane. Jak jednak będzie wyglądać możliwość zabezpieczenia zawodów w karetkę i zespól ratowniczy, w sytuacji ciągle trwającej pandemii?

Wydaje się, że bez konkretnych konsultacji i uzgodnień z ministerstwem zdrowia nie da się dzisiaj w tej materii zbyt wiele zrobić.

 

Co więc wiadomo na dzisiaj?

Z pewnością to, że by zawody jeździeckie znowu zaczęły się odbywać potrzeba jest działania całego środowiska. Nie ma w tym działaniu miejsc na różnice w poglądach, na przedkładanie interesu swojej grupy czy swojego własnego. 

Musimy tutaj mówić jednym, mocnym głosem. Rozsądnym i realnym głosem.

Wydaje się, że w tej chwili właśnie tak się dzieje.