Odpowiedź na pytanie o latającego konia nie nastręcza chyba zbytnich trudności. Wszyscy wiedzą, że chodzi o Pegaza. Czy mit o latającym koniu może zawierać choć ziarno prawdy? Okazuje się, że prawdy tej nie trzeba wcale szukać w dalekiej przeszłości.
Według mitologii greckiej, Pegaz i jego brat Chrysaor wydostali się z szyi Meduzy kiedy Perseusz uciął jej głowę. Inna wersja mitu mówi o tym, że to krew Meduzy padająca na piasek plaży przyczyniła się do powstania skrzydlatego konia Pegaza i jego brata, olbrzyma Chryzaora. Jeszcze inna wersja bardzo kreatywnych w tworzeniu swoich mitów Greków, mówi o tym, że zarówno Chrysaor jak i Pegaz byli owocem pożądania jakie żywił do będącej piękną, ale niestety śmiertelną kobietą bóg Posejdon.
Jak by jednak nie było, Pegaz dzięki swoim skrzydłom dokonał w swoim życiu rzeczy wielkich. Najpierw współpracując z herosem, królewiczem Koryntu, Bellerofontem pokonali Chimerę, a później wygrali wojnę z Amazonkami.
Wspólnie też rozpoczęli podróż na szczyt Olimpu. Ale Zeus strącił śmiertelnego Bellerofonta na ziemię i na szczyt dotarł już tylko Pegaz. Skrzydlaty koń wiernie służył Zeusowi dostarczając mu na każde zawołanie grzmoty i błyskawice. Kiedy życie śmiertelnego Pegaza dobiegało końca, w nagrodę za wierną służbę Zeus przeniósł go na Nieboskłon jako gwiazdozbiór widoczny z Ziemi gołym okiem na półkuli północnej.

Tyle dawne mity o Pegazie. A teraźniejszość?
W Saignelegier, w szwajcarskim kantonie Jura, koń odbył 45 minutową podróż powietrzną na dużej wysokości poruszając się z prędkością do 140 km/h.
I choć koń tak naprawdę nie wzbił się w powietrze dzięki posiadanym skrzydłom, bo został podwieszony pod helikopterem, to i tak całe wydarzenie wydaje się być dosyć surrealistyczne czy niebywałe.
A jednak daje się ono wyjaśnić w bardzo pragmatyczny sposób. Otóż chodzi o najszybszy i najbezpieczniejszy z możliwych sposób transportu konia do kliniki w przypadku kontuzji.
By go opracować, armia szwajcarska, w której dalej służą konie, rozpoczęła specjalny projekt naukowy. Projekt, w którym konie wzbijają się w powietrze nie we wnętrzu samolotu transportowego i bez zabezpieczenia specjalną klatką czy boksem.
Armia szwajcarska wspólnie z Kliniką Medycyny Weterynaryjnej Szpitala Uniwersyteckiego w Zurychu pracują nad tym, by opracować stosowne procedury, które umożliwią bardzo szybki transport konia z trudno dostępnych terenów do kliniki. Terenów, do których dotarcie z przyczepą transportową czy trailerem jest bardzo trudne i czasochłonne, a w niektórych przypadkach wręcz niemożliwe.
Celem jest przeszkolenie transportu i szybkiej ewakuacji rannych koni do szpitala dla zwierząt, optymalizacja procesów i stworzenie znormalizowanego protokołu ratunkowego, wyjaśnia pułkownik Stéphane Montavon, główny lekarz weterynarii szwajcarskiej armii.
Co prawda na rynku istniały do tej pory prywatne firmy, które oferowały w ekstremalnych przypadkach transport konia z pomocą helikoptera, ale lot mógł trwać maksimum do 10 minut. To nie zapewnia ratunku dla koni, które ulegną kontuzji lub zostaną ranne w trudnym terenie.
Celem jest dostarczenie konia do szpitala dla zwierząt lub kliniki dla koni w ciągu maksymalnie czterech godzin - powiedział pułkownik Montavon.
Przed lotem koń został uspokojony poprzez podanie odpowiednich medykamentów. Do jego uszu włożono specjalne bawełniane wkładki, których zadaniem było pochłanianie hałasu. Ograniczano mu także pole widzenia.
Podczas samego lotu koń był monitorowany za pomocą elektrokardiogramu oraz mierzona była jego temperatura. Wszystkie dane były przesyłane przez Bluetooth do weterynarza siedzącego w helikopterze. Jego zadaniem było analizować dane i w razie potrzeby natychmiast przerwać lot i nakazać lądowanie. Na szczęście taka interwencja okazała się zbędna. Podczas lądowania koń miał temperaturę 37,7 stopnia – taką samą jak przy starcie. Jego tętno było również całkowicie normalne - 32 uderzenia.
Anton Fürst, dyrektor Kliniki Chirurgii Koni na Uniwersytecie w Zurychu, który był również na miejscu podczas lotu testowego przyznał później dziennikarzom z Aargauer Zeitung:
Naprawdę napina się serce, kiedy przywiązuje się zdrowego konia do helikoptera w ramach projektu naukowego i unosi się go w powietrzu. W końcu konie nie są zwierzętami latającymi, a pomysł by pozwolić im latać w powietrzu wydaje się z początku niewyobrażalny. A jednak konie latają bardzo wygodnie, ale przede wszystkim stosunkowo szybko dochodzą do siebie i są w dobrej formie po tym locie.
W ramach prac badawczych w ciągu jednego dnia przewieziono podczas ćwiczenia łącznie dwanaście koni. Podczas jednej z prób jednocześnie pod helikopterem podwieszono trzy konie.
Wygląda więc na to, że stary, grecki mit o Pegazie w końcu się ziścił. Co prawda koń zamiast skrzydeł dostał asystę helikoptera oraz sztabu zajmujących się nim ludzi, ale co byśmy o tym nie pomyśleli lub powiedzieli, to konie w końcu zaczęły „latać” :)
Szukaj
Zaloguj się






