Przedstawiciel firmy Rolex, główny sponsor „Rolex Grand Slam of Showjumping”, spotkał się z amerykańskim zawodnikiem by porozmawiać o najtrudniejszym chyba okresie w karierze Kenta Farringtona. Kontuzja odniesiona w połowie lutego w Wellington (TUTAJ) i związana z nią przerwa w startach spowodowała, że Farrington stracił pozycję lidera w światowym rankingu oraz szansę na zdobycie „Wielkiego Szlema”. Ale ten zawodnik się nie poddaje i ma zamiar powalczyć o „Wielkiego Szlema” na kolejnych zawodach.

Możesz nam powiedzieć jak przebiegała Twoja rekonwalescencja?

Kent Farrington: Jestem bardzo aktywną osobą, więc nie chciałem odpoczywać zbyt długo. Po operacji chodziłem po szpitalu o kulach, gdy wszyscy inni już spali - myślę, że minęło zaledwie 10 lub 11 godzin po operacji, ale czułem, że muszę się zacząć ruszać.

Po wyjściu ze szpitala przez tydzień odpoczywałem w domu, dochodziłem do siebie. Ale było to wyczerpujące, ponieważ nie mogłem spać i często budziłem się w nocy z powodu leków i bólu, jednak chciałem jak najszybciej rozpocząć rehabilitację, abym mógł wrócić do mojego sportu. W mojej głowie spieszyłem się do powrotu, do zdrowia i nie chciałem siedzieć z boku i czekać, aż to się stanie. Myślę, że powrót do zdrowia następuje w wyniku fizycznego uzdrawiania, ale także nastawienia psychicznego i dlatego byłem bardzo zdeterminowany. Zacząłem treningi co drugi dzień, robiąc proste ćwiczenia w domu, np. leżąc na kanapie pochylałem się i następnie prostowałem nogę. Powtarzałem to co godzinę, po prostu robiąc te zestawy cały dzień, aby odbudować swoją siłę.

Kiedy stałem się silniejszy, często robiliśmy zdjęcia rentgenowskie, aby ocenić postępy. Jeśli bym zbyt dużo trenował, kość mogłaby się zbytnio odbudować , a to mogło mieć naprawdę negatywny wpływ na leczenie i spowodować zatrzymanie treningu, co byłoby dla mnie katastrofą - wszystko zależy od właściwej równowagi.

Miałem także inny problem: w wyniku upadku doznałem otwartego złamania, więc miałem dużą ranę i wysokie ryzyko infekcji. Miałem też lekarzy, którzy pracowali nad tym i codziennie wysyłałem im zdjęcia, żeby mogli monitorować proces gojenia.

Podczas rehabilitacji zwiększałem stopniowo obciążenia nogi – ćwiczyłem na różnego rodzaju maszynach, przenosiłem ciężar ciała na jedną nogę i uczyłem się na nowo, jak chodzić. Zacząłem trenować 2-3 razy dziennie, powtarzając wszystkie te same ćwiczenia, kupiłem też maszynę do wiosłowania, więc mogłem trenować w domu pomiędzy sesjami z moim trenerem.

Trenowałem o 5.30 rano lub o 21:30, ponieważ chciałem być sam. Lepiej mi się pracuje w ten sposób, ponieważ lubię robić własne rzeczy i skupiać się na stawaniu się silniejszym. Byłem naprawdę wdzięczny, że mój trener przychodził wcześniej lub zostawał dłużej, tylko po to, aby się na mnie skoncentrować.
To była moja rutyna, jeść, spać i trenować.

Kiedy widzisz postępy, stajesz się bardziej zmotywowany, chcesz stać się lepszym i uczysz się radzić sobie z tym wszystkim. Ja mam w sobie dużo motywacji, więc nie potrzebowałem dodatkowej pomocy. Moje niesamowite konie, mój zespół i właściciele byli moją największą motywacją, by wrócić do sportu.

Czy możesz nam powiedzieć o zespole osób, które pomogły Ci w procesie odzyskiwania sprawności?

K. F.: Po pierwsze, miałem fantastycznego lekarza, doktora Nicholasa Sama. Jest profesjonalistą w tym co robi i naprawdę zaangażował się niesamowicie. Chodziłem do niego co najmniej raz w tygodniu i dla niego najważniejsze było, abym jak najszybciej wrócił do mojego sportu będąc całkowicie zdrowy.

Ed Smith z ośrodka rehabilitacyjnego Athletes Advantage w Wellington na Florydzie - to kolejna osoba, która miała ogromny wpływ na mój proces leczenia. Jechałem tam przed lub po jego godzinach pracy, a on zawsze był tam dla mnie. Obaj nie musieli się aż tak angażować, ale to robili.

Mam naprawdę świetny zespół w domu. Claudio Baroni jest fantastycznym jeźdźcem i pomaga mi trenować konie. Zaledwie dwa dni po operacji ustaliliśmy plan pracy moich koni i wiedziałem, że będą w dobrych rękach. Kiedy skupiłem się na planowaniu przyszłości - to chciałem zrobić wszystko, co w mojej mocy, to pchało mnie z całą siłą, by znów stać się tak dobrym jak mogłem tak szybko jak to możliwe.

Film, który opublikowałeś na Instagramie, wzbudził duże zainteresowanie. Czy możesz nam o nim opowiedzieć?

Myślę, że jest to jedna z cech mediów społecznościowych, ludzie są bardzo zainteresowani tym, co robią inni. Wszyscy pytali mnie, jak się czuję, czy mogę pracować i wciąż zadawali pytania, czy kiedykolwiek będę mógł znowu jeździć - pomyślałem więc, że opublikuję ten film i w ten sposób odpowiem na wszystkie pytania i pokażę wszystkim, że jestem na dobrej drodze do wyzdrowienia.

 
Jak wyglądał Twój powrót do jazdy?

Na początku byłem mocno zaniepokojony - sądziłem, że „będę pamiętał, jak jeździć" itd. Na pierwszej jeździe odczuwałem ogromny ból, nie mogłem jeździć w strzemionach, ale musiałem kontrolować mój umysł i powiedziałem sobie, że będzie lepiej. Musiałem zaakceptować, że mogę robił tylko małe kroki i każdego dnia będzie trochę lepiej i trochę lepiej.

Kiedy po raz pierwszy skoczyłem mały parkur, czułem się dobrze, móc ponownie jeździć i skakać, było ekscytującym przeżyciem. Bałem się jak małe dziecko na Boże Narodzenie. Było to trochę dziwne, bo kiedy robisz coś przez całe swoje życie, wiesz ile radości ci to daje. A dla mnie powrót w siodło i jazda sprawiła, że znowu czułem, że żyję.

Zawody Royal Windsor Horse Show były Twoimi pierwszymi zawodami po przerwie, jak było w tym roku?

Uwielbiam Royal Horse Show, to wyjątkowe zawody i naprawdę chciałem w nich wystartować. W pierwszym konkursie chciałem pojechać spokojnie, bez nacisku na siebie i zająłem trzecie miejsce z czego byłem bardzo zadowolony.

Powiedziałem sobie, że jeśli będę mógł znowu jeździć, będę mógł startować to zamierzam to zrobić poprawnie i na 5-gwiazdkowych zawodach, więc te zawody były doskonałym punktem w moim planie.

Co byś radził komuś, kto doznał podobnej kontuzji?

Pierwszą rzeczą jest zaakceptowanie tego co się stało, zrozumienie, że jesteś kontuzjowany i ten stan się nie zmieni w przeciągu tygodnia czy dwóch. Chciałem się dowiedzieć jak najwięcej na temat mojego urazu, by wiedzieć, co mogę zrobić, czego mogłem się spodziewać.

Szukałem sportowców którzy mieli podobne kontuje, chciałem się dowiedzieć co robili, by wrócić do zdrowia. Dowiedziałem się o koszykarzu Paulu George. Odniósł on kontuzję bardzo podobną do mojej i wszyscy myśleli, że już nigdy nie zagra. Wrócił do zdrowia i na parkiet, i został jednym z najlepszych graczy w NBA, więc pomyślałem, że jeśli jemu się udało to i mi się uda. To miało bardzo dobry wpływ na moją motywację.

Jakie są teraz Twoje główne cele w tym roku, czy planujesz starty w Rolex Grand Slam of Show Jumping?

Na pewno skupie się na wszystkich dużych zawodach Rolex’a i oczywiście na Rolex Grand Slam. Byłem bardzo rozczarowany, że nie mogłem wystartować w The Dutch Masters, ale chcę wrócić do startów w najpoważniejszych imprezach i zawalczę o nagrody. Cieszę się na zawody w Aachen w lipcu, to jedne z najlepszych zawodów na świecie, chcę się tam zmierzyć z najlepszymi zawodnikami.

Z którymi końmi wiążesz nadzieje w tym roku?

"Mam to szczęście, że w mojej stajni jest wiele wspaniałych koni, ale największe plany wiąże z Creedance, Voyeur, Gazelle i Uceko. Mam też młode, obiecujące konie. Nie sądzę, aby w tym roku były one gotowe na Grand Prix, ale wiążę z nimi duże nadzieje na przyszłość.

Jakie konie planujesz zabrać na CHIO Aachen w lipcu?

"Nie jestem jeszcze w 100% pewny, ale mój idealny skład to Voyeur, Gazelle i Uceko."

Zdjęcie: Kent Farrington i Voyeur podczas CHI Geneva w 2017 roku. Kit Houghton/Rolex