Koniarze potrafią publicznie kłócić się nawet o stajenną miotłę. Ktoś niedawno temu zapytał w grupie jednego z popularnych portali społecznościowych: „Jaki polecacie odkurzacz do ściągania pajęczyn w stajni? Jakiej firmy i o jakiej mocy?” Ktoś inny odpowiedział: „Ja polecam miotłę, napędzana naturalnie obiema rękami, oszczędna i praktyczna. Przydaje się nawet do domu.” I zaczęła się wojna o to kto jest inteligentny, a kto inteligencją wcale nie grzeszy, kto pisze głupoty, a kto się tłumaczy, że tylko żartuje, ale miotły i tak używa. Wreszcie dyskusja przybrała charakter filozoficzny. A wystarczyło napisać „Dzięki, jednak zależy mi na odkurzaczu”.



Środowisko osób związanych z końmi kojarzy się osobie postronnej z grupą ludzi dzielących piękną pasję, wzajemnie sobie życzliwych i tryskających radością spędzania razem czasu w stajni, podczas treningów i spacerów w terenie. Tymczasem gdy prześwietlimy ten świat i zobaczymy jego „podszewkę”, okaże się, że wcale tak kolorowo on nie wygląda. A szczególnym tego przykładem jest Internet, gdzie bardzo łatwo kogoś skrytykować. Krzywe kopyto? Hejt! Nie, ten koń na pewno nie ma wady postawy tylko żal ci wydać pieniądze na kowala! Widoczny zarys żeber? Hejt! Ten koń wcale nie jest stary i schorowany, po prostu go głodzisz. Jacy naprawdę jesteśmy? Czy ciągła krytyka, często przypadkowa, bez żadnego uzasadnienia, musi być codziennością internetowego świata koniarzy?

 

Internetowa odsłona jeździectwa

Czas pandemii sprawił, że nasze życie jeszcze bardziej przeniosło się do sieci. To prowokuje do szerszego spojrzenia na zjawisko, które już od lat jest dostrzegalne w wirtualnej przestrzeni. Koniarze wstawiają wiele zdjęć koni oraz ludzi na i przy koniach. Czasem fotografie te przedstawiają ich samych i konie będące ich własnością, a czasem konie i osoby z otoczenia bliższego i dalszego., niekiedy nawet zupełnie przypadkowe. Koniarze, ze zdjęciami lub bez, wstawiają również do sieci wiele pytań, zwłaszcza że organizowanie internetowej społeczności w grupy na popularnym portalu społecznościowym, znacznie ułatwia znalezienie się w kręgu osób, które być może będą w stanie udzielić odpowiedzi. Obserwując ową internetową koegzystencję koniarzy, daje się wyciągnąć smutny wniosek, że niewiele treści wzbudza tak ożywioną dyskusję jak te dające się skrytykować. A skrytykować, jak się okazuje, można dziś wszystko.

 

Czy to już jest hejt czy po prostu negatywny komentarz?

Hejt określany jest jako pełne nienawiści, pogardy i złości działanie skierowane wobec osoby lub grupy osób prezentujących pewną odmienność od krytykującego czy to w postaci na przykład koloru skóry, wyznawanej religii czy poglądów politycznych. Okazuje się jednak, że coraz częściej możemy spotkać się z komentarzami pełnymi złości, a nawet pogardy ze strony jednego koniarza względem drugiego. Nie z wszystkim musimy się zgadzać, szczery komentarz poparty analizą komentowanej treści i rzetelną wiedzą komentatora bywa cenny. Jeśli jednak nagle pod opublikowanym postem zaczyna się roić od pełnych nieuzasadnionej krytyki, negatywnie oceniających bez żadnych podstaw komentarzy, dźwięczy w nich przede wszystkim złość i niechęć do drugiej osoby.

 

Czy naprawdę zawsze musimy zostawiać komentarz pod postem?

Zastanówmy się czasem czy aby na pewno chcemy coś skomentować, jeśli nasz komentarz nie będzie należał do pozytywnych. Zadajmy sobie pytanie czy nasza wiedza na temat tego co widzimy jest dostateczna, by się konstruktywnie wypowiedzieć. Miejmy świadomość, że wypowiedzi potrafią bardzo mocno kogoś zranić, zwłaszcza, że dotykają wrażliwego tematu jakim jest czyjś stosunek do zwierząt. Internet zdecydowanie przyspiesza czas reakcji. Widzimy i komentujemy niemal od razu. Jak starożytni Rzymianie w Koloseum dawali kciuk w dół, skazujący człowieka na śmierć, tak my z równą lekkością, dajemy negatywne emotikony i komentarze. A po drugiej stronie jest człowiek. Człowiek, który może mieć po prostu inne zdanie i inny gust lub może być postawiony przez los w realiach zmuszających go do takiego, a nie innego postępowania, czasem może też on po prostu czegoś nie wiedzieć, ale mieć na tę wiedzę otwarty umysł i dobre intencje. W zasadzie nigdy nie wiadomo co może sprowokować masę nienawistnych komentarzy. Przypadkowy kadr, który złapał moment na koniu w pozycji nie wyglądającej na prawidłowy dosiad, ale prezentujący inną ważną kwestię, z dużym prawdopodobieństwem przekieruje uwagę na ten właśnie dosiad. Schorowany, chudy koń zanim ktoś przeczyta o jego stanie zdrowia, ściągnie masę nienawiści i obelg na właściciela, że koń nie wygląda dobrze, choć w rzeczywistości otoczony jest on wspaniałą opieką. Koniarze w sieci stają się jedynymi mądrymi hodowcami, kowalami, lekarzami weterynarii, prawnikami i wytrawnymi znawcami koni, ale przede wszystkim wróżbitami, którzy po jednym zdjęciu są w stanie poznać całą historię danego konia i prześwietlić człowieka na wylot.

 

Hejt umyślny i nieumyślny

W sieci, jak w realnym świecie, zdarzają się ludzie, którzy po prostu lubią krytykować innych i sprawia im przyjemność, jeśli z premedytacją wytkną komuś błędy, a jeszcze lepiej, gdy trafią w czuły punkt i komuś zrobi się przykro. Są jednak i tacy, którym po prostu brakuje nieco zrozumienia dla drugiej strony, empatii, szacunku czy po prostu taktu i nie zdają sobie sprawy z wagi swoich słów. Wiele krytykujących osób, nigdy nie rzuciłoby słów krytyki stojąc twarzą w twarz z krytykowanym. Internet dodaje im jednak nie tylko pewności siebie, ale uwalnia pokłady swego rodzaju wrogości względem drugiego człowieka. „Doucz się, bo masz braki” – takie komentarze to wcale nie rzadkość. Zwykle tego typu niegrzeczne uwagi dają osoby, którym samym brakuje wiedzy, a przez niedostatki we własnej kulturze i totalny brak szacunku dla czyjegoś odmiennego punktu widzenia, dyskusję ściągają na niski poziom. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że zadając jakieś pytanie w jednej z grup jeździeckich na popularnym portalu społecznościowym, prędzej dostaniemy falę krytyki, bez względu na poruszany temat, niż rzeczową radę. Internetową codziennością są bowiem sytuację, że ktoś o coś pyta, a otrzymuje pełne niechęci kazanie i to często na zupełnie inny temat.




Jeśli krytyka to tylko konstruktywna

Nie bójmy się krytykować, ale tylko wtedy, gdy mamy ku temu słuszny cel, pewność, że wiemy co dokładnie krytykujemy i argumenty. Zadajmy sobie jednak najpierw pytanie: Czy na pewno się znam? Czy to co widzę jest na pewno tym czym mi się wydaje? Po tym jak zobaczymy jakąś treść w Internecie, zostawmy ją na chwilę, później ewentualnie do niej wróćmy, jeśli w dalszym ciągu będziemy odczuwali konieczność skomentowania. To pozwoli nam nieco ostudzić emocje i wypowiadać się nie emocjami właśnie, ale konkretnymi, rzeczowymi argumentami. Tylko taka dyskusja ma sens, tylko takie komentarze mogą faktycznie coś wnieść do sprawy. Kiedy faktycznie widzimy, że nasza reakcja jest konieczna, nawet wtedy, gdy ktoś zasługuje bezsprzecznie na naganę, mimo wszystko zachowajmy kulturę wypowiedzi i odnośmy się tylko do konkretnego problemu, a nie personalnie do kogoś.

 

Skutki nieuzasadnionej krytyki

Pamiętajmy, że rzucając na wiatr Internetu, w którym nic nie ginie, niesłuszne, niegrzeczne lub po prostu zbędnie i mało delikatne krytykujące komentarze, możemy wyrządzić wiele złego. Po drugiej stronie monitora komputera lub telefonu też jest człowiek. Podcinając mu skrzydła możemy sprawić mu dużą przykrość, odebrać energię i wiarę w realizację celów i spełnienie marzeń. Krytyka, gdy z kimś rozmawiamy twarzą w twarz, bywa prędzej konstruktywna i przydatna, od tej pisanej w pośpiechu pod czyimś postem. Ta ostatnia często sama w sobie niczego wartościowego nie wniesie. Bezpodstawna krytyka może mieć więcej konsekwencji, w tym bardzo poważnych, z których nie zawsze zdajemy sobie sprawę, takich jak zniszczenie czyjejś reputacji, spalenie w oczach potencjalnych pracodawców czy klientów, a tym samym odebranie komuś źródła utrzymania. Przecież dziś, gdy duża część świata przeniosła się do Internetu, to właśnie tam ludzie poszukują pracy, pracowników czy prezentują oferty swoich ośrodków.

 

Pamiętajmy, że nikt z nas nie jest wcale w sieci anonimowy. Za niektóre słowa, nawet te zapisane w formie postów czy komentarzy, możemy odpowiadać przed sądem. A te, które nawet nie złamią prawa, mogą obciążyć nasze sumienie. Zastanówmy się więc dwa razy zanim wciśniemy klawisz „enter”, bo wartościową krytykę od hejtu dzieli jedynie cienka linia.