Miniony weekend w naszym kraju był bardzo bogaty, w ciekawe wydarzenia jeździeckie. O zaszczytne tytuły Mistrzów Polski walczono w Jakubowicach, Radzionkowie i w Mosznej. W tym samym czasie we Wrocławiu odbyła się po raz kolejny bardzo ciekawa impreza, czyli VI Międzynarodowe Mistrzostwa w Jeździe Bez Ogłowia Euro Equus.

 

W powszechnej opinii do skutecznego powodowania koniem niezębne jest ogłowie, kiełzno i trzymane w rękach wodze. Tymczasem uczestnicy VI Międzynarodowych Mistrzostw w Jeździe Bez Ogłowia Euro Equus swoimi występami od piątku 13 września do niedzieli 15 września pokazali, że wcale tak być nie musi.

 

Przez trzy kolejne dni na terenie Toru Wyścigów Konnych Partynice we Wrocławiu uczestniczący w tych zawodach jeźdźcy demonstrowali, że można „dogadywać się z koniem” bez pomocy tradycyjnego kiełzna. Zgodnie bowiem z regulaminem imprezy podczas konkursowego startu dopuszczone było stosowanie jedynie tzw. cordeo czyli paska (linki) o obwodzie zamkniętym. Co bardzo ważne, cordeo podczas całego przejazdu musiało znajdować się poniżej tchawicy.

 

Do zmagań podczas tych zawodów przystąpiło 50 jeźdźców. Zgodnie z regulaminem dopuszczona była możliwość startu jedej pary w kilku konkurencjach. Rywalizacja przebiegała w następujących konkurencjach:

 

  • Dressage Show – czyli widowiskowe programy dowolne, przygotowane przez zawodników do wybranej muzyki.
  • Skoki przez przeszkody – tor przeszkód, w którym zawodnicy sami zdecydują, jakiej wysokości przeszkody chcą pokonać.
  • Liberty Trail - bardzo dynamiczna i widowiskowa konkurencja składająca się z toru przeszkód, który zawodnicy pokonują na czas.

 

Ponadto startujących podzielono na grupy zgodnie z wiekiem, czyli na juniorów (10-17 lat i seniorów (od 18 lat do …) oraz ze względu na wzrost konia, czyli na kuce (do 149 cm w kłębie) oraz duże konie (powyżej 149 cm w kłębie).

 

Rywalizację w skokach dla seniorów wygrała para, która jeszcze niedawno święciła sukcesy w najwyższych konkursach tradycyjnego jeździectwa – Piotr Morsztyn i Van Halen.

 

 

To było niesamowite doświadczenie. Taki start bez ogłowia, to nie tylko zdjęcie ogłowia u siebie na hali i pokręcenie się kilka kółek i oddanie kilku skoków. Na obcym terenie w sytuacji kiedy do konia dociera wiele bodźców, to prawdziwe wyzwanie. Wymaga to prawdziwego zaufania. Mam na myśli zaufania jeźdźca do konia i co bardzo ważne, a może nawet i ważniejsze, zaufania konia do swojego jeźdźca. Ponieważ ja ufam Van Halenowi i on jak myślę ufa mi, to zdecydowałem się pojechać na Partynice. I naprawdę nie żałuję tej decyzji. To bardzo fajna impreza, która pozwala spojrzeć z innej perspektywy na swoje jeździectwo. Fajnie, że tyle osób się w to angażuje. Ponieważ zamierzam pojechać do Wrocławia w przyszłym roku i bronić zdobytego teraz tytułu, to mam nadzieję, że listy startowe będą bardzo długie i chętnych do odebrania mi go będzie bardzo dużo. - powiedział nam w krótkiej rozmowie Piotr Morsztyn. 

 

Fot: Wiktor Rzezuchowski/Tor Partynice