Ochabska krew – skoczność i charyzma z historią polskiej hodowli w tle
Wibaro został wyhodowany w Polsce przez Mariana Skopa. Koń ten posiada bardzo ciekawy rodowód, który zarówno ze strony żeńskiej, jak i męskiej, niesie najbardziej cenione "skokowe geny". Ojcem Wibaro jest znany ze startów pod Krzysztofem Ludwiczakiem Bajou du Rouet. Jest on synem wybitnego reproduktora skokowego, kasztanowego Baloubet du Rouet, który pod Nelsonem i Rodrigo Pessoa sięgał po najwyższe laury na najtrudniejszych parkurach całego świata. To trzykrotny Mistrz Świata, dwukrotny wicemistrz, medalista olimpijski, zwycięzca rankingów WBFSH. Reproduktor ten zostawił po sobie wiele cennego potomstwa, m.in. Chaman (L. Berbaum), AD Babouche (A. Onasis), Southwind VDL (C. Hanley), Gatsby Vandrin (T. Velin), Balou du Rouet, Palouchin de Ligny (R. Pessoa), Balougran Z, Wivina. W Polsce, poza Bajou, wśród znanych potomków tego kasztanowego ogiera warto wymienić Baltazara du Rouet (J. Skrzyczyński), Pi Quatorze (P. Wielgórska), Balouzino (J. Skrzyczyński), Hippika Bergamo (T. Klein), Brando (K. Tarasek). Ojciec naszego bohatera Bajou du Rouet, po pozytywnie zaliczonych startach w MPMK (zwycięzca w kategorii 5- i 6-latków hodowli zagranicznej), startował kilka sezonów w konkursach 130 cm, równolegle sprawdzając się jako reproduktor pozostawiając po sobie skoczne potomstwo. Żeńska strona rodowodu Wibaro ma korzenie w jednej z najlepszych polskich stadnin – SK Ochaby, która przez długie lata mogła pochwalić się hodowlą koni sportowych opartych o najlepsze, sprawdzone polskie linie krzyżowane z najcenniejszymi reproduktorami zachodnimi. Matka Wibaro, klacz Wiagra wywodzi się z rodziny klaczy Valencienne 1943 sk.gn. (Comilon xx - Cybele xo/Lizerne xxoo), hod. Francja,155-195-19 cm/78 pkt/Km 929. Z tej samej rodziny wywodzą się m.in. ogier Walezjusz, który w SK Walewice zostawił po sobie Belgię i Awenę (matkę Akwena), a w Janowie ogiera Tarnik, który dzięki Tamarillo był wśród 30 najlepszych reproduktorów WKKW na świecie w rankingu WBFSH w 2008 roku. Wiagra jest córką ogiera ochabskiej hodowli – Graf Quidam (po Quidam de Ravel, którego nasienie zostało sprowadzone do Polski dzięki staraniom Bogdana Kuchejdy, który przez wiele lat z ówczesnymi prezesami SK Pruchna i potem SK Ochaby dążył do wyhodowania konia sportowego na bazie angloarabów francuskich krzyżowanych właśnie z reproduktorami ras zachodnich), zwycięzcy ZT w Bogusławicach (ocena wybitna), który dwukrotnie startował w MŚMK, dwukrotnie w ME Juniorów i był dwa razy Mistrzem i Wicemistrzem Polski Młodych Koni. W Polsce startował pod Łukaszem Matlą, a po udanej karierze skokowej w kraju został sprzedany do UK, gdzie dalej startował w skokach przez przeszkody w konkursach GP i sprawdzał się w roli reproduktora zyskując tytuł BSJA Silver Elite Stallion. Babka ze strony matki naszego bohatera, klacz Wiola, to córka ogiera Lando, który niesie krew cennego ogiera Landadel. Sam Lando krył m.in. w SK Ochaby i SK Udórz, gdzie zostawił zarówno potomstwo sprawdzone w sporcie (Skarbiec, Hawana), jak i cenne klacze stadne.
To połączenie najlepszych światowych linii skokowych było pomysłem Marii i Bogdana Kuchejdów: "Marian Skop był zaprzyjaźniony z naszą stadniną (SK Ochaby), jeździł konno, miał klacz kupioną od nas. Babka Wibaro, klacz Wiola, padła na drugi dzień po porodzie w wyniku krwotoku wewnętrznego. Szczęśliwie udało się uratować małą Wiagrę i odchować. Właściciel (zanim ją kupił) Wiagry był z nią bardzo zaprzyjaźniony – jak przechodził przez stajnię do swoich koni, Wiagra go zaczepiała. Gdy klaczka miała 7 miesięcy, postanowił ją kupić swojej córce na urodziny. Koń był u nas odchowywany, a kiedy właściciel postawił dom, przeniósł wszystkie swoje konie". Wiagra miała być spokojnym koniem do przejażdżek dla starszego pana. Jednak okazała się być koniem "z charakterem" i nie do końca sprawdzała się w roli, jaką jej powierzono. Za radą Bogdana Kuchejdy, w celu utemperowania owego charakteru klaczy, Marian Skop zdecydował się na jej pokrycie, mimo że nie był on zainteresowany źrebakiem – ten miał trafić do B. Kuchejdy. Nieprzypadkowo wybrał on na ojca ogiera Bajou du Rouet.
"Byłem jednym z pierwszych »kombinatorów« od krzyżowania naszych szlachetnych ras z zachodnimi końmi. To zaczęło się jeszcze w latach 80. Za namową ówczesnego dyrektora szukaliśmy ogiera hanowerskiego, żeby zacząć hodować konie sportowe, bo te angloaraby piękne, skaczące, ale ceny sprzedaży mało satysfakcjonujące. Bałem się używać hanowerów i początkowo kryliśmy w Ochabach ogierem wielkopolskim Jantar (po Jamajka). Po wielu wizytach we Francji doszliśmy do wniosku, że jednak trzeba użyć francuskich SF. W 1994 r., dzięki kontaktom dyrektora Gniezna, pana Matławskiego, zaczęliśmy rozmowy z panem Flemmingiem Velinem, który wcześniej zakupił od nas kilka koni, z których był bardzo zadowolony. Zaoferował on nam nasienie Quidam de Revel i Tenor De La Cour. Na tamte czasy oferta była niezwykła. Dlatego jak już miałem pełne plenipotencje w kwestii krycia Wiagry, wymyśliłem Bajou du Rouet, którego sędziowałem jako 4-latka. Koń bardzo mi się podobał, do tego bardzo dobry rodowód – francuski Baloubet. Jako 4- i 5-latek był fantastyczny, mistrzostwa młodych koni wygrywał jak chciał. Wibaro odziedziczył po swoich przodkach wszystko co najlepsze – po ojcu i dziadku niezwykłą siłę, inbred na Cor de la Bryere – w jego rodowodzie właściwie wszystko skacze. Ze strony ojca niestety odziedziczył także »kiepską głowę«; zawsze się bałem, że z tego powodu skończy jak jego ojciec i przestanie skakać. Wibaro ma na pewno lepszy styl skoku od Quidamów, szczególnie jeśli chodzi o pracę przednich nóg" – B. Kuchejda analizuje rodowód swojego konia. Co ciekawe, jak wspomina właściciel Wibaro, Wiagra także wykazywała predyspozycje do skoków przez przeszkody; wywodzi się z wspaniałej rodziny – „Miałem ją w treningu dość krótko, ale dała się poznać jako szybka i zwinna, niestety, z charakterkiem i bardzo temperamentna. Dlatego Wibaro ma »niespokojną głowę« właściwie z każdej strony – po obojgu rodzicach”.
Ciekawe połączenie na bazie starych, sprawdzonych angloarabskich rodzin z dolewem krwi najlepszych skokowych reproduktorów dało mieszankę wybuchową. Dosłownie! Jednak oprócz "gorącej głowy", za którą swojego konia lubi i ceni Kamil, dało też skoczność, doskonałą technikę i siłę, którą dziś możemy podziwiać w najwyższych konkursach w kraju.
Od Monty’ego Robertsa po CSIO w Sopocie, czyli nie tylko o sukcesach
"Był okres, kiedy trenowałem Kamila. Przyjeżdżałem do ich stadniny co jakiś czas. Wspólnie przygotowywaliśmy Regiela i Szambelana. Miałem duże zaufanie do pana Grzelczyka. Wibaro w tym czasie dorastał w SK Ochaby. Przestałem pracować w stadninie i musiałem zabrać stamtąd konia. Wibaro swój odchów młodzieńczy przeszedł już u Grzelczyka. Zajeżdżam konie metodami Monty’ego Robertsa – pierwsze próby były latem, ale zakończyły się niepowodzeniem – Wibaro nie chciał z nami rozmawiać. Druga próba wypadła zimą. Już bez najmniejszych problemów – dojrzał. Koń miał wtedy 4,5 roku"- tak wspomina pierwsze kroki pod siodłem B. Kuchejda. Wibaro zaczął starty jako 5-latek, pierwszy wspólny start, jaki pamięta Kamil, to dwudniowe zawody, na których pierwszego dnia koń bezbłędnie i w bardzo dobrym stylu przeszedł parkur L klasy, a dzień później doskonale poradził sobie w klasie P pokazując, że progresuje szybko i takie zadania nie stanowią dla niego problemu.
Wibaro odziedziczył po swoich rodzicach nieco ognisty temperament. Jak przyznaje pan Kuchejda, na początku współpracy koń "dawał wszystkim popalić i sprawiał sporo kłopotów". Wielokrotnie stawał się odbiorcą niecenzuralnych słów padających zarówno z ust trenera, jak i jeźdźca, ale jak się okazuje, po coś to wszystko było i coś to dało: "Ten koń nauczył Kamila bardzo wiele – na łatwym koniu jeździ się łatwo i bardzo łatwo robić błędy, natomiast trudny koń koryguje każdą naszą pomyłkę. I to jest w tym wszystkim najważniejsze. Kamil, dzięki Wibaro, zdobył takie porządne ostrogi jeździeckie, ale i pewność oraz umiejętność pracy z takim koniem. Od początku wierzyłem, że ta para dojdzie daleko. Kamil ma ogromny talent, a sukces, który osiągnął w dużym stopniu dzięki swojej pracy, dociekliwości. Mnie, jako starego hodowcy i dobrego trenera, zawsze cieszą sukcesy młodych koni, bo jeśli to się powtarza, to tylko utwierdza mnie w tym, że miałem rację, kiedy wtedy im się przyglądałem. Sam Wibaro zaczął dość późno, właściwie na początku kariery na MPMK dobijały go rowy. Jednak dla mnie to właśnie nie sam wynik jest miarą sukcesu, ale styl, w jakim koń pokonuje parkur. Grand Prix w Lesznie oglądałem kilkanaście razy – styl, szybkość, zwrotność – to było bardzo fajne. Sukces sopocki na pewno raduje (najwyżej sklasyfikowana polska para w konkursie GP), ale sam wynik nie jest sukcesem; przecież »utopiliśmy rów«. Po tym przejeździe czułem dużą satysfakcję, że tak młody, niedoświadczony jeździec, tak młody i niedoświadczony koń pokazał, że można. Narzekanie naszych zawodników na brak klasowych koni jest niekoniecznie zasadne, dajmy szansę naszym koniom, a może pokaże się niejedna taka para, bo pokora to matka sukcesu”.
"Wibaro nie ma słabych punktów na parkurze. Jest koniem niezwykle odważnym, silnym i uważnym w skoku. Wysokość nie stanowi dla niego żadnego problemu. Do tego jest bardzo zwinny. Bardzo lubię ten jego charakterek. Jeżdżąc na nim trzeba być bardzo czujnym i uważnym, bo tak na prawdę nie wiadomo, co mu przyjdzie do tej jego głowy. Natomiast w obsłudze to koń idealny, jest niezwykle miły i kontaktowy" – przyznaje Kamil, a B. Kuchejda dodaje: "Wibaro ma niesamowitą technikę, sylwetkę w skoku, do tego skacze z ogromną siłą, ale i lekkością. To, co on pokazał w Sopocie – to była zabawa. Nie kocha rowów, ale w taki dziwny sposób, bo raz je skacze bez problemów, raz ich nie skacze. Wygrał już 6 konkursów GP, gdzie także były rowy".
Ostatnie sezony pokazały, że Wibaro z powodzeniem radzi sobie na najtrudniejszych parkurach w kraju. W 2014 roku tydzień po tygodniu Kamil i Wibaro deklasują rywali w konkursie Grand Prix w Wolicy (1 i 2 miejsce), w finale czempionatu młodych koni w Olszy stają na drugim najwyższym stopniu wśród koni 7-letnich, rok później Wibaro zostaje najlepszym koniem polskiej hodowli podczas Silesia Equestrian Tour w Jakubowicach. Wśród tegorocznych sukcesów, oprócz udanego startu podczas CSIO Sopot, warto wspomnieć 1 miejsce podczas finału HPP w kategorii seniorów czy udane starty w konkursach Grand Prix podczas Cavaliady w Lublinie i Warszawie.
Ze względów finansowych ten sezon Wibaro będzie startował w Polsce, mimo że koń tej klasy powinien pokazywać się za granicą. W kolejnych miesiącach siwy syn Bajou wystartuje w Jakubowicach podczas Silesia Equestrian, później powalczy o tytuł Mistrza Polski.*
Dobry moment na sprzedaż?
"Dusza podpowiada, że chciałoby się mieć cały czas takiego konia, ale nie jestem milionerem. Sam fakt sprzedania takiego konia chodzi po głowie. Na szczęście mogę wybrać, w jakie ręce trafi ten koń. Już po Sopocie było kilka ciekawych propozycji – konia oglądano, testowano. Nie chciałbym, żeby koń trafił w przypadkowe ręce i dlatego nie spieszę się ze sprzedażą. Oczywiście będzie mi ogromnie żal, kiedy będę musiał rozdzielić tak wspaniałą parę, jaką jest Wibaro i Kamil, ale tak to wygląda w tym świecie. Szkoda, że nie działamy już w Ochabach, bo takich koni można by, szczególnie teraz, wyhodować więcej, zresztą nie tylko tam, bo polska hodowla bardzo ruszyła w przód. Trzeba tylko cierpliwości i rzetelnej pracy w ich przygotowaniu. Gorąco wierzę, że to się uda. Mam też nadzieję, że w stajni państwa Grzelczyków uda się wyhodować godnego następcę Wibaro".
Wibaro, jako jeden z niewielu koni polskiej hodowli, może poszczycić się udanym startem podczas najtrudniejszych zawodów w Polsce. Swoją lekkością w skoku, nienaganną sylwetką mocno przykuwał uwagę wśród koni zawodników z pierwszych miejsc światowych rankingów w skokach przez przeszkody. Sukcesy Wibaro i Kamila Grzelczyka cieszą tym bardziej, że para ta pracuje ze sobą od samego początku i mimo wielu wątpliwości ze strony obserwatorów, czy koń ten będzie w stanie kiedykolwiek skakać wyżej niż 130 cm, co rusz udowadnia, że to jeszcze nie koniec ich możliwości.
*) Artykuł opublikowano w lipcowym wydaniu Świata Koni