Jakie są więc te ogólne prawidła dotyczące systemu nagród i kar? Kara ma na celu zniechęcić do zachowań niepożądanych lub niebezpiecznych. To droga do wskazania tego, co jest niepożądane, szkodliwe czy złe. Nagrody zaś to sposób na wskazanie właściwych, pożądanych przez nas postaw czy zachowań. Budowanie wzajemnych relacji w oparciu o działania pozytywne, czyli nagrody, co jest bardziej skuteczne niż oparcie ich o negatywny system, jakim są kary. Jedno i drugie działanie powinniśmy jednak stosować z zachowaniem pewnych zasad. A te w przypadku dzieci i koni trochę się różnią.
O wyrażenie swojej opinii na ten temat poprosiłem doświadczonego jeźdźca i trenera pracującego z końmi i ludźmi – Stanisława Marchwickiego.
Czy zgadasz się z powyższym stwierdzeniem o podobieństwach pracy z końmi i wychowywaniem dzieci i co za tym idzie, o konieczności konsekwentnego stosowania systemu kar i nagród?
W zasadzie można zaryzykować takie twierdzenie. Choć oczywiście, jak to mówią, diabeł tkwi w szczegółach. Co do zasad obowiązujących przy wychowaniu dzieci, nie za bardzo chciałbym się wypowiadać. Niech temat ten pozostanie domeną specjalistów; pedagogów i psychologów. Ja znam się na koniach i na pracy z nimi. Skupmy się więc na tym temacie. Wszystkim moim uczniom powtarzam, że tak naprawdę praca z koniem zaczyna się już w boksie. Podczas czyszczenia, siodłania czy prowadzenia konia budujemy wzajemne relacje, które rzutują na to, w jaki sposób koń będzie nas postrzegał i jaką przyjmie postawę w stosunku do tego, o co go będziemy prosić. Tymczasem dosyć powszechne jest odczucie, że zasadnicza praca z koniem odbywa się z końskiego grzbietu, kiedy jeździec przebywa w siodle. To duży i powszechny błąd. W swojej pracy z koniem należy wykorzystywać jego instynkt stadny i naturalną u koni potrzebę współpracy z członkami swojego stada. Ten temat chciałbym, jeśli czas nam na to pozwoli, jeszcze trochę rozwinąć. Natomiast co do samych kar i nagród to uważam, że są takie momenty w pracy z końmi, kiedy i kary, i nagrody są nieodzowne. Jednak dobry jeździec ogranicza do minimum momenty, w których musi się uciekać do wymierzania swojemu koniowi kary.
Czy można wobec tego powiedzieć, że chwile, kiedy jeździec karze konia, są jego porażką?
Nie. Zdecydowanie nie. Szczerze mówiąc to dziwię się, że o to pytasz. Takie stawianie sprawy jest nadmiernym, tu zemszczę się trochę mądrym słowem: egzagerowaniem kary, o co cię nie podejrzewałem. Przecież jak doskonale wiesz, nie chodzi w tym o to, żeby karząc konia doprowadzić do tego, że zacznie się on nas bać. Kara ma jedynie pokazać mu, czego od niego oczekujemy. A dokładniej mówiąc, trzeba by powiedzieć, że ma pokazać to, czego koń robić nie powinien. Nie ma więc powodu, by w jakikolwiek sposób demonizować sam fakt czy potrzebę ukarania konia. Dobry i mądry jeździec powinien przewidywać sytuacje, kiedy zajdzie konieczność skarcenia konia i w miarę możliwości ich unikać. Kiedy jednak dojdzie do sytuacji, kiedy koń wykazuje nieposłuszeństwo czy bunt, kara powinna być wymierzona natychmiast. Umiejętne posługiwanie się nagrodami powinno zaś pomóc w zbudowaniu zaufania konia do nas jako jego przywódcy stada. Za porażkę jeźdźca można uznać taką sytuację, kiedy ukarze on konia za jego strach. Jedyny pewny efekt takiego zachowania to pogłębienie strachu konia, na który nałoży się jeszcze dodatkowo strach przed reakcją jeźdźca. Konie są roślinożercami, a strach odgrywa niebagatelną rolę w ich przetrwaniu. To właśnie dzięki strachowi i zdolności do natychmiastowej ucieczki z zagrożonego miejsca mają one szansę na przeżycie. Nie wolno nam o tym zapominać. Porażką jeźdźca będzie również karanie konia za strach jeźdźca. Wyobraźmy sobie taką sytuację, że jeździec na parkurze najeżdża na przeszkodę budzącą jego respekt, żeby nie powiedzieć, że strach. W trakcie najazdu zaczyna dodawać sobie animuszu razami bata i uderzeniami ostróg. To nie tylko porażka takiego jeźdźca, ale też wręcz zniechęcanie konia do skoków. Sam wiesz, że niestety opisana przeze mnie przed chwilą sytuacja to nie tylko mój wymysł, a niestety częsta rzeczywistość zawodów, zwłaszcza tych mniejszych rangą. Zdarzało nam się razem takie obrazki obserwować. Nie mają one jednak nic wspólnego z systemem nagród i kar, jaki należy stosować w pracy z końmi.
W jaki więc sposób jeździec powinien karać konia, by osiągnąć zamierzony efekt? Jakich środków ma używać?
Pytania wydają się stosunkowo proste. Jednak chciałbym swoją odpowiedź rozwinąć nieco bardziej. Po pierwsze, jeździec powinien wiedzieć, co koń uważa za karę. Bo nasze ludzkie wyobrażenie kary nie musi się wcale pokrywać z końskim jej odbiorem. Właściwe zrozumienie tego tematu pozwoli nam na stopniowanie kary adekwatnie do sytuacji czy przewinienia i tego, z jakim koniem mamy do czynienia. Całkowicie niedocenianym środkiem naszej komunikacji z koniem jest głos. Celowo użyłem sformułowania komunikacji, bo nasz głos powinniśmy wykorzystywać zarówno przy karaniu, jak i nagradzaniu konia. Teraz jednak prosiłeś o podanie sposobów karania konia, więc skupię się na tym aspekcie. Oczywiście konie nie potrafią rozróżnić słów używanych przez nas. Jednak ton, tembr i natężenie głosu są przez nie doskonale odbierane i rozróżniane. Kiedy więc nasz wierzchowiec zrobi coś, czego nie chcemy, żeby robił, krótkie, twarde „nie” zostanie przez niego odebrane jako kara. Warunkiem tego obioru jest jednak nienadużywanie tego środka w czasie codziennych kontaktów. Jeśli jeździec, przebywając z koniem, będzie ciągle krzyczał, to po pierwsze – koń przestanie reagować na ten rodzaj komunikatu, a po drugie – może się po prostu wystraszyć ciągłego krzyku.
Praca nad szacunkiem konia do jeźdźca rozpoczyna się w boksie. Kuksaniec łokciem wymusi szanowanie strefy osobistej przywódcy stada.
Najczęstszym skojarzeniem z karą dla konia jest użycie bata czy palcata. Sam, pracując z końmi, zabierałem na jazdę długi bat ujeżdżeniowy czy krótki skokowy palcat. Jednak korzystając z nich przy karaniu konia, bo takich sytuacji nie unikniemy, nie używałem ich do długiego obijania konia, do siekania go tysiące razy. Krótkie, mocne i następujące bezpośrednio po fakcie niesubordynacji konia uderzenie batem pokaże mu, że zrobił coś źle. Mimo tego że zdarza mi się w ten sposób użyć bata, moje konie nigdy się go nie bały. Mogłem go zawsze swobodnie przekładać z ręki do ręki w trakcie pracy, podrzucać, a mimo to koń nie reagował paniką. Nie zapominajmy o tym, że bat jeździecki ma być przedłużeniem ręki jeźdźca. Czasami lekkie puknięcie ma wspomagać działanie jego łydki. Czasem koń oddaje niezbyt pewny skok. Wynika to z jego obaw, poczucia niepewności. Lekkie puknięcie batem podczas odskoku pomoże mu tę pewność odzyskać. O użyciu bata w trakcie nauki cofania rozmawialiśmy podczas naszej poprzedniej rozmowy. Jeśli więc będziemy go używali z umiarem i w sytuacjach naprawdę tego wymagających, to nasze konie będą wiedziały, że nie trzeba się go bać.
W trakcie pracy w końskim boksie może dojść do sytuacji, że koń nie okaże nam należytego szacunku i nie będzie respektował naszej przestrzeni, dociskając nas na przykład do ściany boksu. To ewidentny sygnał, że nie traktuje nas jako osobnika postawionego wyżej w hierarchii stada. Kuksaniec łokciem, lekkie uderzenie kolanem, po pierwsze – są podobne do sygnałów, jakie w stadzie konie między sobą wymieniają. Po drugie, postępowanie to ustali nasze wzajemne stosunki stawiając nas wyżej w hierarchii i pokaże koniowi, że ma szanować naszą przestrzeń. Kiedy prowadzimy konia, to nie należy pozwolić mu na to, by nas wyprzedzał. Lekki prztyczek w nos czy szarpnięcie za uwiąz czy wodze powinno ostudzić te jego zapędy. Pamiętajmy, że w swoim stadzie koń nigdy nie wyprzedzi swojego przywódcy stada czy konia postawionego wyżej w hierarchii. Wyprzedzanie to oznaka braku szacunku dla nas i sygnał, że popełniliśmy błąd.
Użycie podczas pracy w siodle ostrogi może być również karą dla konia. Karą za nierespektowanie sygnału naszej łydki. Jeśli kolejny sygnał zostanie wsparty ostrogą, to z pewnością kolejne sygnały łydki będą przez konia odczytywane prawidłowo. Pamiętać jednak należy, że nadużywając tego środka i zastępując sygnały łydki przez ostrogę stępimy wrażliwość naszego konia na wysyłane do niego sygnały. To dotyczy każdego rodzaju środka używanego do karania konia. Do karania konia powinniśmy używać również bardzo ostatnio modnego środka, jakim jest „mowa” naszego ciała. Czyli inaczej mówiąc, nasza postawa w trakcie przebywania z koniem. Jak sam wiesz, na rozprężalni można zaobserwować nieraz trenerów, którzy mocno gestykulują, wymachują rękoma, są mówiąc ogólnie – bardzo ekspresyjni. Postawa taka powoduje, że trudno innym startującym dobrze się przygotować do startu. Niektóre konie wręcz boją się takich zachowań. Doświadczenia różnych „naturalnych” metod pracy pokazują, że nasze ciało może być doskonałym środkiem komunikowania się z koniem. Nasz wzrok czy pozycja, jaką przyjmiemy w stosunku do konia, również mogą być dla niego karą. Na szczęście dzisiaj nietrudno znaleźć w sklepach jeździeckich literaturę na ten temat. Jest też kogo podpatrywać, by rozwijać swoją wiedzę. Jak sam widzisz, paleta środków dostępnych do karania i nagradzania konia w stosunku do dawnej szkoły powiększyła się. Myślę, że to dobrze. Pozwala to na stworzenie bardziej dopasowanego do sytuacji i konia modelu. Czasy, kiedy ludzie karząc konia wypinali go i trzymali go w boksie z wypinaczami całą noc, na szczęście się skończyły i przypadki takie są dzisiaj prawdziwą rzadkością dając świadectwo głupoty i braku podstawowej wiedzy jeździeckiej takich osób.
Czy możemy wobec tego stworzyć sobie drabinkę środków używanych do karania i potem do nagradzania konia, klasyfikując je od najsłabszych do najmocniejszych?
Jak dobrze pamiętasz, kiedyś taki system obowiązywał. Ja, jednak bogatszy o lata pracy z końmi, chciałbym powiedzieć, że to nie ma sensu. Niemal w każdej naszej rozmowie, czy podczas prowadzonych Klinik Świata Koni powtarzam aż do znudzenia, że nie ma dwóch takich samych koni. Przynajmniej mnie nie udało się jeszcze takich spotkać. Mimo mniejszych lub większych podobieństw, to jednak każdy z koni, z którymi miałem do tej pory do czynienia, był inny. Dlatego też należy indywidualnie do każdego z nich dobierać środki naszej komunikacji. Na jednego konia w przypadku niezbędnego ukarania środkiem adekwatnym do winy będzie podniesiony głos. Inny w podobnej sytuacji zasłuży na mocne uderzenie batem. Jeździec musi potrafić dobrać do każdego konia odpowiednie środki z gamy tych, o których mówiłem przed chwilą. Dotyczy to oczywiście również nagradzania konia, o czym jeszcze nie rozmawialiśmy. Wielokrotnie w naszych rozmowach poruszałem temat uznania przewodnictwa i tego, kto w duecie jeździec-koń ma pełnić rolę przewodnika ministada. Pracę nad wyrobieniem swojej pozycji w tym układzie trzeba zacząć w trakcie codziennego obcowania z koniem. Czyszczenia, wspólnego z nim przebywania w ciasnym boksie, gdzie ważne jest, żeby nasz ulubieniec nie naruszał naszej przestrzeni czy prowadzenia na jazdę czy trening, gdzie również powinniśmy przestrzegać zachowania swojej przestrzeni. Inaczej to koń będzie nas prowadził, a nie my konia.
Zastanawiam się nad takim aspektem, że zwłaszcza w przypadku niedoświadczonych jeźdźców mogą oni strach konia interpretować jako jego bunt czy niesubordynację. Stosowanie wtedy kary dla konia jest ewidentnym błędem.
Mówiłem o tym już dzisiaj i wielokrotnie w czasie naszych dotychczasowych rozmów, że dobry jeździec, znając konia, którego dosiada, potrafi przewidzieć sytuacje, kiedy koń może się wystraszyć. Mając tę wiedzę może ich uniknąć. Powiem nawet więcej. Dobry jeździec powinien potrafić również przewidzieć ewentualne nieposłuszeństwo konia i unikać tych sytuacji. Jednym z możliwych powodów wystąpienia nieposłuszeństwa, zwłaszcza u młodego konia, może być nadmiar energii. Zbyt obfite karmienie, zbyt mała dawka ruchu i pracy powodują, że nadmiar energii znajdzie swoje ujście podczas treningu. Czy jednak w takiej sytuacji uczciwym będzie karanie konia za nasze błędy? Zamiast razów palcata za bunt i brykanie należałoby zrewidować system karmienia i zapewnić koniowi więcej ruchu czy choćby przed treningiem dobrze go wylonżować lub puścić na padok. Jeśli obawiamy się, że może sobie zrobić na padoku krzywdę, to lonża pozostaje dobrym rozwiązaniem. Nietrudno też wyobrazić sobie sytuację całkowicie przeciwną. Czyli taką, że nasze wymagania w stosunku do konia będą niewspółmiernie wysokie w stosunku do zbyt skąpego żywienia czy fizycznych możliwości konia. Znowu razy bata nic nie pomogą w sytuacji, kiedy koń nie będzie miał energii niezbędnej do kolejnego skoku. Zdrowy rozsądek i umiejętność obserwacji koni, o które ciągle apeluję, są nieodzownym atrybutem człowieka zajmującego się pracą z końmi. Ale to też powtarzam niemal za każdym razem, kiedy rozmawiamy na te tematy.
To prawda, to coś w rodzaju Twojej „mantry”. Wrócę jednak do samej kary. Powiedziałeś sporo o formach karania konia, ale brakuje mi jeszcze informacji, kiedy ta kara powinna nastąpić.
To jest najprostsze z możliwych rozwiązań. Kara powinna być szybka, nastąpić bezpośrednio po przewinieniu. Warto jednak dodać, że powinna też być sprawiedliwa, adekwatna do przewinienia i wymierzona bez emocji. Bo emocje, a przy karaniu co jest naturalne – mamy do czynienia ze złymi emocjami, zawsze są nie najlepszymi doradcami. Emocje powodują, że stajemy się na ogół mało obiektywni, widzimy tylko skutki jakiegoś końskiego zachowania nie dostrzegając jego przyczyny, a nasza reakcja jest na ogół zbyt surowa i zbyt mocna, zbyt brutalna. Kara nie jest lekarstwem na nasze frustracje czy stres. To tylko środek do wskazania naszemu koniowi, kiedy jego zachowanie przestaje być przez nas akceptowane. Czyli jest to normalna sytuacja, jaka panuje w jego naturalnym środowisku, w stadzie. Pozwala to nam, ludziom, na zachowanie kontroli nad koniem. O to przecież w jeździectwie chodzi.
Mówi się, że stosunki konia i jeźdźca powinno cechować wzajemne zaufanie. Trudno jednak je zbudować w oparciu wyłącznie o system kar, czyli system bodźców negatywnych. Potrzebna jest chyba do tego jakaś przeciwwaga?
Tak, masz rację. I taka naturalną i doskonałą przeciwwagą do negatywnych bodźców stosowanych podczas karania są nagrody. Od razu jednak chciałem powtórzyć, że trzeba zachować swoistą równowagę między bodźcami negatywnymi i pozytywnymi. Oczywiście nie mówimy tutaj o proporcjach 1:1 między nimi. Tych pozytywnych bodźców powinno być znacznie więcej. Ale trzeba pamiętać o tym, żeby używając ich często i chętnie, nie popaść w zachowania skrajne. Stosowanie nagród zbyt często, w sytuacjach kiedy koń na nie nie zasłużył czy nawet wtedy, kiedy zasłużył na karę, to złe rozwiązanie. To droga do wyrobienia u wierzchowca złych nawyków.
Kiedy i jakie wobec tego nagrody powinno się w pracy z koniem stosować?
Kiedy w naszych wzajemnych relacjach z koniem dojdziemy do takiej sytuacji, kiedy koń zaakceptuje nas jako swojego przewodnika stada, to powinien być często nagradzany. Jakich środków do tego używać? Sam często stosuję w swojej pracy jako nagrodę dla koni żucie z ręki. Stosuję to często, ale nie jak pewnie sądzi wielu niedoświadczonych jeźdźców – długo. Czasem łączę to z delikatnym pogładzeniem końskiej szyi. Można też stosować podanie koniowi jakiegoś smakołyku. Rolę tę może pełnić kostka cukru, kawałek marchewki czy gotowy cukierek. Tu jednak zalecałbym dużo rozwagi. Zapewne zgodzisz się ze mną, że wiele osób przesadza z podawaniem swojemu pupilowi smakołyków. Koń dostaje je na przywitanie, za to, że spojrzał na swojego właściciela lub po prostu za to, że jest. W niektórych przypadkach prowadzi to do tego, że koń staje się wręcz nachalny w domaganiu się kolejnych porcji smakołyków. Natarczywie robi „przegląd” kieszeni szukając kolejnego cukierka. Warto więc zapamiętać zasadę, że zbyt częste i bez powodu podawanie koniowi smakołyku pozbawia tę czynność sensu. Zamiast tego zastosujmy inny środek jako nagrodę za wykonanie czegoś, o co prosiliśmy konia. Na przykład chwilę odpoczynku. Wielokrotnie mówiliśmy o tym, że zbyt długie interwały pracy nie służą nauce konia. Monotonna praca może wywołać u koni znużenie i zanik zainteresowania treningiem. Niejako na drugim biegunie w stosunku do takiego postępowania leży nagradzanie za dobre wykonanie ćwiczenia chwilą relaksu i braku wymagań. Również nasz głos może być kolejnym środkiem używanym do nagradzania konia. Szkoda, że tak mało używany przez większość początkujących jeźdźców. Spokojny ton, przeciąganie samogłosek takich jak „a”, „o” czy „u” uspokoi konia i pozwoli, żeby poczuł się bardziej pewny siebie, bezpieczniejszy. To doskonała nagroda. Sam często stosuję i zachęcam do tego pracujących ze mną jeźdźców, do nagradzania konia poprzez poklepanie. Na przykład po dobrze wykonanym skoku. Tu jednak mam małą dygresję. Kiedyś stosowałem stosunkowo mocne poklepanie końskiej szyi, które można porównać bardziej do klapsa niż pieszczoty. Dzisiaj stosuję bardziej subtelne bodźce. Lekkie pogładzenie końcami palców w okolicach kłębu jest przez większość koni odbierana jako pozytywna pieszczota, czyli nagroda. Oczywiście, tak jak mówiłem, dobry jeździec potrafi zindywidualizować swój system nagród w zależności od konia. Dla jednego wierzchowca pieszczoty w okolicy kłębu będą nagrodą, inny może z jakichkolwiek powodów reagować na to negatywnie. Inny na przykład jako nagrodę za trudny i dobry skok odbierze przejechanie ręką jeźdźca po grzywie. Podczas czyszczenia konia mamy doskonałą okazję do znalezienia tych miejsc, których dotykania nasz koń nie lubi. Trzeba wtedy zastosować inne pozytywne bodźce, o których już wspomniałem.
Wyprzedzanie człowieka podczas prowadzenia to oznaka braku szacunku, na który trzeba natychmiast zareagować, np. szarpnięciem za uwiąz.
Jak często powinniśmy sięgać po nagrody?
No cóż, tak często jak jest to konieczne i zarazem tak często jak jest to możliwe. Istotą stosowania nagrody jest to, żeby nagradzać konia za nawet niezbyt dokładne wykonanie zadania w początkowej fazie nauki. Chodzi o to, żeby pokazać mu, że podażą w dobrą stronę. To zachęta, by starał się bardziej. Konie doskonale to wyczuwają i rozumieją. Nagroda, podobnie jak kara, powinna nastąpić bezpośrednio po zdarzeniu, które na nagrodę zasługuje. Wtedy pozytywne skojarzenie będzie służyło postępowi w nauce konia. Uprzedzając więc twoje kolejne pytanie powiem, że podobnie jak w stosunku do kar, tak i przy nagrodach nie można zbudować ogólnej hierarchii ważności czy mocy stosowanych środków. Trzeba zbudować ten system dla każdego konia indywidualnie.
Zastanawiam się, czy zbudowanie takiego indywidualnego systemu nie jest zadaniem na tyle trudnym, że nie każdy jeździec jest w stanie temu podołać?
No cóż, skwituję te wątpliwości stwierdzeniem, że jeździectwo jest sztuką. Sztuką związaną z koniecznością zdobycia przez człowieka pewnego zasobu wiedzy i wyrobienia wyczucia oraz zmysłu obserwacji. Oczywiście nie każdemu a priori musi być to dane. Osoby te z pewnością znajdą, poza jeździectwem, inne obszary działania, w których będą mogły odnosić sukcesy. Szanujmy swoją różnorodność. Nie każdy musi być jeźdźcem.
Chwilowe oddanie wodzy i brak wymagań, to najprostszy sposób nagrodzenia konia. Można połączyć to z delikatnym pogładzeniem końskiej szyi.
Skoro już powiedzieliśmy sobie wszystko na temat kar i nagród, to może spróbujmy to jakoś podsumować.
Pozwól, że zanim podsumuję temat systemu nagród i kar w pracy z końmi, wrócę jeszcze do jednej kwestii, o której mówiłem na początku rozmowy. Otóż, z dużą ciekawością oglądałem pokaz pana Makacewicza transmitowany przez Świat Koni podczas relacji z zawodów Cavaliada Lublin. Zauważyłem, że nie mając tego przygotowania, które ma prowadzący te pokazy, niejako podświadomie stosowałem w dotychczasowej pracy z końmi to, o czym on mówił i co pokazywał. Cieszę się więc, że podążałem w dobrym kierunku z jednej strony. Z drugiej zaś, odbieram tę sytuację jako pewien uniwersalizm jeździectwa. Niezależnie do tego, czy będziemy klasyfikowali i nazywali nasze jeździectwo jako klasyczne czy naturalne, to bardziej prawdziwe wydaje się powiedzenie, że nasze jeździectwo jest albo dobre, albo złe. Budowanie jakiś głębokich, sztucznych podziałów nie jest dobrym rozwiązaniem. Wielokrotnie w naszych rozmowach mówiłem o tym, że pracując z końmi nie można się zamykać w bańce już zdobytej wiedzy. Trzeba być otwartym i chłonąć nowe rzeczy. Powiem teraz coś, co zabrzmi może banalnie, ale uważam, że jest bardzo prawdziwe: praca z końmi to ciągła nauka. Nauka o koniach i od koni. Świat wokół nas się zmienia. Naukowcy pracują i coraz więcej wiemy o koniach, o ich organizmach, o procesach w nich zachodzących i w końcu o ich psychice. Szacunek do tradycji w jeździectwie jest niezwykle ważny, ale trwanie w schematach sprzed lat nie jest dobrym rozwiązaniem. Na koniec powtórzę więc raz jeszcze, bo jest to bardzo ważne: system kar i nagród jest wpisany w pracę z końmi i nie należy go pomijać. Sięgajmy z ochotą po nagrody, bo pozytywne warunkowanie konia służy jego rozwojowi. Nie bójmy się stosować i nie odrzucajmy ukarania konia, jeśli na to zasłużył. Jeśli już karzemy, to zróbmy to zaraz po przewinieniu; bez złości i z umiarem, adekwatnie do winy i sytuacji. Myślmy i przewidujmy reakcje konia tak, by unikać sytuacji konfliktowych. System nagród i kar służy wskazaniu koniowi, co w jego postępowaniu jest dobre, a co złe. Koń musi wiedzieć precyzyjnie za co został ukarany i za co został nagrodzony. I na koniec już uwaga taka, że zanim zaczniemy karać konia za nieposłuszeństwo, sprawdźmy, czy nie wynika ono z powodów zdrowotnych konia. Czy na przykład odmowa skoku nie wynika z bólu towarzyszącemu lądowaniu?
Dziękuję za kolejną rozmowę.
Ja również dziękuję mając nadzieję, że nasza rozmowa pomoże komuś lepiej zrozumieć sens stosowania w pracy z koniem nagród i kar, że poszerzy to u kogoś znajomość tego tematu i możliwości dobrego porozumienia z koniem.
WERSJA PDF ARTYKUŁU
(artykuł ukazał się w Świat Koni 4/2014)
* Stanisław Marchwicki – absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, dyplomowany trener jeździectwa II klasy, Halowy Mistrz Polski z 1995 r., Halowy I Wicemistrz Polski z 1996 r., zwycięzca rankingu PZJ w skokach w 1996 r., trener wychowawca wielu medalistów MP oraz członków Kadry Narodowej MP Juniorów. Jeździec doskonale pracujący z młodymi końmi, czego efektem są zwycięstwa podczas finałów MPMK w skokach we wsz