Czasami wydawać by się mogło, że startujący więcej uwagi i energii przykładają właśnie do tego miejsca. Oddają tam kilka razy więcej skoków niż podczas konkursowego przejazdu. Czasem trudno oprzeć się wrażeniu, że plac treningowy zawodów staje się miejscem, gdzie startujący zbyt dosłownie biorą sobie do serca jego nazwę i zamiast w zaciszu domowej stajni, dopiero wtedy biorą się za intensywny trening.
Rozprężalnia zawodów skoków przez przeszkody to miejsce naprawdę szczególne. Skupia się tutaj wiele spraw, wiele interesów. Do startu w tym samym czasie przygotowują się zawodnicy dosiadający koni o różnym temperamencie, wieku i stopniu wytrenowania. Jeźdźcy również są różni pod względem swojego wieku, warsztatu jeździeckiego i charakteru. I wszystko to skupione niczym w jakiejś soczewce na powierzchni niewielkiego na ogół placu treningowego.
O tym, jak powinna wyglądać praca podczas przygotowania do wjazdu na plac konkursowy zawodów skokowych, rozmawiam ze Stanisławem Marchwickim – człowiekiem, który w trakcie swojej długiej drogi zawodnika i trenera konkurencji skoków przez przeszkody zapoznał się z niejednym placem treningowym na zawodach począwszy od szczebla regionalnego i na najważniejszych imprezach jeździeckich Europy kończąc.
Co sądzisz o tym, co dzieje się na placach treningowych zawodów jeździeckich w skokach przez przeszkody, zwanych potocznie rozprężalniami?
Sądzę, że to bardzo ciekawy temat. Jak sam zapewne wiele razy obserwowałeś, na rozprężalniach dzieje się dużo i czasem bardzo ciekawych rzeczy. Jest przy tym pewna prawidłowość, że dotyka to przede wszystkim zawodów szczebla regionalnego, ale i podczas zawodów ogólnopolskich nie brakuje podobnych obrazków. Co mam na myśli mówiąc w ten sposób? No cóż, ujmę to może tak: błędy popełniane na rozprężalni mogą czasem doprowadzić do tego, że stracimy to wszystko, co udało nam się wypracować podczas treningów w domu. Zanim jednak przejdziemy do spraw szczegółowych, chciałbym poruszyć jedną kwestię. Otóż, o samym udziale w zawodach chciałbym powiedzieć tyle, że to trener powinien decydować, czy koń jest wystarczająco dobrze przygotowany, by wziąć udział w rywalizacji sportowej i podoła trudnościom czekających go parkurów. Oczywiście są i takie sytuacje, kiedy decyzję tę musi podjąć doświadczony zawodnik, bo niestety nie wszyscy ze startujących pracują z trenerami. Mówię tutaj jednak o zawodnikach mających już niezbędne doświadczenie. Źle się jednak dzieje, kiedy na zawody zgłaszają się osoby pracujące samodzielnie i nie posiadające tego doświadczenia. Bywa wtedy i tak, że na zawodach i co za tym idzie – również na rozprężalni pojawia się koń jeszcze do tego niegotowy.
Dodałbym do tego przygotowanie do zawodów również i jeźdźca. Myślę tu nie tylko o technicznej stronie, ale również o niezwykle istotnym przygotowaniu mentalnym.
Tak, zdecydowanie masz rację. O starcie powinna decydować dyspozycja konkretnej pary koń i jego jeździec. Dobrze by było, żeby pary były tworzone według takiego klucza: niedoświadczony jeździec dosiada doświadczonego konia oraz niedoświadczony koń jest dosiadany przez doświadczonego jeźdźca. To ze wszech miar najlepsze połączenie. Niestety, jak dobrze wiesz, nie zawsze się tak dzieje. Na skutek różnych sytuacji dochodzi do tego, że na niedoświadczonych koniach do startu zapisują się niedoświadczeni, nieprzygotowani do tego jeźdźcy. Często wydaje im się, że ich umiejętności i wiedza są wystarczające. Niestety, życie beznamiętnie i bezlitośnie obnaża prawdziwy obraz. Na ogół, jak się rozpoczyna konkurs, z udziałem tych właśnie ludzi na rozprężalni wybucha prawdziwa panika. Na raz wszyscy zaczynają jeden przez drugiego skakać. Nie ma spokoju, tak potrzebnego do prawidłowego przygotowania do startu. Zamiast tego króluje wszechogarniająca panika, szok, harmider i wzajemne pretensje. W tej samej chwili wszyscy muszą skakać. Ten, kto startuje pierwszy chce skoczyć jakąś wyższą przeszkodę, co jest zrozumiałe. Również i ten, co na plac konkursowy wjedzie jako dwunasty, piętnasty lub dalej, co jest zupełnie niepotrzebne, czuje nieodpartą konieczność przeskoczenia niskiej stacjonaty właśnie w tym samym momencie.
To prawda. Obraz, jaki teraz malujesz, to wypisz, wymaluj odbicie wielu zawodów regionalnych. Co jednak ci ludzie powinni robić, kiedy ta startowa panika ich dopadnie?
Po pierwsze to chciałbym wszystkim młodym, czy może lepiej byłoby powiedzieć, niedoświadczonym jeźdźcom czy trenerom poradzić, żeby postarali się po prostu przeczekać to naturalne w ich sytuacji uczucie paniki. Działając racjonalnie z pewnością lepiej przygotują konia i siebie lub swojego podopiecznego do czekającego ich startu.
Racjonalnie czyli jak?
Już tłumaczę. Przede wszystkim dobrze byłoby wpoić sobie podstawową zasadę, że rozprężalnia to miejsce gdzie konia i jeźdźca należy spokojnie rozgrzać przed czekającym ich startem. I tylko tyle oraz aż tyle. Z pewnością nie jest to miejsce gdzie należy przeprowadzać trening konia czy jego jeźdźca, o czym mówiłeś na wstępie. Naprawdę podczas rozprężenia przed startem nie trzeba oddawać dwustu skoków! Wystarczy ich kilka, ale za to dobrych. Bardzo proszę tych wszystkich niedoświadczonych uczestników zawodów by mi uwierzyli na słowo. Oczywiście bywają takie konie, które trzeba przed startem trochę dłużej pojeździć. Jak choćby konie dość wolno się rozgrzewające czy leniwe. Można wtedy poruszać je gdzieś z boku, niekoniecznie na placu przeznaczonym do skoków przed startem. Chciałbym też zaapelować do tych wszystkich, którzy pomagają startującemu zawodnikowi w jego przygotowaniu do startu: pomagajcie sobie wzajemnie! Zamiast szarpać się między sobą w walce o podwyższenie czy obniżenie przeszkody treningowej, można wspólnie ustawić ją według potrzeb wcześniej startującej pary i po oddaniu skoku znowu wspólnie dopasować ją dla kolejnej pary.
Jeśli się nie mylę, to przepisy naszej, narodowej federacji jeździeckiej oraz te dotyczące międzynarodowej rywalizacji przewidują, że tymi kwestiami zajmie się steward, zwany u nas komisarzem.
No tak. Tak jest faktycznie. Jednak nie chciałbym tego rozwijać, bo w mojej i nie tylko mojej opinii kwestie związane z sędziami i stewardami nie wyglądają najlepiej. Wiem, że masz pewnie inny pogląd na ten temat, więc nie traćmy teraz czasu na poboczne tematy zastępcze i dyskusje z nimi związane. Wróćmy na plac treningowy przed startem. Najkrócej rzecz ujmując, dla mnie rozprężenie konia to jest jego rozluźnienie. Dlatego chciałbym, żeby jeźdźcy i trenerzy pamiętali, że nie należy konia zmęczyć przed startem. Na rozprężalni nie uczymy się jeździć konno. To mamy zrobić w domu. Na zawody jedziemy wtedy, kiedy jesteśmy do nich przygotowani, a na rozprężalni jedynie rozgrzewamy konia, tak aby jego start na placu konkursowym był bezpieczny.
Skoro wróciliśmy na rozprężalnię, to może powiemy sobie, kiedy i jak rozpocząć na niej skoki?
Do tego właśnie zmierzam. Zanim zaczniemy skoki na przeszkodach treningowych, powinniśmy konia dobrze rozgrzać. Zupełnie tak samo jak na treningu. Na ogół przecież trenując w domu nie zaczynamy skakać przez przeszkody w drugiej czy trzeciej minucie treningu. Rozpoczynamy od rozgrzania konia w stępie, by poprzez kłus rozpocząć galop, kiedy końskie mięśnie i ścięgna będą już rozgrzane, a więc bardziej elastyczne. Dlaczego podczas zawodów miałoby to wyglądać inaczej? Oczywiście podczas zawodów etap rozgrzewki ograniczamy na ogół do niezbędnych elementów, tak by zamknąć się w przedziale około 15-20 minut. Dobrze jest wpleść w tę pracę ćwiczenia rozluźniające konia w płaszczyznach bocznych, na przykład łopatkę i zad do środka. Kiedy do naszego wjazdu pozostaje około 6-5 startów, rozpoczynamy pierwsze skoki. W samych skokach bardzo ważne jest, żeby przygotowanym do tego koniem rozpocząć od luźnego skoku przez niewielką przeszkodę. Może to być koperta lub niewysoka stacjonata. Jeśli warunki na to pozwalają i są na placu treningowym trzy przeszkody, to można rozpocząć od skoku ze wskazówką w najeździe z kłusa. Jednak nie myślmy schematami. Dla niektórych koni skoki w najeździe z kłusa możemy na rozprężalni pominąć. Jeśli jakiś koń lepiej czuje się w skokach w najeździe z galopu, to lepiej będzie rozpocząć od razu od galopu. O tym powinien zadecydować trener, dobierając indywidualnie optymalny sposób przygotowania każdego konia. Ważne jest, żeby pierwsze trzy skoki były luźne i oddane na niezbyt dużych wysokościach. Należy podczas bezpośredniego przygotowania konia do startu unikać z nim konfliktów. Powtórzę raz jeszcze i pewnie będę to w czasie tej rozmowy robił jeszcze kilka razy, nie trenujmy konia lub jeźdźca przed wjazdem na parkur. Na trening jest jakby trochę za późno. Dlatego podczas rozprężenia nie powinniśmy na ogół przekraczać łącznej ilości 15 skoków. Przy czym warto zdawać sobie sprawę z tego, że na ogół wystarczy ich znacznie mniej. Zamęczenie konia nadmierną ilością skoków przed startem to jeden z kardynalnych i częstych błędów popełnianych przez niedoświadczonych jeźdźców i trenerów.
Jakieś 5 minut przed wjazdem na plac konkursowy dobrze jest zakończyć już skoki i dać chwilę odpocząć wierzchowcowi. To chwila, kiedy jeździec powinien sprawdzić rząd koński i oglądając przejazd jednego z poprzedzających go konkurentów raz jeszcze przypomnieć sobie trasę przejazdu. Ja już od lat stosuję taką zasadę, żeby tuż przed startem oddać jeden, góra dwa skoki na przeszkodzie takiej jaka otwiera parkur konkursowy. Większość budowniczych parkurów stawia jako pierwszą przeszkodę zachęcający doublebar. Dlatego warto przed wjazdem skoczyć niekoniecznie duży okser. Jeśli, co zdarza się rzadko, jedynka będzie stacjonata, to taką przeszkodę należy skoczyć na rozprężalni przed wjazdem na plac konkursowy.
No tak, przecież zasadniczym zadaniem, jakie czeka zawodnika i jego konia, jest dobre przejechanie toru przeszkód na placu konkursowym, a nie treningowym.
To bardzo trafna uwaga. Zapewniam wszystkich początkujących, że przez te wszystkie lata, jakie spędziłem z końmi, a dokładnie mówiąc ze sportem konnym, nie widziałem żadnego zawodnika, który wygrałby konkurs na placu treningowym. Konkursy wygrywa się na parkurze, a nie na rozprężalni. Chciałbym też zapewnić wszystkich czytelników, że mniejszym błędem jest wjechanie na parkur konkursowy koniem zbyt krótko rozprężanym niż koniem, który nie ma już siły się odbijać od podłoża. W mojej karierze, na skutek różnego splotu okoliczności, zdarzało mi się startować na koniach, które praktycznie były nierozprężone. Okazało się, że konie w tych przypadkach świetnie skakały i nic niedobrego się nam nie przytrafiło. A w jednym z tych przypadków wszystko ułożyło się wręcz bardzo dobrze, bo wygraliśmy ten konkurs. Oczywiście, żebyśmy się dobrze zrozumieli, absolutnie nikogo nie namawiam do startu bez rozprężenia! Konia należy odpowiednio rozgrzać i rozluźnić, zanim zaczniemy od niego wymagać bezbłędnego przejazdu podczas konkursu. To jest, że tak powiem, aksjomat jeździecki. Chciałem jedynie uzmysłowić czytającym tę naszą rozmowę, że przesada w obciążaniu konia i również obciążanie psychiki jeźdźca przed startem są znacznie gorsze niż przesada w drugą stronę. Oczywiście zachowanie złotego środka jest ze wszech miar najbardziej wskazane.
Niemal w każdej naszej rozmowie podkreślasz, że konie są różne. Czy możesz wobec tego rozwinąć nieco myśl o indywidualnym ich przygotowaniu do startu podczas rozprężenia?
Tak, oczywiście. Faktycznie, chyba w każdej z naszych dotychczasowych rozmów mówiłem o tej różnorodności koni. Tak jak nie ma dwóch takich samych jeźdźców, tak również nie ma dwóch takich samych koni. Jeśli mamy do czynienia z koniem pobudliwym, to naszym zadaniem będzie przed startem jego uspokojenie i takie jego rozprężenie, żeby nie podniecił się i nie zdenerwował za bardzo. Jest to szalenie ważne. Pamiętam starty przed laty Jana Kowalczyka na klaczy, której nazwy już nie pamiętam, jak ją rozprężał dużo wcześniej i oddawał potem luzakowi, który ją prowadzał lub lonżował około 20 minut. Następnie Janek wsiadał na nią i od razu wjeżdżał na parkur. Wielu doświadczonych jeźdźców w taki właśnie sposób przygotowywało do startu swoje szalenie pobudliwe wierzchowce. To obraz jednej skrajności, jeśli idzie o konie. Drugą są takie, które wymagają pobudzenia przed startem. Dlatego tak istotna jest na rozprężalni umiejętność indywidualnego podejścia do potrzeb konia. Jeśli mamy do czynienia z koniem bojaźliwym lub młodym, takim dopiero rozpoczynającym swoją przygodę ze sportem, to powinien on skakać na rozprężalni wyłącznie małe przeszkody. Pomyślmy; młode konie przyjeżdżają na zawody w całkowicie dla nich nowe miejsce. Stykają się ze swoimi nowymi, końskimi koleżankami i kolegami. Niektóre wręcz panicznie się ich boją. Jak wiesz, pracujemy dużo z młodymi końmi. Bywa i tak, że z którymś z nich podczas rozprężania musimy uciekać gdzieś na bok. Potem dosłownie trzy skoki i znowu ucieczka z ciasnej i na ogół pełnej koni rozpreżalni i potem wjazd na parkur. Unikamy w ten sposób niepotrzebnego dla nich stresu, a takie przygotowanie konia do startu na ogół wystarcza. Czasem takie konie wymagają większej ilości skoków, by poczuć się potem na placu pewniej. Ale w takim przypadku zawsze będą to skoki na niezbyt dużych wysokościach. To bardzo ważne. Na ogół wtedy zaczynamy od krzyżaka, a potem jakaś nieduża pionowizna, czyli stacjonata. Kończymy niezbyt dużym okserkiem. Ważne jest jednak, żeby wszystkie te skoki pozwoliły na rozluźnienie konia. Dlatego forsowanie wysokości nie jest wskazane. To przecież doprowadzi do tego, że jeździec w obawie przed wysokością przeszkody usztywni się. Sztywny jeździec momentalnie wywoła taką samą reakcję swojego konia. Wniosek z tego jest taki, że osoba skacząca zbyt wysokie przeszkody na rozprężalni osiągnie cel diametralnie różny od zamierzonego. Podczas treningu powiedziałbym, że to ćwiczenie całkiem chybione.
Wydaje mi się, że to, co powiedziałeś, brzmi bardzo logicznie i trudno z tym dyskutować. Wydaje się, że często takie zachowanie wypływa ze zbyt niskiej samooceny jeźdźca, ze zbyt dużych jego obaw przed przeszkodami. Co w takich przypadkach tacy jeźdźcy powinni zrobić?
Też tak sądzę. To częste przypadki, kiedy niedoświadczeni jeźdźcy próbują dodać sobie pewności przed wjazdem na parkur. Co powinni robić? Korzystając z mojego doświadczenia chciałbym im doradzić, by po pierwsze – nie panikować. Po drugie, nie trzeba na rozprężalni skakać takich wysokości, jakie są na placu konkursowym. Owszem, czasem są takie konie, które wręcz powinny przed startem oddać kilka skoków wyższych niż to, co postawił na parkurze gospodarz toru. Tutaj, jak sam dobrze wiesz, przepisy dopuszczają taką sytuację, zezwalając na ustawienie przeszkody na rozprężalni o 10 cm wyższej i szerszej niż największa z tych ustawionych na parkurze. Takie skoki dodadzą mu pewności po minięciu celowników startowych. Ale z takimi końmi mamy do czynienia stosunkowo rzadko. Z mojego doświadczenia wynika, że to raczej jeźdźcy dodają sobie w ten sposób pewności. Choć skuteczność takiego postępowania jest na ogół wątpliwa. W większości przypadków, jeśli koń jest dostatecznie „naskakany” na treningach i sama wysokość przeszkód na placu konkursowym nie stanowi dla niego problemu, oddanie na rozprężalni kilku niezbyt wysokich skoków w zupełności wystarczy, by przygotować go do startu. Po trzecie, w końcu nie ma sztywnych reguł, które nakazują oddanie określonej ilości skoków w określonej sekwencji. Czasy sztywnych reguł w jeździectwie na szczęście odeszły w dal. Nie ma jakiegoś kanonu, wymagającego na przykład oddania przed startem 5 skoków przez stacjonatę i ośmiu przez okser. Trzeba po prostu umieć patrzeć na swojego konia, obserwować go i wyciągać wnioski z tego, co widzimy, dobierając optymalne dla niego sposoby przygotowania do startu.
A jeśli ktoś nie ma tej umiejętności analitycznego obserwowania?
To oczywiście jest możliwe. My też, tak jak konie, jesteśmy przecież różni. Nie ma w tym nic zdrożnego. W takiej sytuacji trzeba umieć poprosić kogoś o pomoc. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem jest nawiązanie stałej współpracy z jakimś trenerem lub instruktorem, który zrobi to za taką osobę. Trzeba jednak mieć świadomość, że taka stała współpraca wiąże się z koniecznością ponoszenia pewnych kosztów. Jak wiesz ubolewam nad tym, że sport jeździecki staje się coraz droższy i w związku z tym ogranicza to jego zasięg.
Nie ma w życiu nic za darmo?
Tak mówią ludzie i stare przysłowia. A te drugie podobno zawierają prawdę. Zostawmy jednak narzekania i wróćmy na rozprężalnię.
Jeśli pozwolisz, to w ramach tego powrotu chciałbym poruszyć pewną kwestię. Z tego, co powiedziałeś, jasno wynika, że przygotowując się do startu nie należy forsować wysokości przeszkód na rozprężalni. Tymczasem codzienność naszych zawodów wygląda zgoła inaczej. Na ogół przed konkursem klasy L na rozprężalni królują przeszkody klasy C. Jak to pogodzić?
Myślę, że trochę przerysowałeś problem. Choć muszę przyznać, że on istnieje. I właśnie dlatego rozmawiamy na ten temat, a ja mówię to, co mówię. Popatrz na problem nadmiernego podnoszenia wysokości przeszkód treningowych w ten sposób: zmuszając na rozprężalni konia lub jego jeźdźca do zadań przekraczających ich obecne możliwości z pewnością uzyskamy to, że koń będzie zrzucał, wpadał w przeszkodę lub zatrzymywał się przed nią. Każda zrzutka to uderzenie końskich nóg w drągi. Nie ukrywajmy, bolesne uderzenie. Czy myślisz, że koń z poobijanymi i obolałymi nogami zacznie na placu konkursowym lepiej skakać? Przecież sam wiesz, że tak nie jest. Taki koń już do pierwszej przeszkody będzie podchodził co najmniej z większą rezerwą i obawą, a bardzo często ze strachem. Powiem więc do wszystkich w ten sposób pragnących przygotować się do startu: koń bojący się przeszkód w konkursie skoków to irracjonalne i niemożliwe do zaakceptowania zestawienie. Tak się nie da startować nawet w konkursach klasy LL. Znowu zdrowy rozsądek podpowiada, żeby początkujący zawodnik oddał na rozprężalni kilka niezbyt wysokich skoków. Często takie udane skoki poprawiają jego stan psychiczny. Powieszenie drągów zbyt wysoko zadziałają na ogół przeciwnie. Spotęgują tylko obawy i stres. Im wcześniej to ktoś zrozumie, tym szybciej upora się z tym problemem. Oczywiście, mimo dobrego rozgrzania i przygotowania przed startem, na parkurze może się zdarzyć wszystko. Błąd jeźdźca, wystraszenie konia, całkowita blokada zawodnika uniemożliwiająca mu normalne funkcjonowanie i zaprezentowanie już posiadanych umiejętności jeździeckich. To nie koniec świata. Należy przeanalizować taki przypadek indywidualnie, wyciągnąć z niego wnioski i tak pracować, by nie powtórzyło się to w przyszłości. Bywają też konie bojaźliwe. Ale dobrze, jak na zawodach dosiadają je doświadczeni jeźdźcy, którzy mogą na wyższej przeszkodzie podbudować ich psychikę dobrym skokiem. Ale wysokość ta nie może wywoływać obaw jeźdźca.
Załóżmy dla potrzeb naszej rozmowy, że koń na rozprężalni po 3 dobrych skokach zaciął się i odmawia w skoku w każdej następnej próbie. Co powinien w takiej sytuacji zrobić zawodnik?
To bardzo niewygodne pytanie. A może nawet nie jest ono niewygodne, co może zbyt abstrakcyjne, oderwane od obrazka, jaki osoba pomagająca takiemu jeźdźcowi powinna mieć do oceny sytuacji i wyboru dalszego postępowania. Po pierwsze, mówiłem o tym, że na zawodach powinny się pojawiać tylko te pary, które są do nich przygotowane. Jeśli tak nie jest, to taka para powinna zostać w domu i ćwiczyć aż będzie gotowa do startu. Nie wiedząc nic na ten temat i nie znając powodów tych zatrzymań mogę tylko zasugerować pewne rozwiązania, które wcale nie muszą być optymalnym postępowaniem w konkretnym przypadku. Ja w takiej sytuacji obniżyłbym przeszkodę i próbował ją pokonać. Jeśli to by nie pomogło, to po prostu wycofałbym takiego konia ze startu. To lepsze rozwiązanie niż próby siłowego przepchnięcia konia na drugą stronę przeszkody. Ale proszę, nie zadawaj mi takich pytań. Prowadzimy ogólną rozmowę o pewnych zjawiskach, które wspólnie obserwujemy. Na tym poziomie ogólności możemy kusić się o jakieś generalne oceny czy rozwiązania, a nie o szczegółowe recepty dla konkretnego przypadku. O takich szczegółach możemy porozmawiać na rozprężalni w trakcie jakiś zawodów, na których uda nam się spotkać.
Dobrze, uciekam wobec tego z powrotem na ogólny poziom. Rozmawiając o rozprężalni na zawodach w konkurencji skoków przez przeszkody nie uciekniemy od tematu, który budzi sporo skrajnych emocji. Mam na myśli tak zwane „barowanie” koni.
No tak, funkcjonuje w naszym świecie takie hasło. Jednak czy sądzisz, że sensowne jest rozwijanie tego wątku? Bo czasem wydaje mi się, że im mniej o tym mówimy, tym mniej niedoświadczeni zawodnicy będą próbowali tej drogi na skróty. Bo tak naprawdę wszelkie tego typu metody to szukanie sposobu na szybsze osiągnięcie zamierzonego celu. Zresztą, niektóre z nich szufladkujemy jako barowanie, a na przykład w Niemczech nazywane są one „korygowaniem konia” i są dopuszczone do stosowania w trakcie domowych treningów przez wyselekcjonowanych szkoleniowców. Dotyczy to jednak doświadczonych koni i jakiekolwiek przenoszenie tych metod do pracy z młodymi końmi jest naganne.
Na rozprężalni zawodów w skokach przez przeszkody celowe wrzucanie konia w przeszkodę treningową czy inne brutalne sposoby jego „podrasowania” przed wjazdem na parkur konkursowy są naganne. Przed chwilą mówiłem o podnoszeniu dragów ponad potrzeby i o tym, co takie praktyki mogą przynieść. Podobnie jest z barowaniem koni. I choć zdaję sobie sprawę, że to zjawisko nadal występuje, to proponuję, żebyśmy na tym zakończyli ten wątek rozmowy.
No dobrze. Nie ciągnijmy tego tematu. Powiedz mi jednak, czy możemy wobec tego być optymistami w tej sytuacji?
Szczerze mówiąc, odpowiedź na to pytanie jest w moim odczuciu twierdząca. Sprawa ewentualnych przypadków ze świadomym barowaniem koni to dzisiaj naprawdę wyjątki. I bardzo dobrze, że tak jest. Popatrz na jeździectwo sportowe i zawody w skokach z takiego punktu widzenia: coraz więcej wiemy o koniach i coraz bardziej z tej wiedzy korzystamy na co dzień. Dzisiaj w konkursach, gdzie zawodnicy startują na młodych czy początkujących koniach, widzi się takie obrazki, że mimo konkursu, w którym czas przebiegu decyduje o zwycięstwie, oni jadą spokojnie i „na okrągło”. Wygrana idzie gdzieś na plan dalszy. Ważniejszy jest prawidłowy rozwój konia. Poza tym, popatrz na cały system wspomagania koni sportowych i systemy ich żywienia. Profilaktyka stała się na przestrzeni ostatnich lat nie tylko pustym hasłem, sloganem. To naprawdę nasza codzienność. Czy zatem jednostkowe przypadki mogą to przekreślić? Poza tym, wiele błędów popełnianych na rozprężalniach, o których mówimy teraz, wynika, o czym już mówiliśmy, ze stresu i braku doświadczenia. Jest więc nadzieja, że z czasem doświadczenia przybędzie i po zdobyciu większej odporności na stres zachowania te znikną. Cieszmy się więc z tych symptomów coraz szerszej wiedzy o koniach i coraz lepszego wykorzystywania tej wiedzy w codziennym ich użytkowaniu.
Dużo mówisz o rozprężalni, ale pod kątem przygotowania do startu konia, a nie jeźdźca. Tymczasem na parkurze o wynik walczy para koń i jego jeździec. Czy potrzeby jeźdźca są mniej ważne niż potrzeby konia?
Nie chciałbym specjalnie wartościować potrzeb konia i jeźdźca. To nie o to chodzi. Zauważ jednak, że tak naprawdę nieprzekraczalną barierą dla pary są właśnie możliwości konia. Jeśli jego aktualne możliwości pozwalają na pokonywanie parkurów 120 cm, to zapisywanie jakiegokolwiek jeźdźca na tym koniu do konkursu GP mija się z celem. Taki start po prostu nie może się udać. Wyobraź sobie teraz sytuację, że jeźdźca, którego aktualne umiejętności to również udział w konkursach klasy N, posadzimy na konia klasy GP. Start takiej pary w konkursie 130 cm może zakończyć się sukcesem czy też względnym sukcesem. Ale zobacz, że wróciliśmy teraz do kwestii udziału w zawodach. O tym już się wypowiadałem na początku naszej rozmowy. Uważam, że to kluczowa decyzja i jak już mówiłem, powinien ją podjąć trener, instruktor lub ktoś doświadczony, kto może ocenić stopień przygotowania pary do udziału w zawodach i w konkretnym konkursie.
Brakuje mi w naszej rozmowie jeszcze jednego elementu przygotowania do startu w konkursie skoków, który co prawda nie jest związany z tym, co robimy na rozprężalni, ale ewidentnie ma wpływ na sam start. Chodzi mi o oglądanie toru przeszkód przed startem.
Tak, oczywiście to istotny element mający bezpośredni wpływ na osiągnięty w zawodach wynik i jeszcze o nim nie mówiliśmy. Od tego, jak to zrobimy, zależy, czy podczas przejazdu nie będziemy się dodatkowo stresować szukaniem kolejnej przeszkody. Na wielu zawodach organizatorzy wywieszają w kilku miejscach rysunek toru przeszkód dla każdego konkursu zawodów. Czasami plany te są dostępne w większej ilości. Dobrze jest uważnie przestudiować taki rysunek i potem skonfrontować to podczas obchodzenia parkuru. Niestety, w realiach zawodów regionalnych to nieczęste przypadki. Zdani wtedy jesteśmy wyłącznie na osobiste zapoznanie się z trasą przebiegu.
Obejdźmy dokładnie trasę, jaką będziemy później jechać. W przypadku niezbyt doświadczonych zawodników powinno się poruszać dokładnie tą samą trasą, którą potem będzie się poruszał koń. Stańmy w miejscu naszego ukłonu i najazdu na pierwszą przeszkodę. Przejdźmy przez celowniki startowe i po pokonaniu całej trasy również przez celowniki końcowe. Może się bowiem zdarzyć, że budowniczy toru przeszkód postawi je w miejscu zupełnie innym niżby nam pasowało jechać po ostatnim skoku. Bardzo ważnym elementem, na który powinniśmy zwrócić swoją uwagę, są wszystkie zakręty, które przyjdzie nam pokonać. Od wyboru właściwej trasy będzie zależało, czy dobrze dojedziemy do kolejnej przeszkody. Ponadto pamiętajmy, że zakręty są dobrą okazją do skrócenia konia i podstawienia jego zadu. A to istotny aspekt jazdy parkurowej. Zmierzmy krokami każdą z linii i dystans między członami przeszkód wieloczłonowych. To pozwoli nam zdecydować, jaką ilość foule w nich wykona nasz wierzchowiec. Polecam też na koniec, po zapoznaniu się z parkurem, odwrócenie się od niego i powtórzenie z pamięci kolejności przeszkód, podając ich opis zawierający takie elementy jak: kolorystyka, charakterystyczny wygląd czy napisy, z którego zakrętu będzie na nie najazd oraz ilości foule w liniach. Przyda się to, kiedy wjedziemy na plac konkursowy, by walczyć o zwycięstwo w konkursie. Obchodząc parkur i jego przeszkody powinniśmy wziąć pod uwagę rodzaj podłoża i usytuowanie poszczególnych przeszkód. Konie inaczej prowadzą się, kiedy najazd jest w kierunku wyjścia, inaczej kiedy wypadnie na trybuny lub baner reklamowy. To wszystko powinniśmy rozważyć podczas oglądania parkuru przed startem.
Chyba już czas kończyć naszą rozmowę. Może więc spróbujesz krótko podsumować temat?
No tak. Powiedzieliśmy sobie dużo o rozprężalni. Czy jednak wszystko? Tu chyba cię zaskoczę, bo uważam, że powinniśmy jeszcze wspomnieć o jednej sprawie. Myślę, że mówiąc o przygotowaniu konia czy też pary koń i jego jeździec do startu w konkursie powinniśmy temat zakończyć w tym miejscu, w którym rozpoczyna się sam start. Mam tu na myśli minięcie celowników startowych. Proponuję więc pomówić trochę o wjeździe na parkur.
Tak masz rację. To niezwykle ważna kwestia, która na ogół nie kojarzy się z przygotowaniem do startu.
No widzisz, jednak zaskoczyłem cię czymś w tej naszej rozmowie. Ale wróćmy do wjazdu na parkur konkursowy. Kiedy spiker wywoła zawodnika przed nami i zapowie, że mamy się przygotować, można skoczyć przeszkodę taką jak numer jeden na parkurze i wjechać na parkur. Po wjeździe, jeśli poprzednik już skończył i zjechał, sygnał sędziowski mówi nam, że do przecięcia celowników startowych pozostało nam 45 sekund. To z jednej strony mało, ale z drugiej na tyle dużo, że powinniśmy zatrzymać się i ukłonem potwierdzić naszą gotowość do startu. Jest jeszcze dostateczna ilość czasu, żeby w myślach przypomnieć sobie trasę przejazdu. Dobrze jest, zanim ruszymy, cofnąć konia trzy kroki i spokojnie ruszyć galopem w kierunku celowników startowych. Takie cofnięcie z jednej strony pokazuje koniowi, że to on ma się podporządkować woli jeźdźca i z drugiej poprawia jego zebranie, czyli podstawienie pod kłodę zadnich kończyn. Zanim je przetniemy, dobrze jest pogalopować trochę po placu konkursowym równym galopem w takim tempie, w jakim będziemy pokonywać przeszkody. Na zawodach otwartych jest to 350 metrów na minutę, a więc dobry galop, a nie taka jazda „przez nóżkę”. Zachowanie takie wzmacnia pewność siebie u konia i myślę, że również u zawodnika. Można w tym czasie objechać galopem przeszkodę, która w trakcie oglądania parkuru budziła nasze największe obawy. Ja preferuję to rozwiązanie zamiast pokazywania tej przeszkody przez podjechanie i ustawienie przy niej konia.
Czy teraz już możemy pokusić się o jakieś podsumowanie?
Teraz chyba mogę z czystym sumieniem się zgodzić. Choć pewnie ktoś mógłby znaleźć jakiś przypadek, z którym się zetknął na rozprężalni przed startem, którego myśmy w naszej rozmowie nie poruszyli. Życie pisze czasem dziwne scenariusze. Podsumowując to, co powiedzieliśmy, chciałbym raz jeszcze powtórzyć, że rozprężalnia nie jest miejscem przeznaczonym do nauki jazdy konnej czy do treningu konia. Powtórzyć, że konkursu nie można wygrać na rozprężalni, ale z pewnością – robiąc błędy, o których wspomnieliśmy w tej rozmowie, można go tam przegrać.
Kolejna sprawa to ogólne zachowanie na placu rozprężalni. Jak sam na wstępie mówiłeś, to na ogół zbiorowisko różnych koni i ludzi. Czasem na skutek stresu startowego tak mocno schowanych i zapatrzonych w swoje myśli, że niewidzących nic, co się dzieje wokół nich. Zdarzają się w tej sytuacji zajechania komuś drogi w trakcie najazdu na przeszkodę czy na zeskoku. To naprawdę niełatwa sytuacja. Dużo łatwiej jest po wjeździe na parkur konkursowy, gdzie na ogół jesteśmy już sami. Dlatego bardzo istotne jest zachowanie na rozprężalni maksymalnego spokoju i odrobiny dystansu. Zwłaszcza do siebie. Mimo tego że przepisy dopuszczają podniesienie przeszkód o 10 cm w stosunku do tego, co stoi na konkursowym parkurze, to absolutnie nie ma obowiązku skakania tak wysoko na rozprężalni. Uwierzcie, że w przytłaczającej większości przypadków można dobrze konia i jeźdźca przygotować na niższych przeszkodach. Generalnie obowiązuje zasada mijania się z innymi jeźdźcami lewymi stronami. Pierwszeństwo mają zawodnicy poruszający się chodem wyższym. Trzeba jednak patrzeć wokół siebie, czy czasem jadąc nie przeszkodzimy komuś w najeździe na przeszkodę. Z kolei, najeżdżając na nią dobrze jest uprzedzić innych o tym fakcie głośnym komunikatem: „Uwaga stacjonata” czy „Uwaga okser”. Osoby pomagające zawodnikowi w przygotowaniu do startu na parkurze powinny pomagać sobie wzajemnie. Nerwowe wykłócanie się o wysokość przeszkody treningowej czy kolejność oddawania skoków, oprócz dodatkowego stresu dla startującego konia i jego jeźdźca, nie przyniesie nic innego. Nerwowe reakcje trenerów, mocne gestykulacje i słowa na pewno nie pomogą tak zawodnikowi, jak i jego wierzchowcowi. Osoby pomagające powinny raczej tonować nerwy startującego. To oprócz stworzenia miłej atmosfery znacznie przyśpieszy przygotowanie do startu. To takie podstawy „rozprężalnianego savoir-vivre'u”, którego warto przestrzegać. I na koniec już ostania uwaga: nieważne, czy jesteśmy na rozprężalni pomocnikiem startującego zawodnika, jego trenerem czy osobą startującą, jak czegoś nie wiemy, nie wstydźmy się pytać i prosić o pomoc. Na pewno ją od starszych i bardziej doświadczonych trenerów czy zawodników dostaniemy.
Dziękuję bardzo za tę rozmowę i z niecierpliwością czekam na nasze kolejne spotkanie.
Ja również dziękuję. Mam nadzieję, że te nasze pogaduszki pomogą komuś uniknąć problemów z przygotowaniem siebie i swojego konia do startu w zawodach.
* Stanisław Marchwicki – absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, dyplomowany trener jeździectwa II klasy, Halowy Mistrz Polski z 1995 r., Halowy I Wicemistrz Polski z 1996 r., zwycięzca rankingu PZJ w skokach w 1996 r., trener wychowawca wielu medalistów MP oraz członków Kadry Narodowej MP Juniorów. Jeździec doskonale pracujący z młodymi końmi, czego efektem są zwycięstwa podczas finałów MPMK w skokach we wszystkich kategoriach wiekowych.