Przemiany jakie towarzyszyły Polsce po transformacji ustrojowej roku 1989 spowodowały, że sport i jego finansowanie zniknęły z listy priorytetów rządowych kolejnych ekip. W przypadku sportu wysoko kwalifikowanego działania te wpisały się w ogólnoświatową tendencję. Jeśli jednak chodzi o sport dzieci i młodzieży, to wydaje się, że mamy nad czym myśleć.

 


Kanwą do tego myślenia niech będzie przykład Szwecji, europejskiego kraju, który ma nieco większą powierzchnię od Polski, ale jednocześnie legitymuje się ponad trzykrotnie mniejszą liczbą swoich obywateli.

 

Czemu akurat Szwecja?

 

Odpowiedź jest prosta. Szwecja od wielu lat jest jednym z liderów światowego jeździectwa. Dotyczy to nie tylko skoków (złoty medal drużynowo na ostatnich, ubiegłorocznych, „covidowych” Igrzyskach Olimpijskich Tokio 2020), ale i pozostałych jeździeckich konkurencji olimpijskich.

 

Jak więc Szwedzi budują potęgę swojego wyczynowego jeździectwa?

 

Mówi się w tym kraju, że ogromna i zróżnicowana popularność jazdy konnej w Szwecji jest skutkiem trwającego od bardzo dawna zainteresowania i wsparcia państwa, jakim cieszy się jeździectwo.

 

Profesor Susanna Hedenborg, z Malmö University, która prowadziła badania naukowe poświęcone temu zagadnieniu uznała, że na skutek wieloletniej opieki i wsparcia państwa, szwedzkie jeździectwo stało się, w przeciwieństwie do sytuacji w wielu europejskich krajach, całkowicie „bezklasowe”. Doprowadziło to do tego, że jeździectwo jest w Szwecji jednym z najpopularniejszych sportów młodzieżowych, a krajowa federacja jeździecka liczy ponad 150 000 członków.

 

Państwowe dotowanie sportu jeździeckiego ma w Szwecji swoją długą historię. Do końca XIX wieku zajmowało się tym zagadnieniem wojsko. Siłą rzeczy konie i jazda konna były więc domeną niemal wyłącznie mężczyzn z wyższych, bogatych sfer.

 

Po zakończeniu I wojny światowej wojsko koncentrowało się na koniach, jeździectwie i hodowli. Koń był uważany wtedy za ważny dla armii składnik szwedzkiej obronności, niezbędny w wypadku gdyby Szwecja miała uczestniczyć w wojnie – powiedziała prof. Hedenborg.

 

Jednakże z nastaniem XX wieku, z uwagi na zmianę charakteru ówczesnego pola walki oraz rosnących dla armii kosztów utrzymania koni, wojsko zaczęło powoli wycofywać się z finansowania jeździectwa. W tej sytuacji zainteresował się nim rząd, widząc w jeździectwie nie tylko militarne korzyści.

 

Wojskowe konie wypożyczono do szkółek jeździeckich, gdzie można je było szkolić i dbać o kondycję. Założeniem programu było to, by wszystkie dzieci miały szansę nauczyć się jeździć konno.

 

W interesie państwa i polityków było wspieranie szkół jeździeckich, co nie miało miejsca w innych krajach. I chociaż jazda konna nigdy nie była i dalej nie jest tanim sportem, dzisiaj w Szwecji jest bardziej dostępna niż w wielu innych miejscach – powiedziała dalej rozwijając temat prof. Hedenborg.

 

Po zakończeniu II Wojny Światowej sytuacja uległa dalszej zmianie. Militarna rola konia w Europie definitywnie się zakończyła. W miarę życia w pokoju, w Szwecji rozrosło się państwo opiekuńcze, zwiększył się czas wolny przeciętnego obywatela szwedzkiego, a rząd zaczął inwestować w młodzieżowy sport.

 

Szkoły jeździeckie stały się ważną częścią dbałości o zdrowie społeczne wykazywanej przez państwo. Doprowadziło to do poważnych zmian w mentalności społeczeństwa. I chociaż dzisiaj, w czasach kiedy światowym trendem jest zanik aktywności fizycznej u przedstawicieli młodego pokolenia, w Szwecji jazda konna postrzegana jest dalej jako ważny element sportu młodzieżowego. Jest ona tam nadal jednym z 10 najliczniej uprawianych przez szwedzką młodzież sportów. W przypadku dziewcząt szwedzkich, jazda konna jest numerem 2!

 

Jak mówi prof. Hedenborg, rząd Szwecji przeznacza wielokrotnie więcej środków na młodzież niż na wysoko kwalifikowany, elitarny sportowy wyczyn.

 

Dzięki tym środkom, szwedzkie dzieci biorące udział w dotowanych zajęciach mogą jeździć bez konieczności ponoszenia kosztów tylko jeden raz w tygodniu. Oczywiście więcej zajęć mogą im opłacać rodzice. Ponadto normalnym w Szwecji zjawiskiem jest, że dzieci mogą codziennie przebywać w ośrodku jeździeckim ucząc się pielęgnacji koni i pomagając w drobnych pracach stajennych.
A przecież wszyscy znamy powiedzenie” „czym skorupka za młodu nasiąknie ...”

 

Myślę, że największym sukcesem szwedzkiego programu jest stworzenie szansy, by każdy miał możliwość wyboru tego, co chce robić w wolnym czasie. Nie powinno tego dyktować twoje pochodzenie - powiedziała prof. Hedenborg.

 

Szwedzki model pracy z młodzieżą w jeździectwie został zauważony w innych krajach. W Wielkiej Brytanii, Andrew Stennett z organizacji „non profit” British Horse Society (BHS) prowadzi w stajniach Grove House w Nottinghamshire adresowany do brytyjskiej młodzieży program I-Pegasus CIC (nie mylić z zakupionym przez polski rząd programem izraelskiego producenta do szpiegowania własnych obywateli!!!). Jego istotą jest danie jak największej liczbie osób szansy skorzystania z jazdy konnej i dostępu do koni. Środowisko jeździeckie zapewnia potężny sposób inspirowania młodych ludzi do łączenia się, poprawy samopoczucia i stania się produktywnymi członkami społeczeństwa poprzez kulturę, która zapewnia rutynę, strukturę i naturalny rozwój umiejętności życiowych. W ramach prowadzonego programu młodzież może rozwinąć u siebie niezbędne umiejętności życiowe, które są wymagane by odnieść sukces w edukacji, zatrudnieniu i dorosłym życiu.

 

Przeżywamy kryzys aktywności fizycznej, sportu i dobrego samopoczucia. A jeśli spojrzysz na typy ludzi, z którymi ten kryzys się wiąże, jesteśmy jednym z niewielu sportów, które mogą przemawiać do tej grupy demograficznej. Naszym zadaniem jest zapewnienie, by młodzi ludzie mogli uzyskać dostęp do jazdy, a to zależy od finansowania i wsparcia dla uczestniczących w programie stajni - powiedział Andrew Stennett.

 

BHS opracowała też kolejny program „Pony Star”, którego celem jest stworzenie większych możliwości dostępu do konia i jazdy konnej dla dzieci.
Szefowa wsparcia biznesowego BHS, Sarah Dale, powiedziała:

 

Pony Stars został opracowany z myślą o wszystkich. BHS chce, aby każde dziecko czuło się włączone i zachęcane do przyłączenia się do przygody, bez względu na pochodzenie, płeć czy zdolności. Chcemy, aby jazda konna była bardziej integracyjnym sportem i otrzymaliśmy świetne opinie od rodziców, którzy nie mają dużego doświadczenia z końmi, ponieważ Pony Stars mogą pomóc wprowadzić ludzi w świat jeździectwa w łatwy i przystępny sposób.


Czy uda się nam w Polsce, w taki sposób zainteresować rządzonych jazdą konną?

Kto ewentualnie mógłby zając się tym tematem?

 

Wydaje się, że biorąc pod uwagę skalę przedsięwzięcia, trudno by sukces odniosła jakaś mała, niszowa organizacja społeczna.

 

I choć działanie podobne do tego w Szwecji i w Wielkiej Brytanii trudno powiązać ze sportem bezpośrednio, to wydaje się, że temat ten doskonale wpisuje się w jeden z filarów działania Polskiego Związku Jeździeckiego, czyli z jeździectwem powszechnym. Wszak o skuteczności w budowaniu wysokiego wyczyny na szerokiej bazie powszechności sportu, czyli „zasadzie piramidy” nie trzeba chyba nikogo dzisiaj przekonywać. Jest to jedna z tych prawd, które znają wszyscy.

 

Z pytaniem co sądzi na ten temat zwróciliśmy się więc do Prezesa PZJ, pana Oskara Szrajera, który powiedział:

 

Sam pomysł wydaje się bardzo interesujący. Czy mogłoby to wejść w zakres działania PZJ? Wydaje mi się, że tak. Temat ten bliski jest jeździectwu powszechnemu. Być może właściwym adresatem takiego działania mogłoby być ministerstwo edukacji. Bo nie jest chyba dla nikogo tajemnica, że w ministerstwie sportu środków w ogóle nie jest za dużo, i wspieranie z jego budżetu inicjatyw nie związanych ze sportem bezpośrednio jest po prostu niemożliwe. Mogę jednak powiedzieć, że sama inicjatywa wydaje się potrzebna i z pewnością na którymś z zebrań Zarządu będziemy o tym dyskutować. Musimy jednak wszyscy zdawać sobie sprawę z faktu, że nawet najbardziej potrzebny program trzeba solidnie opracować i skutecznie przedstawić osobom mogącym podjąć określone decyzje. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać o tym, że w naszej rzeczywistości jest to szalenie trudne.

 

Nie pozostaje więc nic innego jak trzymać kciuki za powodzenie tego działania.