Czy ktokolwiek na świecie pozostając przy tak zwanych „zdrowych zmysłach” mógłby przed lutym 2016 roku pomyśleć, że bilans SK Janów Podlaski po dwóch latach „Dobrej Zmiany” zostanie zamknięty z ponad milionową stratą? Zapewne nie. A jednak tak się na naszych oczach dzieje.


Dzieje się tak i nikt z decydentów - beneficjentów „dobrej zmiany” nie może powiedzieć, że o niczym nie wiedział, nie miał świadomości do czego doprowadziła cała awantura wywołana przez byłego już na szczęście ministra Jurgiela.


Nie może tak powiedzieć zarząd SK Janów Podlaski. 26 września 2018 roku powiadomił KOWR o trudnej sytuacji finansowej firmy i o potencjalnym zagrożeniu płynności finansowej przedsiębiorstwa.


Obecny prezes SK Janów Podlaski - Grzegorz Czochański, niechętnie kontaktuje się z dziennikarzami. A jednak naszej przedstawicielce, Alinie Sobieszak udało się odbyć z nim krótką rozmowę.

 

Prezes Czochański wyjaśnił w spokojniej rozmowie, że z oceną jego pracy w Janowie trzeba poczekać na bilans roku 2018. Przyznał, że wysłane do KOWR we wrześniu ubiegłego roku pismo miało na celu poinformowanie przedstawiciela nadzoru właścicielskiego, że sytuacja Stadniny jest bardzo poważna. W chwili kiedy zmuszony był podpisać korektę bilansu, w której nastąpiło zwiększenie deficytu zdał sobie sprawę, że przedsiębiorstwo może mieć naprawdę duże kłopoty finansowe. Ich źródeł prezes Czochański upatruje w polityce prowadzonej w czasach, kiedy Stadnina prowadzona była przez pana profesora Sławomira Pietrzaka. Na szczęście udało mu się wydatnie poprawić zaniedbane przez Pietrzaka sprawy takie jak mleczność krów i sprzedaż mleka. Uzyskane dzięki temu przychody, pozwoliły utrzymać płynność Stadniny w stałych opłatach, czyli fundusz płac i ZUS. W tym zakresie firma nie ma żadnych zaległości. Pensje pracowników co prawda nie wzrosły w tym roku, ale wszystkie zostały wypłacone bez opóźnień i nawet starczyło na niewielkie gratyfikacje świąteczne na koniec roku. Pomogło w tym również i to, że pomimo tegorocznych problemów z suszą udało się im dosyć korzystnie sprzedać nadwyżkę zboża nie paszowego. Nie uszczuplono w ten sposób zapasu paszy dla koni i bydła. - powiedziała Alina Sobieszak.


Pan prezes Czochański nie jest oczywiście zadowolony ze sprzedaży koni. Niemniej jednak cieszy go fakt, że w drugim półroczu ubiegłego roku Stadninie udało się sprzedać około 50 koni. Jak mówi otworzył się nieco bardziej rynek na konie półkrwi. Powoli odzywają się klienci zainteresowani końmi czystej krwi arabskiej. Niemniej jednak według pana prezesa Stadnina najbardziej ucierpiała na skutek utraty prestiżu. Strata ta jest pokłosiem głównie aukcji z roku 2016 oraz kolejnej z roku 2017 i również ostatniej. Odrobienie tej straty jest niezwykle trudnym i czasochłonnym zadaniem. Trudno nie zgodzić się z oceną sytuacji przedstawionej przez prezesa Czochańskiego, dodała Alina Sobieszak.

 

Zgadzając się z tą oceną warto jednak bliżej przyjrzeć się podanym przez włodarzy SK Janów Podlaski danym o zysku przedsiębiorstwa za lata od 2015 do 2017 roku.
Otóż zysk tej „perły w polskiej koronie” w podanych latach wyglądał następująco:

  • Rok 2015: + 3 200 308,08 zł
  • Rok 2016: + 81 019,91 zł
  • Rok 2017: - 1 640 587,44 zł

 

Nie trzeba chyba być matematycznym geniuszem, żeby zorientować się, że „przemyślane i mądre” działania byłego ministra Jurgiela doprowadziły do wygenerowania w ciągu tylko 2 lat, tylko w tym jednym przedsiębiorstwie straty wynoszącej 4 921 915,43 zł!!!


O stracie prestiżu, o czym wspomina prezes Czochański nie warto nawet mówić, bo jego odzyskanie o ile będzie w ogóle możliwe pochłonie krotność tej kwoty.


Co więc czeka SK Janów Podlaski po 200 latach swojego istnienia? Upadek w imię braku podstawowej umiejętności myślenia przyczynowo-skutkowego byłego ministra i jego nominatów?


A może by tak po jesiennych wyborach zażądać pokrycia wszystkich strat przez autora decyzji z lutego 2016 roku? A może jak kolejnych 10 pokoleń rodziny Jurgiela będzie spłacało państwu polskiemu straty spowodowane przez nieprzemyślane i szkodliwe decyzje, to inni decydenci się w końcu opamiętają i przestaną niszczyć nasze wspólne dobro?

 

fot. Artur Bieńkowski